Budzisz się rano i spieszysz do pracy. Prysznic, ubranie, szybkie wyjście do samochodu, a tam… brak maski. Taka sytuacja spotkała ponad 20 właścicieli samochodów w podparyskiej miejscowości Brie-Comte-Robert. Seryjny złodziej został złapany przez francuską policję a jego tłumaczenia okazało się zaskakujące.
Brak części coraz bardziej daje się we znaki właścicielom pojazdów. Szczególnie uciążliwe są braki związane z elementami blacharskimi, potrzebnymi do napraw po stłuczkach i wypadkach. W efekcie niedoborów rośnie szara strefa a złodzieje coraz chętniej sięgają po cudzą własność, bo na rozebranych autach mogą świetnie zarobić. Zwykle po kradzieży pojazd trafia najpierw na parking, który złodziej obserwuje aby upewnić się, że w środku nie ma ukrytego urządzenia lokalizacyjnego a potem do dziupli, gdzie jest rozbierany.
Pewien młody złodziej z Francji postanowił jednak nie kraść całych samochodów a jedynie ich maski. Ten cenny element kosztuje od kilku do kilku tysięcy złotych w zależności od marki i modelu samochodu. Pomysłowy przestępca zdążył ukraść ponad 20 masek, fachowo demontując je w miejscu postoju danego auta. Jednej nocy potrafił obrobić nawet 11 aut. Zdumiona francuska policja przyjmowała zgłoszenia hurtowo i podjęła natychmiastowe działania, aby ująć sprawcę.
Monitoring oraz zeznania świadków pozwoliły na wytypowanie rabusia. Okazał się nim 21-letni pracownik pewnego warsztatu samochodowego, co tłumaczyło jego znakomitą znajomość budowy takich aut jak Peugeot 3008, Renault Megane czy Clio. Jeździł samochodem dostawczym, w kilka minut otwierał i demontował maski, które wrzucał na pakę i odjeżdżał.
21-latek przyznał się, że działał na zlecenie osób handlujących częściami blacharskimi. Jego proces rozpocznie się w czerwcu a skradzione maski wracają już do szczęśliwych z tego powodu właścicieli.
Najnowsze komentarze