Polski rynek nowych samochodów kurczy się. Martwi zwłaszcza potężny spadek zakupów przez firmy, może to być bowiem oznaka nadchodzącego kryzysu.
W pierwszej dekadzie maja zarejestrowano 7.400 nowych samochodów osobowych, o 11,6% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Dużo wyższy spadek odnotowały samochody dostawcze – 853 pojazdy użytkowe to o 29,4% mniej niż przed rokiem – podała firma Samar.
Sprzedano niespełna 7,5 tys. aut w 1 dekadzie. Ostatnio tak słaby wynik w pierwszej dekadzie maja – pomijając początek pandemii w 2020 roku – miał miejsce w 2015 roku (5.637 szt.). Pomimo tego, w pierwszej dekadzie miesiąca rejestracje samochodów osobowych na osoby fizyczne nieco wzrosły – o 5,9% – i wyniosły 2.225 szt. Spadek odnotowały natomiast firmy – 5.175 szt. tj. o 17,5% mniej niż rok temu informuje Samar.
I właśnie spadek na rynku firmowym wywołuje wśród ekspertów obawy o przyszłość motoryzacji w Polsce. To zwykle firmy oraz ich zakupy były barometrem nastrojów gospodarczych. W sytuacji, gdy zbliżał się kryzys, inwestycje w auta malały. Wydaje się, że mamy właśnie do czynienia z takim zjawiskiem. Powodem ograniczenia zakupu aut mogą być nie tylko rosnące ceny ale też niepewność co do sytuacji w przyszłości. W tej sytuacji wydatki się raczej ogranicza.
Mniejsza podaż na rynku aut nowych oznacza również zmiany wśród pojazdów używanych. Ciekawe oferty znikają błyskawicznie a ceny ciągle rosną. Dzisiaj jest to rynek sprzedającego.
Najnowsze komentarze