Samochód to moje narzędzie pracy, spędzam w nim sporo czasu. Godzinami słucham w nim radia i od czasu do czasu chcąc nie chcąc trafiam na reklamy samochodów. Pół biedy kiedy są ciekawe czy pomysłowe. Ale pomysły niektórych firm motoryzacyjnych mnie przerażają. Szczególnie Toyoty i Volkswagena. Aż trudno uwierzyć jak nisko upadli pomysłodawcy i osoby, które potem akceptowały treść tego wszystkiego.
Słodka idiotka z reklamy japońskich samochodów opowiada swojemu mężowi jak to uroczo spędziła dzień na zakupach. Głosikiem ociekającym bezmyślnością raportuje zakupy butów, torebki, sukienki oraz Toyotę w promocji. Wszystko dlatego, że ciągle coś jej do czegoś nie pasowało. I trudno się dziwić, że reklamowy mąż po wysłuchaniu litanii zakupowej dość lekceważąco odnosi się do swojej kobiety. Nie wiem skąd twórcom reklamy przyszedł do głowy taki pomysł, ale zrobili Toyocie niedźwiedzią przysługę. Głupiutka blondynka kupująca samochód to moim zdaniem doskonała antyreklama.
Volkswagen poszedł w reklamę lotniczą. Słyszymy oto jak pilot samolotu opowiada pasażerom jak to przelatujemy nad salonem i widzi on świetną promocję, po czym dowiadujemy się o szczegółach. Skojarzenia ze zbyt nisko lecącym statkiem powietrznym są dość oczywiste, bo z dużej wysokości ten biedny pilot by nic nie widział. Chyba, że to niemiecki sterowiec. Volkswagen robi to po swojemu, czyli przyciężko i bez polotu. No i fatalnie trafia, bo od dwóch dni media pełne są informacji o za wolnym i zbyt niskim locie samolotu Asiana, który rozbił się w San Francisco na skraju pasa startowego. Ktoś, kto nadzoruje kampanię reklamową, powinien mieć jednak odrobinę wyczucia.
Chyba czas wysłać podziękowania do Volkswagena i Toyoty za skuteczną radiową antyreklamę swoich marek. Na tym tle pomysły marek francuskich wypadają bardzo dobrze. Dla przykładu reklama zachęcająca do zainteresowania się Peugeot 301 odwołuje się do zasady kontrastu – niska cena, wysoka niezawodność. Prosty przekaz o tanim niezawodnym samochodzie jest przekonujący.
Najnowsze komentarze