Citroën DS3 racing to najmocniejsza odmiana małego hatchbacka. Ma 200 KM i jeździ … szybko. Może niekiedy nawet za szybko. Za kierownicą sportowego samochodu usiadła Jola Leszczyńska.
Samochód znamy już od 2010 roku, bo właśnie wtedy został zaprezentowany na salonie motoryzacyjnym w Genewie. Ale dopiero teraz mogliśmy odbyć nim dłuższą jazdę. Zresztą nie sami, bo chętnych na ten samochód było tak dużo, że nie dla wszystkich starczyło czasu. Dziennikarze dosłownie oblegli stoisko, gdzie można było zapisać się na jazdę i po chwili wszystkie godziny były już zajęte. My ruszaliśmy z samego rana.
Pod maską mamy do dyspozycji 200 konny silnik benzynowy 1.6 THP. To serce pojazdu i źródło jego siły. Połączenie z niewielką masą pojazdu (1200 kg) jest wybuchowe. Do setki 6,5 sekundy. Prędkość maksymalna to aż 235 km/h. Jak na tak niewielkie auto – naprawdę sporo. Testowaliśmy ją na autostradzie o czym za moment.
Wyposażenie wnętrza jest niestandardowe – przynajmniej jak na serię DS3. Wrażenie ascetyczne, kojarzy się trochę z klasyką motoryzacji. Wszystko to co niezbędne. Nawet nawigacja i radio sprawiają wrażenie uproszczonych. Jednak w środku mamy też kilka elementów silnie odróżniający samochód od innych. To szeroka pomarańczowa listwa, biegnąca od zegarów do prawych drzwi, z napisem DS3 Racing oczywiście. Sportowe zegary, sportowa kierownica, sportowa gałka zmiany biegów i pedały a nawet specjalne rajdowe dywaniki rajdowe w kratkę z logo DS3 – wszystko to mówi, że siedzimy w aucie, które świetnie wygląda i szybko jeździ. Do tego pomarańczowa ramka naokoło skrzyni biegów, w fotelu i ten niesamowity pomarańczowy dach i felgi. Wygląda nieziemsko. Agresywnie.
Zawieszenie DS3 Racing nie jest nastawione na komfort. Tu liczy się przyczepność. Przy tak niewielkim samochodzie jest to wręcz niezbędne. Ale kto by tam zwracał uwagę na dziury, kiedy można niczym błyskawica przemknąć ulicami. W stosunku do klasycznego DS3 tutaj mamy nieco poszerzony rozstaw osi (3 cm) oraz obniżone zawieszenie (1,5 cm).
Czas ruszać. Przekręcamy kluczyć i pod maską słychać przyjemne mruczenie. Inżynierowie Citroena bardzo się postarali, by już sam dźwięk sugerował rasowy sportowy samochód. Mruczenie się nasila, kiedy tylko bardziej naciskamy pedał gazu. Auto rusza niczym rasowy ogier, spięty ostrogami. Wystarczy chwila, by czerwona wskazówka przekroczyła na liczniku setkę. Trzeba naprawdę uważać, bo wszystko dzieje się niezwykle szybko.
Przejazd w mieście owocuje zazdrością w oczach innych kierowców, tyle przynajmniej da się zaobserwować na czerwonych światłach. Zaraz po ruszeniu kierowca, jadąc dynamicznie, nie czasu na przyglądanie się właścicielom innych samochodów. Płynnie przejeżdżamy kolejne światła i błyskawicznie dojeżdżamy do kolejnych. Wyprzedzanie nie stanowi najmniejszego wysiłku. Po niskoobrotowym dieslu w DS5 Hybrid tutaj na nowo przyzwyczajamy się do wysokich obrotów benzyniaka. Powyżej trzech tysięcy obrotów DS3 Racing ciągnie jak szalony. Przyspieszenie wgniata w fotel i trzeba naprawdę kontrolować otoczenie, szczególnie z przodu. Potężne hamulce radzą sobie doskonale z hamowaniem.
Na autostradzie sytuacja podobna. 100-120-150 to jest kilkanaście sekund. Na pustym odcinku autostrady do Gdańska próbujemy prędkość maksymalną. Na autostradzie nasz DS3 Racing spotkał się z Citroenem DS5 Hybrid . Długo jechaliśmy w tej samej odległości. Testujemy v-max. Nieco ponad 200 i trzeba jednak zwolnić. Bardzo silny wiatr boczny nie sprzyja szybkiej jeździe a samochód jest zbyt mały, by sprostać potężnym podmuchom. Lekki DS3 nie lubi też gwałtownego hamowania z dużych prędkości, tył samochodu zaczyna wtedy nieco uciekać na boki, chociaż sam samochód pozostaje stabiliny.
Podsumowanie? Agresywny, szybki, niezwykły – taki jest DS3 Racing. Czy warto? Warto!
Test: Jola Leszczyńska
Zdjęcia: Jędrzej Chmielewski
Najnowsze komentarze