Historia ta prawdziwa, wydarzyła się w Borach Tucholskich ledwie wczoraj. Właściciel posesji, snadź przyjaźnie do obcych nastawiony, o ile grzecznie i po ludzku się zachowują, wzburzon był wielce, gdy młodzi ludzi zamiast z pokorą zapytać co wolno a co nie wolno,chamsko zaczęli się zachowywać. Widać nie spodobało się to psu gospodarza, który zaczął z wielkim zaangażowaniem nieproszonych gości obszczekiwać. Na to, zamiast brać nogi za pas, młody płowowłosy cham nieuczony komórkę wyciągnął i na policję chciał dzwonić. Nie wiedział być może, że z dodzwonieniem się może być trudno, bo to środek lasu a i o zasięg tu trudno. Druga trudność polegała na tym, że w telewizji mu nie powiedzieli o grzeczności a tym bardziej o tym, że budżet trudności przeżywa i policja wróżek zatrudniać nie może, bo owe wróżki drogie i za jedną lokalizację delikwenta i sto złotych wziąć potrafią. Ostatecznie młode niewychowane uciekło, z daleka próbując coś krzyczeć, ale znowu, niewyedukowani wiedzieć nie mogli, że wielki las ich krzyki szumem pokryje, więc i słychać (może na ich szczęście) chamstwa nie będzie.
Jaka z tego nauka? Ot teren obsztawić należy zakazem wstępu, z pismem obrazkowym przede wszystkim, bo młode i głupie w szkodę wleźć może jakby same literki zobaczyło, a tak, przynajmniej komiks ujrzawszy włazić do środka lasu nie będzie. Właściciel, chociaż sam posiadacz niezgorszej strzelby, pokojowo nastawiony, zresztą młode i głupie zdolności honorowej posiadać nie mogło, więc jedynie płazem szabli trza by ich poobkładać, co by lekcję jakowąś zapamiętać mogli. I tak mija weekendowy czas w polskiej ziemi, którą kochać i szanować trzeba, a niedouczone i głupie edukować, jak nie słowem to fizycznie, żeby z tylnych części ciała obitych nie za mocno jakowaś nauka dotarła do głów telewizją zakażonych.
Najnowsze komentarze