Jeden z naszych Czytelników zasugerował, że chyba jestem prorokiem, skoro przewidziałem, że krytykujące ekrany dotykowe we francuskich samochodach motogazetki zaczną je chwalić, gdy rozwiązanie to wprowadzi do swoich aut Grupa Volkswagena. To akurat było łatwe do przewidzenia. Ale po tym, co stało się z przeglądem tygodnika „Auto Świat” z tego tygodnia dochodzę do wniosku, że tak – chyba naprawdę jestem prorokiem.
Przypomniało mi się bowiem co najmniej kilka moich felietonów, w których pół żartem, pół serio pisałem o zachowaniach drogowych kierowców Volkswagenów i Škód. Czasem też Audi i BMW, ale mniej. Często były to zachowania niezgodne z przepisami ruchu drogowego, ale – nie rzadziej, a może i częściej – zachowania niekulturalne, a wręcz nawet chamskie.
Wielu komentujących nie zgadzało się ze mną. Mają prawo. Tym bardziej, że pisałem swoje teksty jedynie na podstawie okazjonalnych obserwacji, a nie na bazie jakichkolwiek badań. Nie było w tym żadnej metodologii. Po prostu jak już ktoś przesadził, albo pewne zachowania stały się nagminne, to wzbierała we mnie złość (jak w legendarnym „Przeżyj to sam” Lombardu) i musiałem dać upust złości w kolejnym tekście.
W efekcie zdałem sobie sprawę z tego, że moje obserwacje prowadzą do pewnego wniosku ogólnego. Że nader często, chyba zauważalnie częściej, niż w przypadku innych marek, takie niezgodne z przepisami, a momentami chamskie zachowania zdarzają się kierowcom Volkswagenów i Škód. Moje obserwacje potwierdzała zresztą inna grupa Czytelników.
Oczywiście trudno twierdzić, że marka samochodu, jaki wybiera kierowca, czyni z niego chama i buraka drogowego. Ale w druga stronę to już działać może o wiele lepiej – że chamy i buraki drogowe wybierają Volkswageny i Škody. I po tym, co stało się z moim przeglądem „Auto Świata” na Wykopie utwierdzam się w przekonaniu, że tak właśnie jest.
Komentarze można – jak to w Polsce – podzielić z grubsza na dwie grupy. Jedna popiera tezy postawione przeze mnie w stronniczym przeglądzie prasy, druga – wręcz przeciwnie. To normalne. Na szczęście minęły już czasy, kiedy przejmowałem się hejtem, zwłaszcza bezrozumnym. Postanowiłem jednak dopisać ciąg dalszy tej motogazetkowej historii. I pozwolę sobie w związku z tym przytoczyć kilka wypowiedzi internautów. Nawet nie po to, by się z nich ponabijać, ale wykazać, że Internet niestety często pozwala głosić opinie ludziom, którzy nie rozumieją tego, co czytają.
Od razu dodam – pisownia wszystkich cytatów jest oryginalna.
Najpierw jednak cytat gościa o nicku krystiano_ps3. Nie wiem, czy to jakiś fan konsoli do gier, czy co, ale klient pisze o „bólu odbyta pana redaktora”. Zresztą takich proktologów jest tam więcej. Nie wiedziałem, że aż tylu mamy wśród miłośników motoryzacji specjalistów od rur wydechowych ;-) W każdym bądź razie ów krystiano_ps3 uważa, że „analizowanie na której stronie napisali o niemcach, a na której o francuzach” „trochę podpada pod jakąś obsesję”. Nie dość, że proktolog, to jeszcze psychiatra, tylko niedouczony, bo nie wie, jaka to obsesja. Niestety nie. Nie wiem, czy jestem prorokiem, ale uważam, że krystiano_ps3 specjalnie dobrze wykształcony nie jest, bo najwyraźniej nie słyszał o przeglądach prasy, których dokonują nawet bardzo szanowani dziennikarze w bardzo szanowanych programach telewizyjnych i radiowych.
Ów miłośnik konsoli pisze też „Poza tym, żeby analizować treści AŚ, trzeba go kupić, więc pan redaktor tydzień w tydzień dokłada swoje pieniądze do zysków pisma, którym gardzi”. Tak, kupuję każdy numer motogazetki, który recenzuję. Mam wówczas moralne prawo krytykować treści, za odbiór których zapłaciłem. To takie dziwne?
