Peugeot 307 był swego czasu jednym z najpopularniejszych i najchętniej wybieranych samochodów na rynku wtórnym w Polsce a i dzisiaj bywa chętnie kupowany. Powodów tego stanu jest wiele. Auto jest pojemne, wygodne, ma trwałe wnętrze. Nic więc dziwnego, że jeżdżą nim nie tylko użytkownicy indywidualni ale też taksówkarze, którzy bez problemu osiągają przebiegi po pół miliona kilometrów i więcej. Szczególnie z dobrymi i trwałymi silnikami, jak na przykład 1.6 HDi 90 KM. Peugeot 307 jest też synonimem niedrogich części zamiennych i łatwej ich wymiany.
Dawno też ma za sobą choroby wieku dziecięcego a za porównywalne pieniądze nie kupicie tak dobrze wyposażonego auta z Niemiec czy Japonii, o roczniku nawet nie wspominając. Jeden z naszych Czytelników przygotował dla Was bardzo obszerny a wręcz wyczerpujący materiał o swoim Peugeot 307. Poczytajcie.
Niezwykła reklama Peugeot 307 “Zazdrość”
https://youtu.be/xITvLYSSIQI
Zawsze jeździłem Francuzem
Od zarania dziejów, z małymi wyjątkami, zawsze miałem styczność z wyrobami francuskiej motoryzacji. Konkretnie, z jedną z jej marek, a mianowicie z produktami Peugeota.
Po krótkiej przygodzie związanej z wytworem czysto polskiej motoryzacji szumnie zwanej Syreną 105 L oraz „podarowaną” przez „przyjaciół” zza Buga (w zamian za miliony par butów… do podzelowania, jak głosił popularny dowcip) Warszawą 223 i kilkoma „wypaczeniami” typu Volkswagen Golf I i II, oraz wyrobami włosko-polskiej licencyjnej kooperacji ponumerowanych kombinacją literowo-cyfrową – 126p, 125p oraz Polonez udało mi się dzięki znajomości… kolegi (którego to kolegi kolega miał na zbyciu po wujku), nabyć w „super (do remontu i „małych” poprawek lakierniczych) stanie” pierwszy porządny, wygodny oraz wyposażony w prawdziwe i „niezakluczone” na amen, jak pojazdy niemieckopodobne „resory”, pojazd, który oprócz Lwa na grillu… zyskał miano od nazwiska założyciela fabryki – Peugeot 305 GLD z ciekawym silnikiem diesla, zespolonym w jednym bloku wraz ze skrzynką biegów.
Ten genialny w swej konstrukcji silnik miał tylko jedna wadę… Wymiana oleju oraz jego filtra musiała odbywać się co 5.000 km z powodu smarowaniu tym samym olejem zarówno silnika jak i skrzyni biegów. W dzisiejszych czasach i przy obecnej jakości olejów zapewne udałoby się wydłużyć okresy między wymianami, ale w okresie głębokiej komuny, ani jedno, ani drugie nie było możliwe! To od niego zaczęła się moja przygoda z francuską motoryzacją, potem było jeszcze, bardzo krótko, 205 GTI z silnikiem 1,9 l w benzynie, ot… takie małe i tanie „Porsche” dla ubogich. Jeżeli zapytacie dlaczego dla ubogich odpowiem, że w tamtych czasach tylko Marylę Rodowicz było stać na prawdziwe (dzisiaj zresztą też, no może doszło od klubu posiadaczy jeszcze paru „dziennikarzy-celebrytów”), a to dawało pewność, że nikt (powtarzam – NIKT) poza nią, nie był w stanie mnie dogonić.
Dobre czasy się skończyły za przyczyną dzieci, które to, zawładnęły naszym światem na parę ładnych lat. Dostałem nakaz sprzedaży od „instancji wyższej” (czytaj: żony), która stwierdziła, że dzieci muszą mieć ojca w domu, a nie na cmentarzu, jakby była w tym jakaś różnica!
Peugeot 405, Peugeot 306 oraz inne
Żeby nie zatracić słowiańskiego ducha walki oraz ścigania, następnym pojazdem w rodzinie została 405 GLDT, która to pod płaszczykiem skromnego, ale nieprzeciętnej urody oraz wygody sedana, skrywała silnik 1,8 Turbo o mocy 90 KM i zasuwała aż miło i to w dodatku na tanią i wszędzie dostępną ropę! Po niej nastąpił skromny upadek, w dodatku dość kosztowny (do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego „degradacja” o 99 numerów w skali Peugeota musiała aż tyle kosztować), bo pod nasze strzechy, prosto od dealera, trafiła benzynowa 306-tka XN z silnikiem 1,4 l, 75 KM, służąca za materiał poglądowy na tej stronie jako eksponat do pokazania, że samemu można wiele zrobić z samochodem, jeżeli ma się o nim pojęcie i zna się jego aktualne „problemy zdrowotne” oraz potrafi, w odróżnieniu od NFZ-tu i ministra zdrowia, pomóc, zaradzić lub wyleczyć. I tak już została na 16 wspaniałych, okraszonych miłymi wspomnieniami oraz bezawaryjnymi podróżami lat.
Kupiłem Peugeot 307 SW
Teraz, od kilku lat jest z nami jej następca… czyli 307. Porównując 306-tkę z roku 1997 z 307-ką wyprodukowaną w listopadzie 2004 roku nie da się nie zauważyć ogromnego skoku… „cywilizacyjnego” wykonanego przez producenta, czasami mocno wkurzającego, np.: wyświetlając na umieszczonym centralnie wyświetlaczu wielofunkcyjnym komunikat: Remote control battery low, co wydaje się być dziwne, że wie lepiej ode mnie, czego potrzebuje i jeszcze na dokładkę o tym napisze, włączy „piszczka” i się domaga jak żona nowych butów, ale ogólnie rzecz ujmując, da się z tym żyć, mimo, żem człek nie przyzwyczajony do poganiania i wykonywania poleceń, nawet tych od „instancji wyższej”!!!
Jak na test samochodu używanego przystało, trzeba przedstawić auto, napisać co ma, co by jeszcze się w nim przydało posiadać oraz ogólne odczucia jego właściciela. Z góry zaznaczę, że obiektywizmu po mnie, jako miłośniku marki nie należy się zbytnio spodziewać, ale… mogę obiecać, że rzetelnie opiszę zalety (same) i wady (nieliczne). Muszę jeszcze dodać, że wybór padł na model przed liftem, bo najbardziej przypomina pierwowzór, jakim był Promethee concept z 2000 roku, który wpadł mi w oko i do dzisiaj tam siedzi. W polifowym nie podoba mi się mordka lwa zamieniona w paszczę rekina, ale to nie znaczy, że polift jest gorszy, ot taki gust i widzenie świata, a o nim podobno się „nie dyskutuje”, choć, jak pokazuje historia, niejedna wojna wybuchła właśnie z powodu rzekomego nie dyskutowania w tym temacie.
Serce Peugeot 307 SW – trwały i niezawodny silnik
Więc zacznę od prezentacji „serca” samochodu, bo to ono sprawia, że chce się w dzisiejszych czasach w ogóle wychodzić z domu. No cóż…podpowiem, że dla takiej frajdy, wygody i „odrobiny” adrenaliny – warto!
A tą, Peugeot 307 SW, określony jako kombi rekreacyjne w specyfikacji producenta, dostarcza w dużej dawce, posiadając silnik typu EW10J4 tj.: dwulitrową (1997 ccm), szesnastozaworową, o dwóch wałkach rozrządu, benzynową jednostkę o mocy 136 KM, którą to moc uzyskuje przy 6000 obr/min. Maksymalny moment obrotowy wynosi 190 Nm przy 4100 obr/min pozwala na osiągnięcie 100 km/h w czasie 9,9 sekundy, co przy wadze 1.430 kg (pojazd gotowy do drogi) daje całkiem miłe wrażenia. Auto osiąga prędkość maksymalną 205 km/h (wg GPS-u), a to wystarczający powód by jednak zwlec się z wyra, wyjść z domu i zasiąść za pokrytą skórą kierownicą.
