Citroen C6, długo oczekiwany następca Citroena XM rozbudził wśród miłośników marki i pięknych oryginalnych samochodów duże nadzieje. Pierwsze rysunki, projekty a potem prototyp zapowiadały nam auto nieprzeciętne, piękną komfortową limuzynę, oczywiście z zawieszeniem hydropneumatycznym, nawiązującą do najlepszych dni w historii marki a jednocześnie nowoczesną na wskroś. Citroenowi się udało – po wielu latach pracy stworzono wyjątkowy samochód, który zachwyca pięknem, urzeka niesamowitym komfortem a przy okazji sporo przyjemności z jazdy. A może przyjemność to złe słowo, jazda C6 sprawia ogromną radość i chce się jeździć. Warto więc było czekać.
Do testów otrzymaliśmy Citroena C6 wyposażonego w silnik diesla 2.7 HDi V6, współpracujący z nową sześciobiegową automatyczną skrzynią biegów. Zobaczmy więc jakie wrażenie zrobiło to auto. A zapewniam, że zrobiło niesamowite!
Wygląd zewnętrzny samochodu jest chyba idealny. Dla mnie, jako miłośnika marki, ważne są nawiązania do historii, a więc do Citroena CX, wspaniałego samochodu, który wyprzedzał swoją epokę. Dla potencjalnego nabywcy luksusowej limuzyny, która kosztuje 200 tysięcy złotych, na pewno ważny jest odpowiedni wygląd. I tu oczekiwania zbiegają się – bryła C6 jest elegancka, klasyczna, ale niepozbawiona uroku oryginalności. Patrząc na Citroena C6 od razu widzimy, że mamy do czynienia z naprawdę wysokiej jakości autem.
Spoglądając z boku widzimy, że samochód wygląda optycznie na dłuższy niż jest w rzeczywistości. Sprawia to jego przysadzista sylwetka i 1,4 metra wysokości. W normalnej pozycji zawieszenia auto sprawia wrażenie że został stworzony do szybkiej jazdy. Z przodu szerokie reflektory, długa maska, duże koła. Reflektory są obracane ale auto testowaliśmy w dzień, więc nie było okazji sprawdzić zalet rozwiązania znanego już z modelu DS. Mogę tylko napisać, że według Citroena dzięki skrętnym reflektorom zakręt pobocze doświetlane jest o 20 metrów lepiej niż w przypadku zwykłych świateł. Może to być bardzo przydatne na krętych i wąskich polskich drogach.
Linia dachu płynie miękko, z tyłu znacznie się obniżając i przechodząc w bagażnik. Przy nim ten oryginalny element, czyli ciekawe światła. Samochód kończy się szybko, wydaje się więc na początku, że limuzyna ma mały bagażnik. Nic bardziej mylnego. Pojemność przestrzeni ładunkowej to 488 litrów (nieco mniej gdy zamówimy elektrycznie przesuwane tylne fotele). Całości dopełniają piękne 18 calowe felgi (w wersji podstawowej są one 17 calowe).
C6 posiada normalny kluczyk. Może niektórzy woleliby jakieś karty kodowe, czy inne elektroniczne gadżety, mi jednak osobiście taki kluczyk odpowiada. Co ważne, jest on składany, i w rezultacie w kieszeni mieści się mała prostokątna płytka z trzema przyciskami, z których dwa służą do otwierania i zamykania samochodu. Jak na limuzynę przystało, szyba drzwi nie ma obramowania, przylega bezpośrednio do uszczelki dachu. Zamek otwiera się z przyjemnym cichym trzaskiem, sięgamy za klamkę i już jesteśmy… w komfortowym statku kosmicznym. Takie przynajmniej wrażenie zrobił na mnie pierwszy kontakt z wnętrzem C6.
Od razu zwraca uwagę duża liczba przycisków i pokręteł na centralnej konsoli, zminiaturyzowany wyświetlacz przed kierowcą i siedmiocalowy ekran centralny, odpowiadający za wyświetlanie informacji o samochodzie. Na kierownicy cztery przyciski, są oczywiście drążki od świateł i wycieraczek, poniżej wycieraczek zamontowano dodatkowy drążek odpowiadający za zdalne sterowanie radiem i telefonem. Sterowania jest naprawdę sporo, bo kierowca po lewej stronie ma jeszcze do dyspozycji ustawianie lusterek, otwieranie okien i elektryczną regulację własnego fotela. Temu ostatniemu elementowi warto poświęcić chwilę uwagi. Przyciski sterujące fotelem są umieszczone bardzo ergonomicznie, mamy je cały czas w zasięgu lewej ręki. Sterowanie jest wszystkimi funkcjami fotela, łącznie z podparciem lędźwiowym i… kołyską. Tak, C6 ma to rozwiązanie znane z modelu BX. Szalenie wygodna rzecz. Fotele kierowcy, pasażera i z tyłu są bardzo wygodne, z tyłu fotele są niezależne, a w testowanej wersji były również regulowane elektrycznie, co jest dostępne w opcji jako pakiet Lounge wyłącznie w wersjach Exclusive.
