Z Zagrzebia wyjeżdżamy autostradą. Po 50 kilometrach zjeżdżamy na wąską, krętą i bardzo malowniczą drogę. I tak przez kolejnych kilkadziesiąt kilometrów górzystego terenu. Coraz wyżej, by osiągnąć siedemset metrów nad poziomem morza. Właśnie tak wysoko położona jest Plitwica. Dwulitrowy silnik HDi bez problemu radzi sobie z takim wyzwaniem. Nie czujemy nawet, że jedziemy pod górę. W silniku benzynowym musielibyśmy redukować bieg, a nasz Peugeot bez wysiłku wspina się do góry. Rośnie tylko spalanie, ale widać to wyłącznie po zużyciu chwilowym. Średnia pozostaje na tym samym poziomie, 6,6 litra. Jedyna różnica w stosunku do normalnej jazdy polega na tym, że w kabinie jest odrobinę głośniej, słychać pracę silnika.
W długiej podróży przydają się schowki. W Peugeocie 508 sporo miejsca, żeby umieścić niezbędne drobiazgi. Klimatyzowany schowek przed pasażerem jest bardzo głęboki, natomiast dość wąski. Bardzo praktyczny jest schowek w konsoli środkowej, pod podłokietnikiem. Co ciekawe, otwiera się on z boku tak, że dostęp do niego ma w zasadzie tylko kierowca. Do tego mamy pojemne kieszenie we wszystkich drzwiach. Miejsca wystarczy na małe i średnie napoje, mapy oraz inne podróżne rzeczy. Praktyczny uchwyt na napoje mają również pasażerowie tylnej kanapy, znajduje się on w podłokietniku. Na krętych, coraz bardziej górskich drogach, swoją przydatność pokazują przednie fotele z dobrym bocznym oparciem. Są nie tylko wygodne, ale i dają oparcie gdy dynamicznie pokonujemy zakręty. Nieco gorzej pod tym względem jest z tyłu. Za to żaden z pasażerów nie może narzekać na miejsce na nogi. Nawet przy 190 cm wzrostu na każdym miejscu jest po prostu wygodnie. Daje tu o sobie znać duży rozstaw osi pięćsetósemki.
Zostawmy na chwilę rozważania o samochodzie i wróćmy do Plitwicy. Jeziora te są położone wśród gór, na wapiennym podłożu, co powoduje, że mają niewiarygodnie intensywny turkusowy kolor. Liczne źródła, położone na różnych wysokościach, zasilają je w wodę. Malownicze drewniane ścieżki wiją się wśród jezior, wodospadów i skał, tworząc urokliwą całość, którą można zwiedzać od rana do wieczora i nadal ma się niedosyt. W czasie gdy my wędrowaliśmy po ścieżkach w Plitwicy, Peugeot 508 odpoczywał na pobliskim parkingu. Teren jest ogromny, dlatego najlepiej przyjechać tu wcześnie rano, kiedy nie ma jeszcze tylu turystów i poświęcić cały dzień na zwiedzanie. My przeznaczyliśmy 4 godziny, co jest absolutnym minimum, by poznać to piękne miejsce. Zmęczeni z radością przywitaliśmy komfortowe fotele pięćsetósemki i ruszyliśmy dalej. Trasa początkowa wiodła przez góry, wzdłuż granicy z Bośnią i Hercegowiną, by dojść do autostrady, którą pojedziemy do Dubrownika. Ponieważ większość drogi jechaliśmy w dół, spalanie średnie spadło nam do 6,4 litra na 100 kilometrów a komputer pokazał… 1400 kilometrów zasięgu. Później oczywiście ta liczba zaczęła spadać, ale i tak byliśmy pod wrażeniem ekonomii spalania. I tak malowniczymi drogami jechaliśmy na południe.
Autostrada kończy się 140 kilometrów od Dubrownika. I zaczyna się przepiękna, chociaż wąska i kręta droga przez góry. Pokonujemy ją prawie dwie godziny, obserwując zmieniający się krajobraz. Za szybami samochodu pojawiają się winnice. Dojrzałe grona kuszą, by je zerwać. Ruch staje się coraz większy. W końcu dojeżdżamy do wybrzeża. Jeszcze przejazd przez krótki odcinek na terenie Bośni i Hercegowiny (Polakom nie sprawdzają nawet paszportów, celnik pomachał tylko niecierpliwie dłonią – jechać! jechać!) i dojeżdżamy do Dubrownika. Dzisiaj jeszcze go nie będziemy zwiedzać, bo robi się późno. Zostawiamy naszą pięćsetósemkę na nadmorskim parkingu a sami zwiedzamy okolice. Lazurowa woda ma 25 stopni.
Dzisiaj przejechaliśmy blisko 600 kilometrów. Spalanie, sami nie wierzymy w to co widzimy, ale jeszcze spadło! To zapewne zasługa długich zjazdów z góry, które mieliśmy przez ostatnie 100 kilometrów. Aktualnie średnia wynosi 6,4 litra / 100 kilometrów. Żeby tutaj dojechać z Zagrzebia zużyliśmy mniej niż połowę baku a komputer pokazuje, że przejedziemy jeszcze ponad 800 kilometrów. Rewelacyjny wynik. Jutro ruszamy na uliczki Dubrownika. I to będzie nasz ostatni dzień pobytu w tym urokliwym miejscu. Ale o tym już w kolejnej relacji z europejskiej wyprawy 508.
Poprzednie relacje z podróży znajdziecie w tekstach:
Peugeotem 508 po Europie (część I)
Peugeotem 508 po Europie. Dzień 2: w stolicy Węgier
Peugeotem 508 po Europie. Dzień 3: w Zagrzebiu
Najnowsze komentarze