Coś musi przenieść tą moc na koła i dlatego do samochodu została przydzielona ręczna skrzynka biegów, o pięciu przełożeniach do przodu + wsteczny, do której w fabryce wlano 1,9 litra oleju przekładniowego – dodam, że kontroluje się jego poziom co 60.000 km i nie wymienia. Chyba, że nastąpi jej awaria ;-)
Pojemność miski olejowej silnika to 4,25 litra oleju (Uwaga – ważne – różnica pomiędzy poziomem min a max na bagnecie oleju to 1,7 litra!), który należy wymieniać co 30.000 km, ale kto by ich tam słuchał – 15.000 km wydaje się być dobrym kompromisem dla kieszeni właściciela oraz dla dobrego samopoczucia silnika. Zalecany przez fabrykę olej, to półsyntetyk 10W40, ale kto by ich tam znowu słuchał – pełen syntetyk 5w40 jest znacznie lepszy, więc dlaczego nie podarować mu czegoś dobrego? Tym bardziej, że samochód będzie z nami jeszcze parę ładnych lat (patrz poprzedni 306).
Dane techniczne EW10J4
Silnik EW10J4 to rzędowa czterocylindrowa 16 zaworowa jednostka z dwoma wałkami rozrządu napędzanymi przez ząbkowany pasek rozrządu, z samoregulacją hydraulicznych popychaczy zaworowych, posiada system wtrysku wielopunktowego Magneti Marelli typu MMDCM 4.8P. System steruje wtryskiem i zapłonem głównie na podstawie informacji o ciśnieniu powietrza wlotowego oraz czerpie informacje z obrotów wału korbowego silnika. Jest to sekwencyjny wtrysk wielopunktowy z zaprogramowanym czasem otwarcia 4 wtryskiwaczy elektromechanicznych na podstawie tzw. map wtrysku (kartografia).
Zapłon mieszanki paliwowo-powietrznej realizowany jest przez scalony elektroniczny zapłon statyczny typu bliźniaczego oraz wyprzedzenie kartograficzne. Cewkę zapłonową, modułową, typu SAGEM BBC 2.2 , umieszczono pomiędzy wałkami rozrządu bezpośrednio na świecach zapłonowych (EYQUEM – RFN 52 HZ{A157} lub RFN 52 HZ3A{A100} – ta druga, moim zdaniem, lepsza w naszym… sorry, ale klimacie), więc dla ułatwienia odpada wymiana kabli wysokiego napięcia, o czym namiętnie piszą „snafcy” tematu, doradzając na wszystkich forach, gdy samochód nie chce „chodzić” na LPG. Sterowanie przepustnicą odbywa się za pomocą „elektrycznego pastucha” ;-) czyli przewodem elektrycznym
I tutaj mała dygresja, dzięki emitowanej kiedyś w radiowej Trójce reklamie hybrydy Toyoty… ma to być u japończyków przełomem technologicznym (sic!). Według pana Zientarskiego, przełom technologiczny jest wtedy, gdy czegoś nie ma, bo to czego nie ma nie może się zepsuć. Wniosek jest prosty: mechaniczna linka sterująca dodawaniem gazu nie zepsuje się nigdy, bo jej tam nie ma. Ehhh, ci „eksperci” motoryzacyjni… czysta rewelacja. Tak właśnie wygląda urabianie słuchacza, oglądacza i czytelnika na każdym poziomie. Najgorszym jednak wydaje się być fakt, że wyprani z instrumentu służącego do myślenia mieszkańcy kraju-raju, dają się tak łatwo i lekko robić w wała! Wieloletnie pranie mózgu przez „ekspertów” i „dziennikarzy” wszelkiej maści… przynosi, niestety, owoce. A „po owocach ich poznacie” – jak mówi Biblia Tysiąclecia.
Zacytuję małą ciekawostkę – producent tego motoru, zamontowanego w Peugeot 307, chwali się takim sloganem: „UWAGA: silnik jest w stanie spełnić przyszłe normy zanieczyszczenia środowiska” Zapewne dlatego, że został wyposażony w zawór EGR (Exhaust Gas Recilculation). Co, moim zdaniem, jest kolejną głupią pogonią za ekologicznym ale trochę siłowym podejściem francuskiego producenta do „ochrony środowiska” i walki z „ociepleniem klimatu”, oraz – co chyba jest ważniejsze dla użytkownika – szkodliwe dla silnika! Dlaczego szkodliwe? Ano dlatego, że jak widać po skrócie angielskiej nazwy EGR to nic innego jak recylkulacja spalin, a jako, że te spaliny są „wysyłane” do kolektora ssącego, nic dobrego z tego nie może wynikać. Wygląda to mniej więcej tak: zawór EGR łączy oba kolektory ssący i wydechowy. Jego otwarcie sterowane jest przez elektrozawór EGR, który z kolei obsługiwany jest przez kalkulator kontroli silnika otrzymujący informacje z czujników: temperatury płynu chłodzącego silnik, prędkości obrotowej wału korbowego (obr./min.) oraz jego obciążenia. Gdy zawór jest otwarty, to droga z kolektora wydechowego do ssącego jest otwarta jak wrota stodoły.
Po co to wszystko? Ano po to, żeby ograniczyć ilość tlenków azotu w spalinach. Oznacza to tyle, że zamiast czystego powietrza do silnika dostają się też spaliny, co jak wiadomo nie wpłynie korzystnie na jego osiągi. Najlepszym wyjściem jest by do kolektora ssącego dostawał się czysty tlen i paliwo, normalnie dostaje się do niego powietrze, innego wyjścia nie mamy, bo żaden z producentów silników nie wymyślił „machiny”, która z powietrza wyodrębni sam tlen, a dostarczanie tam gazów wylotowych jest w czystej postaci poronionym „ekologicznym” pomysłem! Zapewne, by poprawić stan katalizatora, oraz tego co z niego się wydobywa, dodano elektryczną pompkę która ma za zadanie wtłaczać do katalizatora powietrze do czasu, aż silnik osiągnie wymaganą temperaturę pracy… ot, takie masło maślane.
Dla mocy zapewne lepiej by było, gdyby tego ustrojstwa nie było… bo z 10 KM z Peugeot 307 uleciało. Mało tego, ten słynny EGR ma służyć zmniejszeniu zużycia paliwa! W takie rzeczy trudno jest uwierzyć, nawet jak się grało w statki na fizyce w podstawówce, ale marketing producenta nie tylko do takich głupot jest gotowy się posunąć. Najważniejsze jest, by potencjalny klient, któremu Al Gore wraz z kumplami z Greenpeace już wcześniej, za pomocą telewizyjnych programów „eko” oraz wielokrotnie powtarzanych eko-opowieści zrobili wodę z mózgu. Tak urobiony człek zawsze jest zdolny zapłacić więcej, za każdy ekodrobiazg, by ratować planetę. Co ciekawe, cała ludzkość swą działalnością jest w stanie wykrzesać tylko 3% gazów „szkodzących” matce ziemi. Dlaczego nie mówią o tym w szkołach dzieciom? Zapewne po to, by umarły jako nieświadomi niczego dorośli, płacący, jak za zboże, za każdą eko-bzdurę, bo tylko śmierć w pełnej nieświadomości daje pełnię szczęścia. Zresztą, jak widać po mieszkańcach kraju-raju, nie tylko śmierć, jest potwierdzeniem tej tezy :-) No dobrze, wiecie już, że ekologii nie lubię.
Instalacja gazowa w Peugeot 307
Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że po paru miesiącach od zakupu z Niemiec, samochód został zagazowany… z powodu chciwości i fiskalizmu panujących nam łaskawie rządzących, obiecywaczy wiecznej szczęśliwości.
