Coś się zmienia na polskich drogach? Dyskutowaliśmy ostatnio w redakcji na temat naszych obserwacji zza kierownicy. Rzeczywiście, kierowcy jakby zwolnili, gdzieś zniknęła większość piratów drogowych, którzy pędzili na złamanie karku. Co się dzieje?
Możliwości jest kilka. Po pierwsze, chociaż mało prawdopodobne, kierowcy może dojrzeli, złagodnieli, nabrali zachodniej ogłady drogowej, jakiejś asfaltowej kultury, porzucili wschodnie obyczaje i jeżdżą po prostu przepisów i kulturalnie. Wizja kusząca, niezbyt jednak nierealna. W nas jakimś cudem tkwi jeszcze ten wschodni niepokorny duch, który ustępuje dopiero, gdy miniemy zachodnią lub południową granicę.
Mamy jednak inny powód, bardzo realny, drogie paliwo. Różnica w spalaniu przy prędkości 100 a 140 km/h może dojść nawet do kilku litrów na sto kilometrów. A dzisiaj benzyna czy olej napędowy są bardzo kosztowne, pomimo spadających cen na światowych giełdach. Szanując paliwo kierowcy zwalniają. Pół godziny dłużej, ale o ile tańsza jest taka podróż! No i jest jeszcze kwestia wysokich mandatów. Co prawda patrole na autostradzie pojawiają się rzadko, ale jednak zdarza się. Kilka tysięcy zł kary, skutecznie potrafi właściciela samochodu od szybkiej jazdy odstraszyć. Mandaty są dotkliwe a policjanci bywają nadgorliwi.A niekiedy nawet prowokują.
Coś się na drogach więc uspokoiło i dzisiaj taką A1 można przejechać na luzie, bez stresu. Ścigających się z czasem aut jest bardzo mało. Nasze drogi stały się jakieś takie wolniejsze. Nie wszyscy jednak jeżdżą jeszcze wolno. I całe szczęście, bo jeszcze ktoś byłby skłonny uwierzyć w jakąś nagłą przemianę kierujących. Ale tak nie ma.
Kilka dni temu w czasie jazd testowych w dużym mieście nasz redakcyjny kolega nieopatrznie ruszył dość dynamicznie Peugeotem 308 spod świateł, zostawiając mocno w tyle kierowcę Audi RS6. I to był błąd. Co się musiało dziać w duszy tego drugiego, wie chyba tylko Bóg, ale najwyraźniej zraniona ambicja właściciela Audi nie pozwoliła mu zrobić inaczej, niż tylko nagle rozpocząć gwałtowny, krótki sprint z wściekłym rykiem silnika by po 100 metrach gwałtownie zahamować.
Nasz redakcyjny kolega widząc to wszystko przygotował się starannie do kolejnego startu spod świateł, przeczuwając co będzie się działo. Przyjął wygodną pozycję, upewnił się, że kierowca Audi widzi jego przygotowania, spojrzał w lusterko, nikogo nie było. Gdy tylko pojawiło się pomarańczowe uśmiechnął się do swoich myśli i jeszcze chwile poczekał a potem spokojnie, powoli ruszył. Audi było już dobre 100 metrów przed nim, wjeżdżało na wiadukt, bez umiaru hałasując.
Pędź, pal gumę, hałasuj. Pseudosportowy duch w narodzie zginąć przecież nie może.
Najnowsze komentarze