Czy duża ilość przycisków i pokręteł przeszkadza? Przez pierwsze minuty trzeba się z tym po prostu oswoić. Obsługa jest intuicyjna, nie mając instrukcji można sobie poradzić naprawdę szybko. Ergonomia nie budzi zastrzeżeń, wiele funkcji można sterować nie odrywając rąk od kierownicy. Warto się jednak zapoznać z tym wszystkim przed wyruszeniem w drogę, bo potem już … się nie chce – tak przyjemnie auto się prowadzi. Słowo o schowkach – jest ich sporo. Na bliższą uwagę zasługują te w drzwiach, są one rozmiaru A4, mieści się tam i książka i dużo drobniejszych rzeczy. Miękko i płynnie pracują zamknięcia tych schowków, pokryte drewnem. Oprócz tego mamy jeszcze do dyspozycji schowek pasażera, klimatyzowany schowek centralny w podłokietniku gdzie mieści się choćby , i sporo miejsca na poukładanie drobiazgów. Nawet telefon komórkowy znajdzie swoje miejsce, chociaż C6 ma też wbudowany telefon, wystarczy włożyć kartę sim i już cieszyć się pełną funkcjonalnością komórki. W konsoli centralnej znajdują się uchwyty do napojów, wysuwane w razie potrzeby.
Fotele są duże, trochę przypominają te znane z XMa a ich wygoda nie budzi zastrzeżeń. Trzymanie boczne jest dobre, chociaż nie takie jak w samochodach sportowych. Skórzana tapicerka dodaje uroku, widać dbałość o szczegóły. Drewniane wstawki urozmaicają wnętrze, chociaż kolor mógłby być nieco cieplejszy, ale to oczywiście kwestia gustu. Drobne zastrzeżenia może budzić wykładzina znajdująca się na podłodze, nie pasowała mi do reszty. Na koniec dodam tylko, że wnętrze C6 wykonane jest bardzo starannie, materiały są wysokiej jakości, i wygląda to znacznie lepiej niż na jakichkolwiek zdjęciach.
Czas na jazdę. Na ten moment chyba najbardziej wszyscy czekali, więc po krótkim instruktażu samochody wyjeżdżały w błyskawicznym tempie z parkingu na testową trasę. Wsiadam z moją towarzyszką testów, Magdą, do samochodu. Zapinamy pasy, przekręcamy kluczyk i… w środku w zasadzie nie słychać. Ot, zgasły kontrolki i tyle. Cecha limuzyny, doskonałe wyciszenie. Klimatyzacja jest również cicha, nie słychać jej praktycznie do momentu ustawienia najwyższych obrotów nawiewu. Jeszcze przed ruszeniem sprawdzam dźwięk ostrzeżenia o niezapiętych pasach i dźwięki radaru parkowania. Są melodyjne i miłe dla ucha, chociaż ostrzeżenie o pasach – jeśli przez dłuższą chwilę nie zapniesz ich – robi się coraz głośniejsze. Nie lubię tej cechy współczesnych samochodów, wiem, wiem, nie zapiąłem pasów!
Samochód ma automatyczną sześciobiegową skrzynię biegów. Wersje manualne na razie nie będą dostępne, dopiero wraz z wprowadzeniem silnika 2.2 HDi biturbo ma się pojawić nieco tańsza odmiana C6 właśnie z taką skrzynią. Przełączamy skrzynię na D (Drive) – przy okazji wielka pochwała za pracę lewarka – i jedziemy. Skrzynia może też działać w trybie sekwencyjnym, wtedy biegi zmieniami przesuwając lewarek do przodu i do tyłu. Pierwsze metry to oswajanie się z reakcjami samochodu. Kierownica pracuje niezwykle precyzyjnie i miękko. Na tyle precyzyjnie, że początkowo wydaje mi się, że aż za bardzo. Dopiero po chwili można się do tego przyzwyczaić, a w trasie okazuje się to być kolosalną zaletą. Diravi to jednak nie jest, teraz króluje elektronika.