System zasilania LPG to fajne rozwiązanie od BRC, sprzedawana przez prężnie się rozwijającą polską firmę Czakram – kompletnie bezproblemowa, samoadaptująca się instalacja Sequent 24.11 z najnowszym i zarazem najnowocześniejszym systemem sekwencyjnego wtrysku gazu w fazie lotnej. Warunkiem poprawnego działania instalacji LPG jest nienaganne, wzorcowe i perfekcyjne działanie instalacji wtryskowej i zapłonowej samochodu. Adaptacja polega na zaadaptowaniu sygnałów z wtryskiwaczy benzynowych przez centralkę gazową, po ich odpowiednim przetworzeniu dla wtrysków gazu.
Zasada jest prosta – system samochodu musi działać perfekcyjnie by tak samo mógł działać system gazowy, a nie odwrotnie. Być może czytających nurtuje pytanie dlaczego tak późno zabrałem się za zagazowanie i dlaczego akurat BRC??? Ano dlatego, że musiałem się doczytać, poszperać, zapytać o warunki gwarancji, upewnić na 300%, wybrać oraz zapłacić za montaż – wszystko to zajęło po prostu sporo czasu.
Przekonała mnie jedna z funkcji jaką posiada ta instalacja, a mianowicie: VSR – funkcja pozwalająca na dotrysk małej dawki paliwa podczas jazdy na LPG. To chroni wtryskiwacze. Żeby nie było tak różowo, trochę problemów było na samym początku jazdy na gazie, ale okazało się, że winę za moje zszargane nerwy ponosiła wadliwa listwa wtryskowa LPG, wymieniona na gwarancji i… problem był≥ z głowy.
Od tej pory nie ma żadnych dziwnych rzeczy typu zapalona, pomarańczowa kontrolka silnika check engine oraz napis z wyświetlacza: Antypollution system fault. Od tego czasu, jedynym komunikatem dźwiękowym jest piszczek (nie mylić ze znanym panem uprawiającym piłkę kopaną) informujący o końcu gazu w zbiorniku. Skoro już jestem przy gazie, to trzeba wymienić, z czego składa się instalacja LPG. W skład zestawu BRC wchodzi kalkulator sterujący Sequent 24.11, reduktor Genius MB, listwa wtryskowa LPG, elektrozawór LPG (do realizacji wolnych obrotów), wielozawór EUROPA, wskaźnik poziomu gazu w butli wraz z przełącznikiem rodzaju pracy oraz filtr fazy lotnej (puszkowy) i najbardziej wkurzający element instalacji gazowej – emulator stanu benzyny w zbiorniku.
To ustrojstwo żyje własnym życiem, komputer silnika liczy zużycie paliwa nawet podczas jazdy na gazie i stąd wychodzą różne dziwne rzeczy, np. zapalająca się kontrolka rezerwy. Po zatankowaniu 5 litrów benzyny okazuje się, że jest jej jeszcze pół zbiornika. Emulator „kasuje” i ustala poziom po ok. 8 minutach od wyłączenia silnika, z tym że robi to raz tak, a raz inaczej.
Na forum poświęconym 307 wyczytałem, że wystarczy zmienić miejsce zasilania emulatora z „+” pompy paliwa na „+” przy gnieździe zapalniczki… ale jeszcze tego nie sprawdzałem. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś po teście Peugeota 301 z LPG od BRC. Ale jednak nie. Po prostu zanim zacznę grzebać przy emulatorze chciałbym wiedzieć na pewno, czy warto tracić czas i się niepotrzebnie męczyć. Zbiornik LPG ma pojemność 42 litry, ale w celu zachowania poduszki powietrznej, rzeczywista ilość gazu jaką można zatankować, to 34-36 litrów LPG… i tutaj rodzi się następny problem związany z tankowaniem… Czemu na różnych stacjach raz wchodzi więcej raz mniej – nie wiem.
W końcu ma to być test używanego Peugeot 307, a nie stacji LPG. Choć szlag trafia, gdy jest się nabijanym w butelkę, zamiast gazem do pełna. Tutaj, przy okazji, mogę podać wyniki innego testu, a mianowicie testu okolicznych stacji z LPG. Warunkiem zdania testu jest jak największa ilość kilometrów przejechanych na tej samej ilości zatankowanych litrów. W mojej okolicy występują trzy wielkie koncerny w tym dwa światowe, a co! Shell x 2, BP, Orlen x 2 oraz dwie prywatne stacje, na których można zatankować tylko LPG, z czego jednej jeszcze nie sprawdzałem, bo jest położona przy myjni bezdotykowej – raz, że jest daleko, dwa – myjnia ma tryliardy programów (z czego jedenaście milionów do mycia felg), które niezbyt dobrze myją w odróżnieniu od myjni na BP lub podobnej, z pięcioma programami, za to bliżej domu.
Celująco ten test zdała stacja z najdroższym gazem – Shell na 34 litrach gazu 352 km! Reszta, czyli BP – 279 km, prywatna – 335 km, Orlen – 263 km. Co ciekawe połączenie 1/2 zbiornika z Shella i 1/2 z tej prywatnej zaowocowało 376 km! Jak powszechnie wiadomo, sukces zależy od odpowiedniej mieszanki propanu z butanem, ale w Polsce nikt nie normuje składu tej mieszanki w przypadku LPG.
Na jakim gazie jeździ się lepiej?
Jest ogólnie określony status, co ma w niej być, ale dlaczego na gazie holenderskim lub niemieckim (mimo, że też pochodzi od Rosjan… może dlatego, że oni mniej płacą Putinowi, bo mają lepszych negocjatorów niż nasi), da się przejechać dużo więcej km… odpowiedź, dla laików, nadal pozostanie zagadką (dla mnie, niestety nie, ale… prorokom zawsze najciężej jest we własnym kraju).
Peugeot 307 – spalanie gazu i benzyny
Dodam tylko, że próby przeprowadzałem podczas tzw. jazdy „dookoła komina”, czyli 95% w mieście i pobliskich okolicach. W „trasie” (75 km w jedna stronę :-)) nie ma problemu by samochód zadowolił się średnio 7,8 litrami gazu na 100 km z włączoną klimatyzacją, bez większych starań z mojej strony. W zeszłym roku udało mi się zejść do wartości 6,4 l/100 km (która jest wartością zbliżoną do podanej w instrukcji obsługi przez producenta – 6,6 litra na trasie), ale to jest męczarnia, bo weź tu wytrzymaj i jedź obwodnicą Trójmiasta nie przekraczając 100 km/h! Czyste wariactwo! Tym bardziej, że przy szybkości 150 km/h z czterema osobami na pokładzie i walizkami (bez względu na to czy to walizki… o kształcie starych walizek czy „szmaciane” nowoczesne torby podróżne) w bagażniku potrafi się zadowolić tą samą ilością paliwa, czyli 7,8 litrami na 100 km. Odpowiedź nasuwa się sama… lepiej pędzić ile się da, koszta są takie same… zaś frajda nieporównywalna, ale nie róbcie tego sami w domu.
Spostrzegawczy czytelnicy zapewne odkryli, że ilość LPG nie odbiega od zużycia benzyny. I dobrze, bo praktycznie niczym się nie różni, poza składem i konsystencją. Samochód potrzebuje w warunkach zimowych 680-800 metrów, by już przełączył się na tańsze zasilanie LPG, więc zwrot kasy wydanej na montaż i zakup instalacji zbilansował się po około 7 miesiącach. Dodam, że uruchomienie zawsze odbywa się na benzynie, niezależnie od temperatury jaką w chwili zapalania ma ciecz chłodząca silnik. W przypadku ciepłego silnika(70-90 stopni) przełączenie odbywa się w czasie, gdy tylko puścimy kluczyk i damy mu szansę by powrócił do drugiego położenia w stacyjce, wciśniemy sprzęgło, by wrzucić pierwszy bieg… i już jesteśmy na gazie, czyli zanim zdążymy dobrze ruszyć.