Niejaki Kostur twierdzi z kolei, że „francuskie.pl to akurat się równie nadaje do krytykowania AŚ za stronniczość, co Sasha Grey do apelowania o zachowanie wstrzemięźliwości seksualnej”. Cholera – chyba wyrosłem z internetowego seksu, bo nie wiem, kim jest wspomniana przez tego Pana kobieta. A szukać mi się nie chce, bo mnie to guzik obchodzi. Musi być jednak dobrze znana, bo jej nazwisko pojawiło się też w jakimś jeszcze komentarzu. Chyba robi piorunujące wrażenie na osobnikach, którzy najwyraźniej sporą część życia spędzają w wirtualnej przestrzeni ;-) Dodajmy, że zarówno ów Kostur, jak i paru innych komentujących nie potrafi odróżnić sprofilowanego, a więc i siłą rzeczy nieobiektywnego portalu od z założenia obiektywnego tygodnika motoryzacyjnego. Podkreślam – z założenia.
Zaraz potem niejaki hod_dog (zastanawiam się, czy nie miał być hot_dog, tylko wiedzy zabrakło) pisze, że „Wystarczy przeczytać kilka recenzji na francuskie.pl (komentarzy nie radzę – są rakotwórcze) żeby się dowiedzieć jaki to VAG jest zły a wszystko z Francji jest najlepsze nawet jak jest złe. To samo co AŚ tylko w drugą stronę, plus tu dochodzi ból d… że są portalem a nie papierowa gazetą”. Kolejny proktolog. Jesteśmy portalem i skąd pomysł, że chcielibyśmy być papierową gazetą? Zwłaszcza w czasach, kiedy nakłady prasy drukowanej spadają. Poza tym działamy od przeszło dekady i nie wierzę, że ów hod_dog przeczytał chociaż 1% naszych tekstów, nie mówiąc o ich zrozumieniu. Bo nie twierdzimy, że „wszystko z Francji jest najlepsze”. Znam na przykład wina spoza Francji, które smakują mi dużo bardziej, niż francuskie.
Kolejny mundrołek, to gość o nicku desf, który błysnął formą i obcym językiem na dodatek:
„- prowadź chyba najbardziej stronniczą stronę o motoryzacji w polskim necie
– płacz że ktoś inny jest stronniczy w drugą stronę i że to skandal
fuck logic”
Szkoda, że też nie rozumie różnicy między medium sprofilowanym i z założenia nieobiektywnym, do czego zresztą redakcja naszego serwisu się przyznaje, a teoretycznie obiektywnym tygodnikiem.
Niejaki Kazach_z_Almaty zdaje się być typowym użytkownikiem Škody, albo Volkswagena wyrażającym się chamsko w Internecie i zapewne na drodze też, bo pisze: „można skrytykować francuskie auto, czy nie? bo śledzę ten portal od kilku lat i nie różnisz sie niczym od AŚ zakochanego w VAG. JAK TE CHUJE NIEMIECKIE SMIOM KRYTYKOWAĆ FRANCUSKIE AUTA SKANDAL. Śmieszny jestes”. Wybaczcie, ale uprzedzałem, że cytaty będą oryginalne. Chciałem ukazać poziom tych, którzy Volkswagena i „obiektywizmu” polskojęzycznej prasy motoryzacyjnej bronią.
Niejako tomek_olo też błyszczy: „zbulwersowane brakiem obiektywizmu w dziennikarstwie motoryzacyjnym. Koń by się uśmiał hipokryci…”. Też nie rozumie róznicy, o której już wyżej pisałem parę razy.
Zombo z kolei rzetelnie kłamie pisząc: „francuskie, ach to ci, którzy pozwali Volkswagena, bo im sprzedawał auta, które manipulują spalinami :D”. Nie, nasz wortal nikogo nie pozwał.
Inny fan technologii, jak sądzę, ukrywający się pod Nickiem blueray (znowu coś nie tak z pisownią) doszukuje się teorii spiskowych pytając: „Mnie tylko interesuje kto finansuje francuskie.pl, bo wierzyć mi się nie chce że sieją tak darmową propagandę…”. Otóż jesteśmy pasjonatami francuskich samochodów, prowadzimy wortal dla przyjemności, w czasie wolnym finansując go z własnych środków i reklam. Nikt nam nie płaci, a ja nie pobieram nawet groszowego wynagrodzenia. Piszę, bo chcę, bo odczuwam taką potrzebę. Niepojęte w tym zamerykanizowanym kraju, prawda?
