Osoby, które próbowały wyjechać w sobotę wcześnie rano z Warszawy w stronę Poznania, mogły mieć z tym spore problemy. Droga w obie strony była pokryta lodem, a piaskarek ani solarek ani widu, ani słychu, mimo że opady śniegu już dawno ustały. Nad ranem asfaltu najwyraźniej nikt nie utrzymuje, mimo że funkcjonuje tak zwana gotowość zimowa.
– Czy zarządca, w tym przypadku Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad myśli, że ludzie wyjeżdżają na drogi dopiero o szóstej rano? – pyta w korespondencji do redakcji nasz Czytelnik, pan Krzysztof i dodaje, że lód na autostradzie spowodował, że wiele samochodów nie mogło normalnie jechać i niezależnie od tego czy ktoś miał opony zimowe, wielosezonowe, napęd na przód czy na wszystkie koła, jazda była po prostu niebezpieczna.
Piruety, taniec śmierci
– Widziałem na własne oczy, jak kierowca terenowego SUVa nagle przede mną zaczyna kręcić piruety, ledwo unikając zderzenia z barierkami. Część osób jechała powoli dalej, część rezygnowała. Mamy w Polsce zaledwie kilka autostrad i nawet z nimi są kłopoty, aby je właściwie utrzymać? – pisze dalej czytelnik, który sam musiał porzucić plany rodzinnego wyjazdu i wrócił do domu bocznymi drogami, bo te… były w dużo lepszym stanie niż autostrada.
W sobotę wcześnie rano warunki na drodze były w części naszego kraju rzeczywiście fatalne. Przechodzące fale opadów śniegu i temperatura zmieniły asfalty w lodowe pułapki, które czekały na kierowców. Akcja posypywania dróg zaczęła się dopiero po godzinie 6 rano.
A może zamknijmy na noc autostrady?
Skoro GDDKiA nie potrafi poradzić sobie z odśnieżaniem, to może powinna autostrady na noc po prostu zamykać? Niech ludzie siedzą w domach aż pierwsze piaskarki ruszą w trasę. Bo tłumaczenia, że się nie da, bo odcinek przy Warszawie jest bezpłatny, kupić nie sposób. Za utrzymanie autostrady i urzędników Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad płacimy potężne pieniądze w podatkach, choćby w cenie benzyny. Więc my, jako kierowcy, mamy prawo wymagać – bo za te usługi w końcu płacimy!
Urzędnik nie jest panem drogi, tylko naszym pracownikiem, którego zatrudniamy, aby umożliwił nam przejazd. I pal licho te dróżki trzeciej kategorii, ale w przypadku autostrad obowiązują przepisy i procedury, których w tym przypadku ktoś chyba najwyraźniej nie przestrzega.
fot. ilustracyjna
Najnowsze komentarze