Peugeot 307 SW Premium został pomyślany jako samochód 7-miejscowy dla „leniwców” i nie mam tutaj na myśli tych sympatycznych, wiecznie śpiących zwierząt, tylko ich czasami mniej sympatyczną… ludzką odmianę.
Wygoda, komfort, użyteczność Peugeot 307
Wszyscy wiedzą, że w Polsce obowiązuje całodobowa jazda na światłach mijania… Zapewne ustawodawcy nie wiedzieli, mało tego, nie przewidzieli, że będzie coś, w tym przypadku Peugeot 307, który będzie sam wiedział, kiedy trzeba je zapalić. No cóż, nie pierwszy to przypadek, w którym samochód jest mądrzejszy od naszych posłów, senatorów oraz pą prezydą, który musiał ten oraz wiele innych durnowatych pomysłów, zapewne z bulem, przyklepać własnym podpisem. Kolejnym przykładem jest wskaźnik poziomu oleju silnikowego umieszczony w liczniku kilometrów oraz automatyczne wycieraczki dostosowujące się do ilości opadu, jak i prędkości z jaką się poruszamy. Nie można, broń Boże, zapomnieć o bardzo wygodnych, kubełkowych siedzeniach pasażera i kierowcy, wraz z podłokietnikami, regulowanych na wysokość, z bardzo zmyślnymi małymi schowkami np. na klucze do garażu.
Tylne siedzenia w Peugeot 307, osobne dla każdego z zasiadających, można dowolnie (dowolność – oczywiście w ramach wymyślonych przez producenta) konfigurować lub bez problemu i wysiłku usunąć z wnętrza. Szkoda, że nie można złożyć, tak jak w niektórych modelach 206, oparcia przedniego siedzenia pasażera na siedzisko, ale na szczęście można je rozłożyć jak do spania i dzięki temu, można zmieścić ładunek nieprzekraczający szerokości 50, wysokości 43, oraz długości 289 cm bez konieczności kombinowania czym by tu podwiązać klapę bagażnika. Pozostałe wymiary przestrzeni bagażowej to: 101,5 cm pomiędzy tylnymi nadkolami(trochę mniej niż w 306, bo tam było 112 cm – dzięki innej konstrukcji tylnej belki), 148 cm po złożeniu tylnego siedzenia oraz 190 cm do końca bagażnika po jego całkowitym wymontowaniu (siedzenia, nie bagażnika).
Tym samym możliwości przewozowe oraz upychania ładunku wzrastają, w porównaniu z konkurencją, niebotycznie. Super pomysłem jest wspomaganie elektryczno-hydrauliczne kierownicy, bardzo mocne podczas turlania się po parkingu, a bardzo słabe i dające duże wyczucie drogi oraz tego co dzieje się z napędzanymi kołami podczas szybkiej jazdy autostradowej.
By zadowolić matki z małymi dziećmi, które z roztargnienia zapomniały umocować fotelik dla swej pociechy w mocowaniach typu Isofix znajdujących się w siedzeniu po prawej stronie oraz skrajnych tylnych fotelach w desce rozdzielczej zamontowano schowek przed pasażerem, do którego bez większego wysiłku mogą, by nie dostać mandatu za „niemanie” fotelika, schować swoją pociechę – do roku życia dziecka, oczywiście. Gdyby jednak coś się nie chciało zmieścić, zawsze można „rozkręcić” dziecko na części zamienne i poupychać je w kieszeniach znajdujących się we wszystkich czterech drzwiach, w tych z przodu zmieści się 1,5 litrowa butelka PET i jeszcze około 0,8 kg „Michałków z Hanki” luzem, bo przecież dzieci, nawet rozkręcone na części, uwielbiają słodycze.
Peugeot 307 i bezpieczeństwo, także dzieci
Zapewne po to, by zapewnić wygodę rozkręconym dzieciom, zastosowano w tej wersji 4 poduszki (w tym dwie w oparciach przednich foteli) powietrzne (pasażera można wyłączyć kluczykiem na tunelu środkowym, pomiędzy siedzeniami) oraz 2 kurtyny powietrzne chroniące głowy osób przebywających w pojeździe. By zapewnić odpowiedni klimat, zastosowano klimatyzację (w wersji po ljftingu – dwustrefową, tylko po co?, skoro zostawili jeden centralny czujnik klimy i temperatury na cały pojazd?, zapewne po to, by lepiej (?) prezentował się wyświetlacz klimatyzacji, dając złudzenie, że zarówno kierowca jak i pasażer mają coś do gadania), oraz szklany dach, który bardzo podoba się romantycznym (lubiącym oglądać gwiazdy podczas jazdy) mamusiom… rozkręconych dzieci.
Tym mniej romantycznym, można go zasłonić elektrycznie zasuwaną roletą, gdyż z niepokoju o rozkręcone dzieci nie będą w stanie dostrzec niczego ;-) Na szczęście Peugeot 307 nie został pomyślany jako samochód dla palaczy, popielniczka z przodu, w konsoli, zmieści tylko kilka opakowań po mlecznej kanapce, która wpada pomiędzy posiłkami. Druga na końcu tunelu, dostępna dla siedzących w drugim rzędzie, jest dużo lepsza, bo większa. Są co prawda dwa gniazda do zapalniczek (jedno w tunelu środkowym, drugie po lewej stronie przy tylnym oknie bagażnika), ale zapalniczki seryjnie nie zostały zamontowane… i dobrze, bo palaczy nie cierpię!
Za to turystyczna lodówka bardzo się ucieszy z umiejscowienia drugiego gniazda. Bez problemu możemy z niego także napompować materac, gdyż po złożeniu siedzeń drugiego rzędu można we dwoje, spokojnie, korzystając z w/w materaca przespać się w samochodzie. Niefortunnym wydaje się pomysł na umiejscowienie wnęk na puszki z napojami tuż obok dźwigni hamulca ręcznego, ani to wygodne, ani ergonomiczne i niespecjalnie praktyczne.
Peugeot 307 – opony i felgi
Na początku, w tytule porównałem 307 do TGV, więc trzeba napisać, że 16” aluminiowe koła zostały obute w opony o rozmiarze 205/55/R16 japońskiej firmy Yokohama i muszę powiedzieć, że jazda na nich jest taka, że można się oblizywać ze smakiem, jak po mlecznej kanapce, która wpada pomiędzy posiłkami, a opakowania po niej, do popielniczki. Są ciche do 160 km na godzinę, a trzymają się „asfaltowych” dziur, zwanych w kraju-raju drogami (jeżeli dziwi Was dlaczego stale czepiam się polskich dróg – nie mylić z filmem o tym samym tytule! – to najszła mnie taka refleksyja – na jednym ze zdjęć, z roku 2013, widać 307 zaparkowaną przy nowym (zapewne „ufundowanym” przez jUnię) słupie wskazującym przejście na plażę w Ostrowie, a na nim właśnie widać „asfalt” jeszcze ten, który zapamiętałem gdy pierwszy raz z Tatą szedłem pieszo (!) z Ostrowa do Jastrzębiej Góry w wieku 6 lat.
Wiem, że to niemożliwe, by ludzie żyli tak długo lub jeszcze cokolwiek pamiętali w moim wieku, ale to w końcu droga łącząca nasze nadmorskie „kurorty”, więc jak tu nie kląć? Tym bardziej, że drogę z Władysławowa na Hel zrobiono jako tako, zapewne z powodu ukazu byłego priezidienta – wiecie, tego co to zatańczy i zaśpiewa oraz pojeździ na rowerze na zapadającej się obecnie miejscami ścieżce rowerowej, na one czasy szeroko opisanej i obfotografowanej wraz z głównym bohaterem przez usłużnych dziennikarzy – by żołądek nie obijał mu się raz o miednicę, a raz o czerep w trakcie dojazdu do „letniej” rezydencji prezydenckiej służbowym Audi), jak szatan duszyczki, która podpisała cyrograf i to w każdych warunkach. Ich zimowa odmiana też, choć nie mam pojęcia skąd japończycy wiedzą, jaki, sorry, mamy tutaj klimat, jednak wbrew moim obawom znają się na tym, jak należy robić bardzo, bardzo dobre opony!