Legendarny komfort jazdy Citroena w C6? Zawieszenie doskonale amortyzuje pierwsze nierówności, jedziemy 100 kilometrów na godzinę kiepską wiejską drogą a na nadwozie nie są przenoszone drgania. Wyciszenie wnętrza jest na bardzo wysokim poziomie. Później okazało się, że szum wiatru odczuwa się przy prędkościach nieco powyżej 160 km/h. Na pewno sporą w tym zasługę mają wielowarstwowe szyby.
Diesel 2.7 HDi sprawuje się świetnie. Jednostka napędowa przyjemnie mruczy w środku przy wyższych obrotach, automat pracuje miękko, opóźnienie jest stosunkowo krótkie. Miałem możliwość jeżdżenia automatem w Citroenach XM. Były to mocno używane egzemplarze, więc tutaj musi być po prostu zdecydowanie lepiej. Bardziej płynnie, szybciej no i więcej biegów. W XMach były tylko cztery.
Gaz do oporu, wyraźnie wyczuwalny kick-down i samochód startuje prawie jak rakieta do biegu. Wyprzedzanie czegokolwiek na drodze nie stanowi żadnego problemu. Czemu tu nie ma autostrady!!! Z Chotyni nasza trasa wiedzie drogą na Lublin, a potem Puławy i Kazimierz. Malowniczo, chociaż zalety komfortu zawieszenia można było poznać dopiero na tych węższych i gorszych drogach. Bo po głównej drodze Warszawa-Lublin samochód po prostu płynął, niezależnie od prędkości, nawet największej. Tylko tyle i aż tyle. Przypominam sobie, jak w zwykłych samochodach odczuwalne są wady drogi przy szybkiej jeździe. Tutaj tego nie ma zupełnie. I jeszcze jedno wspomnienie, z testu bodajże Citroena XM, z którejś polskich gazet – autor napisał, że trasa katowicka nagle stała się gładka jak stół a dopiero jadąc tydzień później innym autem podobnej klasy odczuwał mocno dziury. W pełni potwierdzam a niedowiarkom polecam jazdę hydropneumatykiem. To trzeba poczuć na własnej skórze.
Zawieszenie można regulować pod względem tłumienia. Mamy do dyspozycji tryb komfortowy pracy zawieszenia (mój ulubiony!) a dla miłośników nieco bardziej sportowych wrażeń jest tryb sport. Przyjemnie się z nim jeździ, kiedy droga ma dużo zakrętów. Wtedy auto jest bardzo usztywnione, wręcz czuć jak opiera się zakrętom. Charakterystykę pracy zawieszenia można regulować, jest 16 stopień ustawienia. Mi wystarczył tryb komfort. Słowo o wyświetlaczu HUD, znanym raczej z samolotów myśliwskich, niż samochodów. Włączenie systemu odbywa się poprzez wciśnięcie przycisku ukrytego nieco z lewej strony pod nawiewem. Na przedniej szybie pojawia się natychmiast wskaźnik kilometrów koloru seledynowego. Rzecz naprawdę przydatna w C6, raz, że nie trzeba odrywać wzroku od drogi, dwa, samochód jest tak wyciszony, że łatwo przekroczyć dozwoloną prędkość kilka razy. Wskaźnik nie rozprasza, ale stale przypomina o prędkości. Wizualnie wydaje się, że jest kilkanaście metrów przed samochodem. Mała rzecz, a cieszy bardzo. Przy odrobinie wyobraźni na szybie zobaczymy celownik ;-) z myśliwca. Jeśli C6 ma nawigację, to jej wskazówki również można wyświetlić na szybie.
Drugi oryginalny system, zamontowany w C6, to AFIL, czyli alarm niezamierzonego przekroczenia linii. Znamy go już z C4, byłem więc bardzo ciekaw jak sprawuje się w limuzynie. Mogę powiedzieć tyle, że działa bardzo skutecznie. Obudzi każdego kierowcę, bo wstrząsy są naprawdę bardzo mocne, czy to z prawej czy z lewej strony. Działa to też na naszych kiepskich drogach.
A, jest przecież jeszcze sterowanie głosem. Nie wiem czy pamiętacie reklamę Citroena C5, gdzie niewidomy kierowca sterował samochodem właśnie za pomocą komend głosowych. To oczywiście była fikcja, ale C6 również daje się sterować sporo urządzeń. Miły drobiazg.
