Samochody elektryczne nie spełniają potrzeb potencjalnych klientów a ich dalsze upowszechnianie może okazać się ślepą uliczką. Dlaczego kierowcy nie chcą elektryków? Oto trzy ważne powody.
Po pierwsze kierowcy nie wierzą, że to właśnie pojazdy są główną przyczyną zanieczyszczenia powietrza. W polskich warunkach głównym elementem zanieczyszczenia powietrza nadal są systemy ogrzewania, o czym bardzo łatwo można przekonać się w sezonie zimowym. Jakość powietrza latem jest dużo lepsza. Nie znaczy to, że nie warto ograniczać emisji spalin, ale warto też dostrzec jak wielki postęp wykonano w tej dziedzinie w ostatnich latach.
Po drugie, kierowcy nie widzą, by samochody elektryczne były w stanie zaspokoić ich potrzeby, rozumiane jako zasięg oraz rozsądny koszt użytkowania. Prąd, obłożony podatkami, jest drogi a jego cena bardzo niestabilna. Z kolei zasięg 200-300 kilometrów to zbyt mało dla większości użytkowników. Chcemy aut, które są oszczędne, niedrogie w eksploatacji i które przejadą te 500-600 kilometrów na jednym tankowaniu. Dzisiaj jest to nadal nierealne.
Po trzecie, cena samochodu elektrycznego jest nadal zbyt wysoka. Problemu nie rozwiązują kolejne dotacje, bo one nie mogą funkcjonować przy masowym rynku. Dla kilku tysięcy nabywców w roku pieniądze się znajdą, ale co będzie jak elektryka zechce kupić milion ludzi? Kto to sfinansuje? Jakiś nowy podatek? To absurd. Rynek samochodów elektrycznych przeżywa dzisiaj stagnację i może się okazać, iż kto elektryka chciał i mógł kupić, już kupił a nowych nabywców jest za mało.
W całym tym elektrycznym szaleństwie warto też zauważyć pewnego rodzaju rozdwojenie jaźni u przedstawicieli producentów: z jednej strony oficjalnie mówią o zaletach elektromobilności, a prywatnie bardzo często przyznają, że to wszystko jest za wcześnie, że takie pomysły są nierealne i nie do wprowadzenia.
Samochody elektryczne są fajne. Jeździ się nimi szybko, dynamicznie, cicho. Dają radę i latem i zimą (chociaż mają wtedy mniejszy zasięg). Ale potrzebny jest wybór – a nie przymus. Niech decyduje klient a nie odrealniony polityk, którego interes wyborczy dyktuje decyzje.
Najnowsze komentarze