Peugeot 307 i prędkość
Należy wspomnieć, że prędkości osiągane przez TGV są dużo wyższe, niż przez 307, ale to Peugeot jest lepszy, bo zatrzymuje się prawie w miejscu, hamulce to bardzo mocna i krótka strona tego samochodu. Pisząc krótka, mam na myśli drogę hamowania. Doznania pasażerów, fundowane przez Samy’ego Naceri w serii filmów TAXI, nie wymagają wielkiego zachodu ze strony kierowcy. W porównaniu z 306 zatrzymuje się szybciej i krócej, pomimo różnicy w masie własnej sięgającej 450 kg! Nie chciało mi się latać z miarką po asfalcie, ale jeżeli 306 potrzebowała do zatrzymania ze 100 km/h trzech malowanych na pasie strzałek do skrętu, to ta bestia, potrzebuje tylko dwóch! Jak komuś to potrzebne, niech sam sobie pomierzy w jakiej odległości od siebie są malowane. Tak czy siak, pozostaje dylemat, czy to zasługa niemieckich zacisków hamulców tarczowych (z przodu wentylowanych), czy japońskich opon? A może „konglomerat” obu? Tak samo jest z średnicą zawracania, jest dużo lepsza niż w dużo krótszej i z mniejszym rozstawem osi 306-tce.
Peugeot 307 – zestaw audio
Chyba już czas napisać coś o audio znajdującym się na pokładzie Peugeota, moim zdaniem, dość dobrego, produkcji japońskiego Clariona, nazwanego RD3 ze sterowaniem pod kierownicą na specjalnym joysticku. Można nim ściszyć lub zgłośnić, zmienić zakres odbieranych fal, włączyć szukanie nie zapisanych w pamięci stacji, przeskakiwać pomiędzy zapisanymi pamięciami, zmienić źródło dźwięku na odtwarzanie CD, sterować zmieniarką CD oraz włączyć funkcję mute. Może wyrafinowanych melomanów nie zachwyci seryjny zestaw, ale radyjko ma jeszcze jedna fajną funkcję, po której włączeniu, wraz ze wzrostem prędkości pojazdu automatycznie wzrasta poziom głośności dźwięku. Co ciekawe, odtwarzacz CD produkcji japońskiej… kocha tylko oryginalne płyty, potrafi znacznie lepiej, bardziej bogato i soczyście brzmieć niż z własnoręcznie nagranych i „przerobionych” z mp3 na audio, utworów muzycznych.
Czyżby jakiś układ z producentami i wydawcami? Na szczęście mam pod dostatkiem oryginalnych płyt moich ulubionych wykonawców, więc nie muszę włazić, za radą „dziennikarza” Prokopa, na internetową stronę Skody, by słuchać tego czego i kogo lubię! Radio jest nierozłącznie powiązane z wyświetlaczem monochromatycznym typu B komputera pokładowego, na którym wyświetlane są podstawowe dane, takie jak: godzina, data, nazwa stacji radiowej, aktualnie używana pamięć FM, informacje o RDS, TA, PTY, LOUD, temperatura na zewnątrz pojazdu oraz wskazania dotyczące zużycia paliwa, chwilowe, średnie, dystans pokonany, ile jeszcze możemy przejechać na paliwie znajdującym się w zbiorniku oraz średnią prędkość. Kasowanie (przytrzymać przycisk powyżej 2 sekund) oraz zmiana wskazań odbywa się za pomocą przycisku w manetce wycieraczek. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że po osiągnięciu czterech „9” na wyświetlaczu, zapominalscy będą się dziwić, szukając rozwiązania na forach poświęconych Peugeotowi: „co zrobiłem nie tak, że komputer przestał działać?”.
Kolejnym bardzo fajnym rozwiązaniem zastosowanym przez producenta jest taki kąt ustawienia zawiasów drzwi przednich, znany mi już z 306, że zawsze zamkną się same, nawet jak samochód jest nieznacznie pochylony, wystarczy tylko „przejść” przez pierwszą blokadę ich otwarcia. Szkoda, że tego patentu nie zastosowali też w tylnych, ale co tam, ja tam nie siedzę. Następnym ciekawym patentem jest brak możliwości otwarcia bagażnika gdy silnik pracuje, a kierowca nie otworzy swoich drzwi. Ot, taki pomysł na chętnych, chcących przywłaszczyć sobie coś z naszego bagażnika podczas postoju na światłach. Można też aktywować zamknięcie wszystkich drzwi po przekroczeniu 30 km/h, jakby się jakiemuś leniwcowi nie chciało sięgać do przycisku położonego w górnej części panelu środkowego, tuż obok świateł awaryjnych. Następnym po nim jest przycisk wyłączający ESP jakby leniwiec zdecydował się zaszaleć… ale tylko do szybkości 60 km/h, bo po jej przekroczeniu aktywuje się automatycznie zwiastując niechybny koniec szaleństw.
Peugeot 307 – zawieszenie i komfort jazdy
Zawieszenie Peugeot 307 jest dużo sztywniejsze, niż w Peugeot 306 i mimo, że nie posiada samoskrętnej tylnej osi, tylko sztywną belkę, daje radę pokonywać te same zakręty z nieznacznie tylko niższą prędkością. Sprawdzone organoleptycznie, ale ponownie to napiszę – nie róbcie tego sami w domu! Przednie zawieszenie, to typowy McPherson z drążkiem skrętnym oraz amortyzatorami produkcji własnej Peugeota, dużo bardziej wytrzymałe niż to w 306, a tamto też było niezłe pod względem trwałości na naszych szlakach przemytniczych zwanych, moim zdaniem zupełnie niesłusznie, drogami. Żeby nie było tak słodko, powiesiłbym za… sami wiecie za co, projektanta mocowania linek hamulca ręcznego i jego ramienia dociskającego mechanicznie klocki do tarczy.
Chciwiec jeden, zaoszczędził 2 cm grubszej blachy, pozbawiając samochód zimą, bardzo potrzebnego hamulca. Jest na to rada, ale znowu trzeba poprosić o pomoc Niemców, a konkretnie Opla Omegę, bo on posiada na końcach linek specjalne, harmonijkowe osłony gumowe, które zapobiegną wpływaniu wody spływającej z zacisku do pancerzy linek hamulcowych, w których podczas mrozów poniżej zera zamarza, skutecznie blokując pojazd… do pierwszej odwilży. Trzeba po prostu pamiętać, by w zimie… zapomnieć o hamulcu ręcznym!
Roleta bagażnika Peugeot 307… no cóż, ten co ją zaprojektował, powinien przejść te same tortury, co wymyślacz od hamulca ręcznego. Bez operowania dwoma rękami ciężko sobie z tym ustrojstwem poradzić, konkurencja – np. w Oplu Astra III wymyśliła to znacznie lepiej i wygodniej, ale jak się kocha, to podobno, można wybaczyć… Te mankamenty zostały zrekompensowane siatką do mocowania bagaży oraz całym mnóstwem punktów jej mocowań oraz dowolnych konfiguracji zaczepienia siatki, co bardzo ładnie obrazuje instrukcja obsługi. Zaś ci dwaj wymyślacze wymienionych mankamentów, lepiej niech uważają, bo nie znają dnia, ani godziny!
Jest też coś miłego dla pań lubiących się malować (zgodnie zresztą z tym co powiedział Bóg, tworząc kobietę z żebra Adama, gdy się jej dokładniej przyjrzał), a mianowicie podświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych, kierowca który zechce poprawić makijaż (w dobie gender to przecież nic dziwnego) też nie będzie pokrzywdzony – ma to samo w swojej osłonie – widać, że od roku 2001 parytety we Francji już obowiązywały i nikt nie musiał ich ustawowo zapisywać. Rok później, Peugeot i to bez pomocy ustaw, został samochodem roku w znanym plebiscycie CotY 2002.