50 kilometrów jazdy główną drogą minęło bardzo szybko, mimo kilku postojów, i teraz mamy skręt na Puławy. I tu zaczyna się objawiać prawdziwa przewaga i przyjemność posiadania zawieszenia hydropneumatycznego. Droga jest wąska, pełna dziur. W środku cisza, czasem słychać ciche stuknięcie koła o większą nierówność. Hydropneumatyka połyka dziury niezrównanie, z jednym wyjątkiem. Odczuwalne w środku są krótkie poprzeczne nierówności, z tym, że to odczucie nie jest bynajmniej przesadne. Wydaje mi się, że to z powodu doskonałego tłumienia innych nierówności każdą taką nierówność odczuwa się bardziej. Ale jest to cecha znana już poprzednich modeli hydropneumatycznych i nie ma tu co się specjalnie rozwodzić. Komfort i tak pozostaje najwyższy. C6 wygrało w końcu test komfortu w którymś z niemieckich czasopism, kładąc rywali na łopatki.
Zjeżdżam bardzo kiepską drogą wykładaną płytami nad Wisłę, żeby zrobić kilka zdjęć. Auto jedzie tam po dziurach przy prędkości 30-40 kilometrów na godzinę. Normalnym samochodem mocno by wstrząsnęło, w C6 odczuwam to raczej łagodnie. Nad brzegiem trochę manewrowania i tu okazuje się, że auto mimo słusznych rozmiarów jest bardzo zwrotne. Jednak widoczność do tyłu jest taka sobie. Koszt pięknego nadwozia. Pomogły mi indeksowane lusterka (same pochylają się, gdy włączamy wsteczny, doskonale widać wtedy np. krawężnik). Radar parkowania przedni i tylni działał bez zarzutu. Po chwili dołącza do nas drugie C6 i mamy wspólną sesję zdjęciową. Malownicza, szeroko rozlana Wisła i dwa piękne samochody. To robi wrażenie. W ogóle C6 wydaje się doskonale wspasowywać czy to w krajobraz malarski, czy wspólczesny idealnie.
Potem wjazd do Kazimierza na rynek – mamy zezwolenie – i przerwa na kawę. Tutaj dowiaduje się, jakie wrażenie robi C6 na osobach postronnych – już po drodze widać było zainteresowanie kierowców i przechodniów, tutaj C6 jest nieustannie otoczony tłumem ludzi, którzy go oglądają, zadają setki pytań i … robią sobie pamiątkowe zdjęcia. C6 doskonale pasuje też do kazimierzowskiego rynku. Widać to chyba na zamieszczonych tu zdjęciach – szczególnie wesoło było w czasie gdy przechodziła wycieczka, kilka pań natychmiast pobiegło w stronę sympatycznego człowieka, który obsługiwał imprezę i robiło sobie z nim fotki.
Przerwa jest krótka, bo szkoda każdej minuty. Dalej i dalej, wąskimi dróżkami, z dużą ilością wyprzedzania, omijania i … dziur wzdłuż Wisły jadę w stronę Warszawy. Przez 40 kilometrów podróżuję na tylnej kanapie i dopiero tutaj okazuje się, że Citroen C6 daje lepszy komfort jazdy z tyłu! Jeszcze większy, co wydaje się prawie niemożliwe, ale jednak – później potwierdza to wrażenie Marek Nawarecki z Citroena opowiadając o szczegółach budowy zawieszenia. Komputer analizuje ruch przednich kół i przekazuje informacje do tyłu, by amortyzować jeszcze lepiej! Przyznam, że taka limuzyna z kierowcą bardzo by mi odpowiadała :-) Jeszcze jedna ciekawostka – jeśli na przednim fotelu nie ma pasażera, to osoba siedząca na tylnej kanapie może nim sterować. Drobna dodatkowa przyjemność.
Przy okazji omijania dużych samochodów i zjeżdżania nieustannie na pobocze przy dużej prędkości, poznajemy zalety konstrukcji auta. Prawie w ogóle nie odczuwa się tego, że jedziemy po bardzo nierównym poboczu jednym kołem. W zwykłym samochodzie trzeba wtedy mocno kontrolować kierownicę, tutaj nic takiego nie ma. Jedzie się normalnie jak po gładkiej szosie. Potem test jazdy na bruku i znowu – poza zwiększonym hałasem w środku niewiele więcej się odczuwa.
