Przez ostatnią dekadę Renault udowadniało, że elektromobilność nie musi być nudna. Przez przeszło dekadę w hiszpańskich zakładach marki powstawał pozbawiony rozsądku miejski elektryczny pojazd, któremu zdecydowanie bliżej do skutera niż pełnoprawnego samochodu. Dziś ceny używanych egzemplarze – co ważne, z baterią na własność – to wydatek od 20 tysięcy złotych. Bardzo zbliżoną kwotę kosztują dziś skutery renomowanych marek.
Pomysł inżynierów Renault był nad wyraz prosty. Chcieli stworzyć możliwie kompaktowych rozmiarów miejski pojazd o napędzie elektrycznym. Możliwie tani i możliwie lekki. Najczęściej w mieście podróżujemy sami, lub z jednym pasażerem – w obliczu takich danych powstała koncepcja układu siedzeń 1+1, zrezygnowano ze wszelkich dodatkowych elementów jak radio czy klimatyzacja – w bazowej odmianie Twizy nie ma nawet bocznych drzwi. Kosmicznie narysowane nadwozie mimo słusznego wieku prezentuje się na wskroś nowocześnie, wykonane zostało z tworzywa i kompozytów co gwarantuje nie tylko niską masę, ale również brak problemu z korozją. O czystość wąskiej przedniej szyby dba pojedyncza wycieraczka. Sporą bolączką dla niektórych użytkowników jest widoczność do tyłu, zawsze można się jednak nieco wychylić by bez problemów zaparkować ten niewielki pojazd.
Wnętrze jest minimalistyczne, zaprojektowano je tak aby było wytrzymałe i odporne na czynniki atmosferyczne – przeto wiele z Twizy nie ma drzwi. Siedziska są plastikowe i wystarczająco wygodne na miejskie eskapady. Obsługa przyrządów pokładowych jak w każdym Renault jest prosta i intuicyjna, czytelność cyfrowych wskaźników wzorowa – tylko w słoneczne dni możemy mieć małe trudności. Wnętrze pozostawionego na pełnym słońcu Twizy rozgrzewa się niemiłosiernie – taka jest niestety cena plastikowych siedzeń odpornych na wilgoć. Ilość miejsca dla kierowcy jest w sam raz, także dla osób wysokich – nie możemy tego powiedzieć o miejscu pasażera, gdzie wymagana jest pewna zwinność aby zając w ogóle miejsce.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów Renault
Prostotę konstrukcji zdradza chociażby widoczne zawieszenie kół. Przy tylnej osi zainstalowano silnik elektryczny o wydawać by się mogło śmiesznie niskiej mocy 17 KM i momencie obrotowym na poziomie 57 Nm. Pamiętajmy jednak o masie własnej Twizy nie przekraczającej 500 kilogramów. W efekcie przemieszczanie się po mieście odbywa się sprawnie i bez obaw o blokowanie ruchu innych samochodów. Niewielka bateria zgodnie z katalogowymi zapewnieniami producenta wystarczała na pokonanie około 100 kilometrów, w praktyce użyteczny zasięg to 70-80 kilometrów – co nadal powinno wystarczyć do załatwienia codziennych spraw w mieście czy na dojazdy do pracy w centrum. Oczywiście po latach stan baterii w każdym egzemplarzu trzeba ocenić przed zakupem indywidualnie. Co więcej, Twizy ze sprawnym akumulatorem z domowego gniazdka naładujemy w niespełna cztery godziny.
Zobacz: Wiadomości wyłącznie na temat Renault. Codziennie!
Z praktycznego punktu widzenia w polskich realiach całoroczna eksploatacja Twizy wydaje się pomysłem co najmniej odważnym. O ile jazda latem potrafi sprawić sporo frajdy, mimo twardego zawieszenia, o tyle osobiście nie wyobrażam sobie jazdy zimą po oblodzonej drodze takim urządzeniem.
Dostępność części zamiennych nie jest problemem, większe hurtownie motoryzacyjne z łatwością zorganizują wszelkie potrzebne elementy w rozsądnych cenach – z wyjątkiem oczywiście akumulatora, który koniecznie powinniśmy zweryfikować przed zakupem.
Zobacz oferty używanych Renault Wizy
Najnowsze komentarze