Jak to mówią, nie można mieć wszystkiego, tym bardziej w samochodzie kupowanym jako używany. Żałuję, że mój model nie posiada regulacji podparcia lędźwiowego, choć gdybym zaczął, nawet przez przypadek narzekać na wygodę fotela, prosiłbym o sprowadzenie na ziemię przez walnięcie czymś ciężkim, dajmy na to – kowadłem, naprawdę nie ma na co marudzić, ale chciałaby dusza do raju i jakby to wyglądało, gdyby prawdziwy Polak nie narzekał?
Używany Peugeot 307 – kupno samochodu a ryzyko
Kupno wymarzonego Peugeot 307, to… jednak wyzwanie. Dziwnym trafem sprzedawane w Polsce samochody sprowadzane, jak i krajowe, od dealera, bez względu na rocznik mają bardzo podobny przebieg, dlatego by kupić coś lepszego, odbiegającego od standardowego, przebiegu 120-170 tys. km, ulubionego przez mieszkańców kraju nad Wisłą (cofniętego – bo przecież: klient nasz pan, który żąda i słono płaci, a więc dostaje to, co lubi lub czego żąda :-)), zaś zakup bardzo dobrego samochodu używanego, to po prostu wyzwanie.
Po miesiącu żmudnych poszukiwań w kraju (licząc, że uda się kupić coś dobrego i tańszego),udałem się na zagraniczne terytoria, by jednak… wydać więcej.
Sprawa ostatecznie została zaklepana, przy stanie licznika 84.657 km, co jest niczym jak na 2004 rok produkcji Peugeot 307. Nie było się co zastanawiać, tylko łykać, bo sprzedający załapywał się na ulubiony standard sprzedawców z otomłoto lub alledrogo: „dziadek, jeździł tylko do kościoła z żoną, samochód nie bity i płakał jak sprzedawał”. W moim przypadku niemiecki sąsiad brata szwagra okazał się miłym, starszym panem (rocznik 1941), bardzo kulturalnym i bardzo nielubiącym tureckich handlarzy, więc 307-ka czekała na mnie, bo… dał niemieckie słowo honoru, a co! Okazał się również wielkim optymistą, bo zakupił sobie najnowszego Mercedesa SLK, mówiąc, że musi się kiedyś wyszaleć!
Spojrzenie jego żony, rzucone mu z politowaniem, gdy to mówił – bezcenne! I co najważniejsze: nie płakał, tylko zapewniał, że wszystkie przeglądy zrobił, wszystko co trzeba wymienił i wie, że będę zadowolony z samochodu, który nie uczestniczył w żadnej kolizji ani wypadku, a na poparcie tych słów dał mi wszystkie faktury z jednego serwisu wraz z kompletem dokumentów, kartą kodową i dwoma kluczykami. Na odchodnym dorzucił 4 alufelgi z zimowymi oponami, mówiąc, że woli oddać za darmo niż rozmawiać z Turkiem o ich sprzedaży.
Eksploatację Peugeot 307 w kraju-raju zacząłem od 86.373 km, bo tyle zajęła mi droga z wrażych terenów do „zielonej wyspy” i odtąd zaczęło się moje prywatne „by żyło się lepiej” z następcą 306! Obecnie na liczniku kilometrów jest 123.081 km, a w listopadzie będziemy świętować 10. urodziny 307-ki, a potem… dwudzieste i następne …ste! Jest na to duża szansa, gdyż pojazd jest ocynkowany, przednie błotniki z plastiku, maska z aluminium, zaś przedni i tylny zderzak też z plastiku, a z tego co wiem, szklany dach oraz szyby raczej nie „gniją”, tylko… wiem też, że w tym kraju wszystko może się zdarzyć, więc gdyby coś takiego zaistniało, na pewno o tym napiszę.
Badanie składu spalin
Na stacji kontroli pojazdów zrobiłem badanie składu spalin. Przechodząc do meritum – skład spalin określają normy EURO ileś tam, które dzielimy na toksyczne i nietoksyczne. Przejdźmy zatem do tych bardziej szkodzących, gdzie zawartość CO – czyli produktu niezbyt skończonego spalania węgla. W procesie spalania było za mało tlenu, albo proces spalania trwał zbyt krótko. Oczywiście tlenek węgla jest bezbarwny, bezwonny i trujący – dokładnie jak pan premier – choć jego bezwonności nie jestem pewien.
Węglowodorów HC, czyli zupełnie nie spalonych, lub częściowo nie spalonych cząstek paliwa. Nie spaliły się, bo: albo było za mało tlenu, albo za mało czasu. Węglowodory uznawane są za sprawców powstawania smogu oraz są szczególnie trujące i rakotwórcze. Tlenki azotu NOx, które stanowią główny składnik smogu i też są trujące – jak gładkolicy i dobrze ułożony Adam Sz. który wybitnie przyczynił się do bursztynowo-złotej afery, której… nie było. Dodam tylko, że to badanie musi być przeprowadzone na hamowni lub na trasie, gdyż najwyższe stężenie te gazy osiągają przy dużym obciążeniu silnika. Więc na wydruku z SKP ich nie ma.
Natomiast te mniej szkodliwe: dwutlenek węgla CO2, czyli gaz niespecjalnie trujący. Podobno jest sprawcą efektu cieplarnianego, o ile wcześniej nie wchłonie go któryś z lasów, a tych na razie… mamy jeszcze w Polsce całkiem sporo.
Tlen O2, który w spalinach jest niejako przez przypadek – powinien ulec spaleniu. Ponoć nie jest groźny – ale zdarza się, że Ci którzy oddychają nim z butli, czasami umierają. Najczęściej za przyczyną… szerokiej i wyposażonej w ostre jak brzytwa zęby, paszczy rekina.
Ostatnim, branym pod uwagę jest współczynnik nadmiaru powietrza λ (lambda) – to wartość obrazująca nadmiar tlenu w spalinach. Nie jest dobrze, gdy jest go za dużo – przecież jest potrzebny w procesie spalania, jak suchy chleb i woda w procesie resocjalizacji pana uwielbiającego stroić się w drogie, „pożyczone” zegarki. Prawidłowa wartość powinna wynosić 1 (+/- 0,03) czyli od 0,97 do 1,03.
Spoglądając na wydruk, dochodzę do wniosku, że mam idealny silnik, albo… cuda, ale tylko te, których nie obiecują na każdym kroku i podczas spadających notowań politycy, jednak mają miejsce. No i jakby nie patrzeć w tabelę określającą dopuszczalną ilość CO w spalinach dla normy EURO 6, która wynosi 1 – trzeba posypać głowę popiołem, przyznać rację słynnemu sloganowi producenta silnika i śmiało powiedzieć, że nawet EURO 7 o której nikt jeszcze nie słyszał, została spełniona, lub zacząć wierzyć w to, co nie do uwierzenia!
Rady dla posiadacza Peugeot 307:
Jak utrzymywać auto w dobrym stanie i jak dbać o lwa?
Zacznę od serca samochodu, czyli od tego co jest mu potrzebne do dobrego i długiego życia i wcale nie ma tu na myśli zestawu margaryn „obniżających” ciśnienie i cholesterol, czy innych tabletek i suplementów diety typu cardio-cuś-tam.
Ograniczę się do jedynie słusznej firmy Purflux, produkującej części eksploatacyjne na pierwszy montaż dla PSA:
– filtr oleju – 1109 AL.
– filtr powietrza – A 1111
– filtr kabinowy – lub klimatyzacji, jak ktoś woli – AHC 179 (z węglem aktywowanym) lub MECAfilter EKR 7097 ale to już coś znacznie gorszego od Purflux’a, bo nie posiada gąbeczek uszczelniających filtr, ale nie ma się czemu dziwić, ta firma realizuje pierwszy montaż w Renault ;-)
– świece zapłonowe – EYQUEM – RFN 52 HZ3A {A100} – czteroelektrodowe lub RFN 52 HZ {A157} – tradycyjne.
