Po wysłuchaniu niezliczonych opowieści o wspaniałości tego modelu, legendarnym komforcie jazdy i zawieszeniu a’la „latający dywan”, w końcu udało mi się zająć miejsce za kierownicą Citroena DS. Czas na chwilę się zatrzymał a satysfakcja z jazdy samochodem z roku 1968 nie miała nic wspólnego z podróżą napakowanymi elektroniką Citroenami oferowanymi aktualnie w salonach dealerskich. Gdyby ktoś postawił przede mną wybór: jazda najnowszym, najbardziej nowoczesnym samochodem marki (daj Panie Boże nowego C5 ;-)) a DS-em, wybór byłby oczywisty: legenda, bogini, ponadczasowy i jedyny w swoim rodzaju DS.
„Kiedyś obiecałem Ci jazdę DS-em, no to wsiadaj” – zaproponował Konrad Dula, jeden z najlepszych specjalistów od renowacji Citroenów w Polsce, gdy zjawiłam się w jego warsztacie w okolicach Stargardu. Odmowa była nie do zaakceptowania. Ba! Byłby to grzech, którego nie dałoby się odkupić żadnymi cielesnymi mękami ;-)
Ustawienie właściwej pozycji wymagało wprawdzie niewielkiego nakładu siły i wprawy, ale w końcu udało się dostosować do jazdy miękki i sprężysty niczym kanapa przed telewizorem, fotel kierowcy. Ponad 30 stopniowy upał i brak klimatyzacji w samochodzie nie wróżył najlepiej, ale podczas jazdy wysokie temperatury albo przestały istnieć, albo po prostu Citroen DS ma swój mikroklimat, w którym gorąca po prostu się nie odczuwa. Poza tym uchylone szyby i otwarty, oryginalny falldach, znakomicie spełniały swoją rolę, zapewniając lekki przewiew. Pierwszej jeździe towarzyszył niewielki stres nowicjuszki i świadomość, że w tym samochodzie wszystko jest inne. Citroen DS daje znać o swojej odmienności już na powitanie, podnosząc hydropneumatyczne zawieszenie.Wyjątkowy charakter bogini na tym się jednak nie kończy. Citroen zastosował półautomatyczną skrzynię biegów, gdzie nie naciskamy sprzęgła ani przy ruszaniu, ani przy zmianie biegów, nie naciskamy… bo pedału sprzęgła po prostu nie ma. Biegi przełączamy dźwignią umieszczoną tuż nad kierownicą, która steruje hydraulicznym blokiem wybieraka biegów. Przekręcenie kluczyka i przesunięcie dźwigni zmiany biegów maksymalnie w lewą stronę uruchamia rozrusznik. Po zwolnieniu hamulca postojowego znajdującego się pod moją lewą stopą możemy ruszać w drogę.
To nie jazda, to relaks
Pierwszy bieg wrzucimy przesuwając dźwignię do przodu, dwa ruchy do siebie wrzucają dwójkę a bieg trzeci i czwarty znajdują się dalej na prawo. Po kilku kilometrach, zarówno wprawy operowania dźwignią zmiany biegów, jak i przyjemności z podróży DS-em było coraz więcej. W końcu rozpoczął się prawdziwy relaks. Citroen DS porusza się miękko, lekko się kołysze i ze spokojem pozwala rozkoszować się komfortem. Pod maską pracuje silnik o pojemności 2175 cm³ i mocy 115 KM mocy z instalacją LPG. Zmianę paliwa z benzynowego na gaz operujemy ręcznie za pomocą pokrętła pod kierownicą.
Mam wrażenie, że tu w okolicach Stargardu, czas na chwilę stanął w miejscu i w momencie, gdy wszyscy gdzieś pędzą, ja otrzymałam w gratisie dodatkowe minuty życia specjalnie na jazdę klasycznym Citroenem. Inaczej odczuwa się prędkość, nierówności, inaczej wygląda prowadzenie. W DS-ie możemy zapomnieć o bezpośredniej odpowiedzi hydraulicznego układu kierowniczego. Każdy ruch cieniutkim wieńcem kierownicy, lepiej przewidzieć ułamki sekund wcześniej. Wykonujemy skręt a podczas manewru samochód jakby wciąż zastanawiał się, czy aby na pewno warto jechać w tę stronę i przekonywał: „lepiej jeszcze się zastanów, zrelaksuj”… i reaguje z delikatnym, ale jednak opóźnieniem. Skręcanie DS-em wyostrzy również naszą pamięć i cichym tykaniem przypomni o powinności, od której odzwyczaiły nas nowoczesne samochody: jeśli włączysz kierunkowskaz, musisz go później wyłączyć, ponieważ samochód nie zrobi tego za Ciebie. Wszystko to doskonale pasuje do leniwego charakteru jazdy Citroenem DS.