Żeby przetestować pozycję „terenową” zawieszenia, zjeżdżam w pole. Samochód musi się zatrzymać, inaczej elektronika nie pozwoli go podnieść. Przez chwilę na wyświetlaczu pojawia się napis o podnoszeniu (w środku tego w ogóle nie czuć!) i już można jechać drogą pełną kolein. Nowy Citroen C6 kosztuje ponad 200 tysięcy złotych, ale mina przygodnego rolnika, który obserwował jak limuzyna sobie radzi w takich warunkach, była bezcenna. Szeroko otwarte oczy i twarz zastygła w wyrazie najwyższego zdumienia… bardzo żałuję, że nie udało mi się tego sfotografować. Podniesienie samochodu nieznacznie go usztywnia, mimo to można nadal jechać z dość dużą jak na warunki prędkością.
W czasie kilku godzin jazdy cały czas świeciło piękne słońce – więc środek auta szybko się nagrzewał. Był to test dla automatycznej dwustrefowej klimatyzacji – trzeba przyznać, że działała bardzo sprawnie. Jak już wspomniałem wcześniej działa bardzo cicho, w trybie automatycznym w ogóle nie było jej słychać, tylko miły chłodek odpowiednio rozdzielany na wszystkie poziomy, informował o jej funkcjonowaniu. Z pełnego automatu można przejść na sterowanie ręczne. Z tyłu pasażerowie mają również do dyspozycji własny, oddzielnie sterowany nawiew. Chyba najmniej dobrego mogę powiedzieć o audio w C6 – o ile dźwięk z płyty CD brzmiał doskonale (system obsługuje też mp3!) to radio wypadało już znacznie gorzej.
Ciekawostką, którą zostawiam na koniec są światła drogowe. Citroen C6 spełnia już normy europejskie, które dopiero wejdą w życie i posiada dwa prostokątne światła drogowe, umieszczone w dolnej części samochodu. W połączeniu z autmatycznymi światłami daje to komfort widoczności samochodu w dzień, przy niższym zużyciu energii.
I coś o wyposażeniu: w standardzie wszystkie C6 mają między innymi ABS + BAS + EBD, ESP + ASR, 9 poduszek powietrznych, regulację charakterystyki tłumienia amortyzatorów, komputer pokładowy, zamek centralny z superblokadą (warto tu dodać, że zamki zamykają się tuż po ruszeniu), lusterka zewnętrzne podgrzewane, elektryczne, składające się, klimatyzację dwustrefową automatyczną, reflektory przeciwmgielne, reflektory ksenonowe ze spryskiwaczami, radio CD MP3 i 8 głośników (pakiet Hi-Fi dostępny jest jako opcja), elektryczne fotele, regulator z ogranicznikiem prędkości i czujniki ciśnienia w oponach.
Na przeglądy Citroen C6 ma przyjeżdżać co 30 tysięcy kilometrów. Czyli rzadko, chyba, że ktoś – ulegając urokowi tego samochodu – nie będzie chciał z niego wysiadać. Ile te przeglądy będą kosztować na razie nie wiadomo, ale osoby, które mają tyle pieniędzy żeby kupić C6, na pewno zainteresuje kontrakt serwisowy Citroena, który może być wykupiony na 5 lat i do 200 tysięcy kilometrów. Jest to pewien rodzaj ubezpieczenia i przedłużenia gwarancji – wtedy wszystkie koszty przeglądu pokrywa firma.
W czasie testu pod moją ciężką nogą auto spaliło średnio nieco ponad 12 litrów ropy na 100 kilometrów. Na spalanie chwilowe wolałem nie spoglądać, za to naciskanie pedału gazu sprawiało wielką frajdę.
Citroen C6 to auto, w którym można się zakochać. I zastanawiać potem jak zarobić owe dwieście tysięcy. Miejmy nadzieję, że za kilka lat cena używanej limuzyny będzie bardziej przystępna dla przeciętnego zjadacza chleba.
Podsumowując ten krótki test, mogę powiedzieć, że C6 spełnia oczekiwania i daje sporo radości. Samochód jest komfortowy, wygląda tak jak powinna wyglądać limuzyna a przy tym odróżnia się pozytywnie na tle innych, nijakich produktów. Linia jest ponadczasowa i powinna dobrze przetrwać próbę czasu a przyjemność z jazdy jest ogromna, i bardzo żałuję, że mogłem przejechać tylko trochę ponad te 200 testowych kilometrów.
Z tego Citroena nie chce się wysiadać, całym sobą zachęca do jazdy.
.
Najnowsze komentarze