Jaki olej do Peugeot 307?
Bardzo ważnym elementem, zapewniającym prawidłowe „krążenie krwi” w arterii silnika jest olej. Producent w książeczce pt. Instrukcja Obsługi zaleca olej 10W40 (półsyntetyczny firmy Total), jak już wcześniej pisałem, po co go lać, skoro jest coś dużo lepszego… czyli 5W40 i to wcale nie od zalecanej firmy. Dlaczego to piszę? Dlatego, że jestem przekonany, że to kolejna z „teorii spiskowych” w wykonaniu producentów silnika i oleju. Mądra książeczka zaleca sprawdzanie poziomu oleju bagnetem co jakiś, bliżej niesprecyzowany czas i dopuszcza, na stronie 139 w dziale Informacje praktyczne, dla tego silnika, następujące „naturalne” zużycie oleju wynoszące, lub raczej mieszczące się w dopuszczonych przez producenta ilościach wynoszących 0,5 litra na 1000 km(!), co daje nam wynik 7,5 litra przez 15.000 km.
Zastanawiam się po co w takim przypadku wymieniać olej?, skoro w czasie podstawowej eksploatacji wymienilibyśmy go ze sporą nawiązką, dolewając taką ilość co 1000 km! Według tej teorii, silnik spalający więcej oleju niż paliwa, byłby nie dość, że „ekologiczny”, to jeszcze nie podlegający gwarancyjnej wymianie lub naprawie. Poziom „dowcipu” – zaiste porażający, ale czego się nie robi, by wcisnąć wiadro kitu kupującemu zamiast naparstka złota.
Więc, żeby nie dać satysfakcji producentowi, zastosowałem znakomity, moim zdaniem, olej Valvoline MaxLife Synthetic 5W40 (API SM/CF, ACEA A3/B4)! No cóż, wrażenia mogą być różne, ale jak zapewne stali czytelnicy wiedzą, kiedyś, jeszcze do 306 polecałem olej Shell Helix Ultra 5W40 – jest to również olej w pełni syntetyczny, ale z zadziwiającymi tendencjami do wyparowywania z miski olejowej 307-ki! Wiadomo powszechnie, że silniki 16-zaworowe lubią chlapnąć sobie oleju, ale żeby aż tyle? W ciągu standardowego przebiegu, musiałem dolać ok. 2,5 litra! Obecnie po 4.300 km od wymiany, dolałem symboliczne 0,1 litra, chyba tylko i wyłącznie ze strachu, zmotywowany doświadczeniem ze znikaniem Shell’a, ale okazało się, że to wina niezbyt dokładnego wypoziomowania samochodu podczas odczytu przez czujnik. Brak jednej krateczki na sześć możliwych na wyświetlaczu i… totalna panika.
Jedną z zalet jazdy na gazie, jest czysty olej, po wyjęciu miarki w celu sprawdzenia stanu oleju w garażu, może wystąpić kolejny objaw paniki – gdzie jest olej?, ale po dokładnym przyjrzeniu się, olej jest tam gdzie być powinien, czyli w 3/4 stanu pomiędzy znacznikami min a max bagnetu, z tym, że jest tak czysty, jak po pierwszym zapaleniu silnika, tuż po jego wymianie. To jedna z oznak jakości oleju… oraz powielanych wszędzie bzdur, że gaz szkodzi silnikowi, oraz dowodzi czystości wnętrza motoru (brak nagaru, powstającego w wyniku spalania benzyny, który musi zostać „wchłonięty” przez olej).
Tak więc teraz, trochę parafrazując, znany cytat filmowy: nadejszła wiekopomna era… Valvoline, nie dość, że lepszego, to jeszcze znacznie tańszego od Shell’a w przypadku opakowania mieszczącego 4 litry. To mój pierwszy w życiu przypadek, w którym reklama umieszczona na bańce oleju mówi prawdę! No proszę, a niektórzy z francuskie.pl mówią, że Amerykanie, to durnie i potrafią tylko tyć od nadmiaru frytek i hamburgerów. Może i z nich mało kumaci, roztyci do granic możliwości ludkowie, ale potrafią zrobić doskonały olej silnikowy, który, dodatkowo bez dopłaty, jest olejem pozwalającym oszczędzać paliwo, sprawdzonym w sporcie, tak samo jak ten zachwalany od Shell’a, podpierający się osiągnięciami Ferrari!
Peugeot 307 prowadzenie
Prowadzenie tego samochodu, to czysta przyjemność.Wydaje się to być zasługą przełożeń ręcznej skrzynki biegów. Można przyjąć, że to prawie „automat”, wystarczy pokonać cztery pierwsze biegi, by po włączeniu piątego zostać jego posiadaczem. Jazda na piątym biegu w mieście nie jest żadnym problemem. Zastanawiam się, czy to zasługa momentu obrotowego, który przecież za wysoki nie jest, czy bezbłędnemu doborowi przełożeń. Peugeot 307 potrafi spokojnie jechać, bez szarpania czy zadyszki z prędkością 40 km/h i z tej prędkości przyśpieszać bez wyraźnie zwiększającej się konsumpcji paliwa z dwoma pasażerami na pokładzie.
Jak dla mnie rewelacja, jestem ciekawy czy „nowoczesne” samochody z silnikami od kosiarek też tak potrafią? Może kiedyś uzyskam od kogoś odpowiedź na to pytanie, bo ja osobiście nie pokuszę się o zakup czegoś takiego, co ma tylko trzy cylindry. Po prostu nie pozwala mi na to wyznawana wiara. Niezaprzeczalną prawdą jest, że życie samochodu zaczyna się po 30., ale pomnożonej przez 100, bo przy tych obrotach silnik pokazuje na co go stać. Poniżej tej wartości na obrotomierzu to jazda tzw. „emerycka”, co nie oznacza, że samochód nie jedzie. Jedzie, ale dostojnie, z umiarem i klasą. Przy 2.100 obrotach na minutę mamy na prędkościomierzu 90 km/h. Prawdziwa bestia budzi się do życia w zakresie 4-6 tys. obrotów i wtedy klękajcie narody! Zostawienie na światłach jakiegokolwiek „niemca” nie nastręcza żadnych trudności. Zdziwione miny właścicieli „najlepszych” w Polsce pojazdów marki Das Auto, Nr 1 w Polsce lub B(ędziesz) M(iał) (W)ydatki – bezcenne!
Peugeot 307 – wymiana filtra kabinowego jest obowiązkowa
Z niepokojem muszę dodać, że mimo wysiłków naszych „wspaniałych rządzących” oraz wszechobecnej „ekologii” żyjemy w bardzo brudnym kraju – przekonał mnie o tym filtr kabinowy. Czegoś tak okropnie zapaskudzonego, używanego tylko przez 10 miesięcy, nie widziałem już dawno. Porównując jego zasyfienie z filtrem który był w samochodzie wymieniany w niemieckim serwisie(w/g faktury) 2 lata przed moim zakupem – szok i to poważny! A przecież nie mieszkam na Śląsku, który w opowiadanych na Wybrzeżu legendach, jest uznawany za najbardziej zaczadzony region kraju-raju. Całe szczęście, że był to filtr z aktywowanym węglem od Purfluxa, bo ten od MECAfilter wyleci w pi…ękne bezkresne przestrzenie kosmosu, jak tylko do mojego ulubionego(bo taniego) sklepu dotrze nowa dostawa!
Peugeot 307 i płyn do spryskiwaczy
Następnym problemem jest jakość płynów do spryskiwaczy i dotyczy to wszystkich płynów, nie tylko tych z popularnego i podobno taniego „robala” w kropeczki, sponsora naszej boskiej reprezentacji w piłce haratano-kopanej. Doświadczyłem tego na własnej skórze, będąc zmuszonym do naprawy, która ostatecznie okazała się wymianą pompki spryskiwacza. Oczywiścienie byłbym sobą, gdybym przy okazji nie poprawił fabryki. Poprawianie zobaczycie na załączonym zdjęciu. Problemem okazała się „zwrotnica-zaworek” wewnątrz pompki, a właściwiej jej zatarcie się z powodu spuchniętej(od beznadziejnej jakości płynu) gumki w/w zaworka.