Słowem „leniwe” w żadnym wypadku nie możemy nazwać hamulców hydraulicznych bogini. Zamiast tradycyjnego pedału jest niewielki przycisk, czy też „grzybek” o bardzo krótkim skoku. Początkowo zatęskniłam za zwykłym pedałem hamulca, ponieważ pod prawą stopą właściwie nie czuć ruchu. Pierwsze hamowanie było bardzo zachowawcze i napełniało mnie obawą, czy samochód na pewno się zatrzyma. Gdy już minęło dziwne wrażenie, że DS w ogóle nie zahamuje, doceniłam szybką reakcję układu hamulcowego i tym samym większe bezpieczeństwo, jakie w ten sposób zapewnił Citroen pasażerom swoich pojazdów. Sprawne hamowanie było istotne dla marki, o czym świadczy także możliwość śledzenia długości drogi hamowania przy danej prędkości, na prędkościomierzu.Citroen DS zadebiutował w roku 1955. Od samego początku wyglądał jak pojazd z innej planety i właściwie wciąż sprawia takie wrażenie. Z jednej strony pokraczny, ale z drugiej ma w sobie coś wspaniałego. Niepowtarzalny design oraz technologia, która wyprzedzała swoją epokę przyciągnęła w dniu premiery aż 12.000 chętnych na zakup samochodu. Klientom nie przeszkadzała nawet wygórowana cena, która wynosiła wówczas 930 000 franków. DS był tak znakomitą konstrukcją, że przyciągał klientów jeszcze przez 20 kolejnych lat, zanim CX na dobre zastąpił model w gamie.
Ile obecnie trzeba zapłacić za DS-a?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Kiedy mówimy „Citroen DS” mamy na myśli zazwyczaj dwie wersje pojazdu: model z pojedynczymi lub podwójnymi lampami, ale francuska marka wprowadziła na rynek mnóstwo wersji, serii i wariantów, różniących się silnikami, wnętrzem, wyposażeniem a czasem jedynie drobnymi niuansami. Zupełnie inaczej wyceniany jest najbogatszy wariant Pallas a inaczej pozbawiony wszelkich wygód i części technologii DS-a, model ID, choć i te potrafią osiągać coraz wyższe ceny.Samochód, którym odbyłam krótką jazdę testową pochodzi z roku 1968 i jest jednym lepiej wycenianych egzemplarzy na rynku pojazdów zabytkowych ze względu na ciekawe zestawienie starego wnętrza auta z nowoczesnym układem napędowym i nowym nadwoziem. Silnik o pojemności nieco ponad 2100 cm3 i mocy 115 KM daje dość dobre osiągi, a wnętrze z deską rozdzielczą wykończoną w nierdzewce i chromach oraz z poziomym prędkościomierzem, który w kolejnych pojazdach zastąpiono okrągłymi zegarami, jest naprawdę piękne. DS w tym zestawieniu znajdował się w produkcji zaledwie przez 8 miesięcy i jest wyceniany na ok. 50 tys. euro. Cena dotyczy pojazdu w niezbyt doskonałym stanie przeznaczonego do dalszej renowacji. Wersje, które pojawiły się później mogą być nawet o połowę tańsze. Wszystko zależy też od wersji, rocznika, stanu pojazdu oraz dokumentacji, jaką posiada właściciel. Na DS-a do remontu trzeba przeznaczyć minimum 8 tys. euro, „jeżdżący” samochód można znaleźć za ok. 14 tys. euro.
Jeśli zdecydujemy się na zakup Citroena DS, niewątpliwie staniemy się posiadaczami cząstki legendy Citroena. Pojazd odwdzięczy się komfortem i na pewno nie pozostanie niezauważony na drodze, w pozytywnym znaczeniu oczywiście. Moja krótka jazda skupiła mnóstwo uśmiechów, podniesionych w górę kciuków oraz ogólnej życzliwość kierowców, którzy patrzyli na zabytkowego Citroena bardziej łaskawym okiem i ustępowali pierwszeństwa jakby chętniej niż zwykle.
Tekst, zdjęcia: Małgorzata Kozikowska
Wsparcie merytoryczne: Konrad Dula
Najnowsze komentarze