Na szczęście nowa, dwuzakresowa pompka to wydatek ok. 40 zł za wyrób pochodzący z Algierii, a to prawie tak jak z Francji, ale godziny z paroma minutami straconymi na jej wymianę oraz poprawienie fabryki nie odda już nikt. By dostać się do pojemnika z płynem należy zdemontować koło, przednie prawe, oraz nadkole. Cała reszta to już przysłowiowa betka. Nawet nie trzeba się martwić oznaczaniem, który z przewodów doprowadza płyn do przednich spryskiwaczy, a który do tylnego… bo są różne. Zabezpieczyć trzeba się tylko przed niechcianą kąpielą w „cudnym”, jak nasz pan premier, płynie do spryskiwaczy… bo dziwnym trafem pompka odmawia współpracy zawsze gdy zbiornik jest pełen.
Nie wiem czy pisać o takich oczywistościach, jak regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica, co w połączeniu z regulowanym na wysokość fotelem pozwoli każdemu kierowcy na zajęcie bardzo wygodnej i prawidłowej pozycji, systemach zapewniających bezpieczniejszą jazdę, ABS i ESP, ostrych jak brzytwa hamulcach tarczowych na każdym kole itp. rzeczach, tym bardziej, że samochód jest już na rynku od paru ładnych lat, więc okazji by się zapoznać z tym co oferuje, było sporo. Czas na małe podsumowanie, niezbyt obiektywne, jak zaznaczyłem wcześniej, ale w miarę rzetelne.
Peugeot 307 SW – czy warto kupić?
Peugeot 307 SW to ciekawa propozycja dla rodziny z dwójką dzieci, dzięki możliwości i rejestracji na 7 osób można zabrać nawet teściową na plażę. Dlaczego na plażę? Ano po to, by się do piachu przyzwyczajała ;-) Jest pakowny, ma dużą ładowność oraz płaską podłogę wraz z mnóstwem punktów mocowania bagaży. Jest ekonomiczny i szybki, wygodny i co najważniejsze, kierowca nie męczy się podczas długich tras, porównując z odmianą z silnikiem 1,6 zużywa tyle samo paliwa, a daje dużo większą frajdę i zadowolenie… z pokonywania szmelcwagenów na trasie i w sprincie spod świateł. Wbrew powszechnym opiniom, że wszystko co na „F” się psuje, jest tani w utrzymaniu, bo w ciągu dwóch lat intensywnej eksploatacji jedynym mankamentem okazała się wspomniana pompka spryskiwacza. Wiem, że taka „awaria” może zepsuć obraz samochodu doskonałego, ale ja nie pracuję w auto-szmacie, więc nie muszę stosować ich kryteriów ocen i pisać pod dyktando Red. Nacz. tego „szacownego”, „opiniotwórczego” oraz „wiodącego” czasopisma plotkarskiego…No nie, miało być – „motoryzacyjnego”.
Peugeot 307 – wady
Jedna z wad, a może zalet, wszystko zależy od spojrzenia na szklankę, czy jest w połowie pełna czy może w połowie pusta, wszelkie niedomagania trzeba sprawdzać programem komputerowym PP 2000 i interfejsem Lexia – czasy szkiełka i oka najlepszego mechanika, który po dwóch piwach potrafił powiedzieć na który gar nie pali przelatujący samolot, niestety, odeszły w siną dal. Mało tego, trzeba znać interpretację wyświetlonych przez program komunikatów, bo bez tego ani rusz. Jeżeli samochód nie był, jak to mówią handlarze, bity – nie ma co się obawiać – na ogół wszystkie usterki spowodowane są chęcią dużego zysku oraz wynikiem jak najtańszej naprawy, a nie przypisywanej od lat rzekomo wadliwej i mało odpornej francuskiej elektronice, która tak naprawdę, żeby było śmiesznie, w większości pochodzi z Włoch lub od niemieckiego Bosch’a. Dziwnym wydaje się być fakt, że zamienniki francuskiej firmy Valeo, po „szybkim” zgonie niemieckich patentów, wytrzymują cztery razy tyle, ale co ja tam wiem…
Jeszcze jednym „słabym” punktem Peugeot 307 jest przełącznik pod kierownicą, który odpowiada za pracę, wydaje się, zbyt wielu ważnych elementów w/w elektroniki. Szczerze?Największym mankamentem jest taśma airbagu oraz jej producent, który dostarcza ten podzespół. Po dziesięciu latach należy się spodziewać małego kuku ze strony tego elementu. Jak widać, nie pada elektronika, tylko źle wykonany mechaniczny jej element, w postaci płaskiej wiązki zwiniętych w spiralę kabelków. W samochodach wyposażonych w ESP zastosowano wytwór firmy DELPHI Com 2000 w którym może zepsuć się taśma, a w pozostałych, produkcji DAV najczęściej psują się dźwigienki kierunkowskazów z powodu zbyt szybkiego ścierania się plastiku z którego są wykonane, oraz parę innych rzeczy i być może jest to wytłumaczenie faktu, dlaczego co niektórzy „kierowcy” ich nie używają.
Zapewne ze względu na koszt zakupu. W serwisie to od ośmiuset (jak zrobią promocję) do grubo ponad tysiąca zł. Tylko dlaczego nie włączają kierunkowskazów buraczani władcy szos, siedzący za kierownicami „najlepszych” oraz „numerów jeden w Polsce”, samochodów ze stajni Augiasza… uuups… miało być szmelcwagena – nie mam pojęcia, być może w ich wspaniałych maszynach ten element kosztuje jeszcze więcej, używanych ze szrotu brak, bo przecież trzeba z czegoś poskładać lawetowe zdobycze „nie bite, od dziadka policjanta, który płakał jak sprzedawał i z małym (skorygowanym dla potrzeb szczęśliwego nabywcy) przebiegiem”.
W przypadku posiadaczy samochodów Peugeot 307 z systemem ESP, którzy lubią szybszą jazdę należy nastawić się na częstszą wymianę klocków hamulcowych, ponieważ system u „piratów drogowych” częściej ingeruje w hamowanie poszczególnych kół, by utrzymać pojazd na jezdni, tymczasem „pirat” za kierownicą nie zdaje sobie sprawy, że klocki się kończą, bo w tym modelu nie zastosowano kontrolki informującej o kresie ich żywota. Należy tą czynność wykonać co jakiś czas organoleptycznie lub przynajmniej wzrokowo.Kiedyś, wcale nie tak dawno temu, na kursach prawa jazdy wspominano o obowiązkowym OC (nie mylić z obowiązkowym ubezpieczeniem, to skrót oznaczający, dla mniej zorientowanych, obsługę codzienną).
Podsumowując, Peugeot 307 to drugi najlepszy z Peugeotów jakie miałem w posiadaniu! Byłby pierwszy, gdyby miał, tak jak równoletnie C5 mojego kolegi, hydropneumatyczne zawieszenie, bo moim zdaniem, nie ma w całym świecie, a kto wie, może i w całej galaktyce, nic lepszego – za pomysł i wykonanie twórca tego zawieszenia powinien dostawać nagrodę Nobla, co roku do końca świata i jeden dzień dłużej oraz jeszcze sto lat wstecz… ale, jak mówią, nie dla każdego PSA jest kiełbasa ;-)
Pocieszającym zdaje się być fakt, że jest pierwszym, najlepszym dwupaliwowym Peugeotem :-)
No proszę, i kto by pomyślał, że coś takiego napisze ktoś, kto do niedawna uważał, że gaz… jest dobry tylko do kuchenek :-)
PS – w miejsce tego znaku – (*) – wstawcie co Wam najbardziej pasuje J.
tekst i zdjęcia: Pio307
Originally posted 2018-11-15 00:01:14.
Najnowsze komentarze