Jest też niejaki DRN z paroma wypowiedziami, w tym z taką: „Dlaczego bez wchodzenia w artykuł byłem na 100% pewny, że to kolejny płacz pana „francoluba”? Chłopie przyjmij wreszcie do wiadomości, że zarówno czasopisma, portale jak i prywatne osoby zachwalają niemiecka auta bo… są po prostu dobre. Fanatyzm w każdą stronę jest groźny, a ty już przekraczasz wszelkie normy”. A wiesz, DRN, że są ludzie i media chwalący samochody francuskie, ni mniej, ni więcej jak za to, że są po prostu dobre. I co – Twoja racja jest lepsza? A dlaczego? Bo jesteś fanem niemieckiej motoryzacji? Fanatyzm w każdą stronę jest groźny…
Ów DRN pisze też tak: „Z całym szacunkiem ale nikt mi nie wmówi, że skrzypiące w środku i natychmiast rdzewiejące auta francuskie (w większości)”. Na szczęście od razu pojawia się riposta od gościa o nicku dzikiczytelnik: „gdzie Ty widziałeś zardzewiałe aktualne francuskie auto? Bo ja passatów b6, octavii, audi a4 b7/b8, audi a6, fordów mondeo, focusów widziałem dużo z niezłą korozją. Sam mam cytryne c5 z 2005 roku – nawet śruby w zawieszeniu nie mają korozji, a od 4 lat auto w polsce”.
Jest też Rules piszący, że „dokładnie, strona która zachwyca się wyłącznie francuską motoryzacyjną (i pewnie ma za to posmarowane) zarzuca AŚ że ci zachwycają się niemiecką. Co za hipokryzja”. Kolejny, który nie wierzy, że można coś robić z pasji.
Cytowanemu w dalszej części niniejszego tekstu użytkownikowi 11marion odpowiada ten sam Rules: „no to niech walną wielki baner na górze że artykuły są sponsorowane a nie się czepiają konkurencji że piszą opłacone arty dokładnie tak samo jak oni. Zresztą ta strona jest znana z tego że kręci jakieś gównoburze i się czepia konkurencji, taki ma słaby styl pozyskiwania czytelników.”. To ja go pytam – a skoro artykuły nie są sponsorowane, to jaki banner mamy sobie walnąć? Może tak Rules by się dobrze walnął?…
Wyjątkowo napastliwy i chamski jest gość podpisujący się wojtoon. Jeden z jego wpisów brzmi: „Ale masz gościu nasrane w głowie. Dla ciebie wszyscy powinni pisać tylko o żabojadach i o tym jak naprawić ich elektrykę pieprzącą się częściej niż Sasha Grey. Słuchaj no NadiaFrance pod przykryciem – tak się składa, że na świecie jest mnóstwo świetnych marek, ale PSA raczej do nich nie należy. Ból dupy o to, że dziennikarz zwraca uwagę na nowości motoryzacyjne oczywiście jest nie na miejscu bo powinien pisać o „najnowszych” modelach C4 z 2010 roku, albo o Mitsubishi 4008”, To kolejny specjalista od owej Sascy, a do tego zna się na elektronice, proktologii i też psychiatrię zna na wyrywki. Specjalista z bożej łaski. Pojmuje jednak świat wyjątkowo prosto, co można wywnioskować z kolejnego wpisu: „No to ci trochę naświetle rynek. Tak się składa, że Auto Bild jest największym w europie pismem motoryzacyjnym i siłą rzeczy wie o rynku najwięcej. Jak przygotowujesz nowość to przeciek będzie właśnie tam. A tak się składa, że obecnie nowości rynkowych najwięcej wypuszcza VAG. No chyba, że ktoś uważa fenfnasty lifting C4 za nowość rynkową.”. Raz, że lifting C4 był bodajże tylko jeden. Dwa – największy wcale nie jest synonimem największej wiedzy. A co do przecieków, to w dobie Internetu zanim „Auto Bild” coś wydrukuje, to już dawno można to znaleźć na dziesiątkach stron www. Ale jak się ma zrytą kiepełe, to się w takie bajki o wielkości wierzy.
Jest też następny miłośnik kulturalnej polszczyzny, najwyraźniej dobrze sytuowany PremiumMoto_pl piszący krótko i węzłowato: „Ja jebie. Na polskim rynku niemieckie marki oferują 235 różnych modeli samochodów, francuskie (liczone według tej samej systematyki) całe 51 modeli. W dodatku te niemieckie są bardziej aktywne w młóceniu kolejnych wersji istniejących modeli. Siłą rzeczy, kiedy piszesz o samochodach, to znacznie częściej (235/51) piszesz o niemieckich niż francuskich. Chyba że bardzo lubisz te drugie”.
Wspomniany wojtoon nie daje za wygraną: „Ile znacie sportowych coupe z bagietkami pod maską? A może jakiś popularny suv napędzany żabią girą? No i hothatch z kasztanem w dupie to byłoby coś…”. Może mu wyszczególnimy? Bo o tym, że Mitsubishi przestało do Outlandera wsadzać żałosne 2.0 TDI i zastąpiło je silnikami PSA, to też z pewnością nie słyszał. Pewnie ogłuszony łoskotem z owych TDI się dobywającym.
Zresztą chamstwo i rasizm biją z wypowiedzi owego wojtoon co trochę: „Ale kuźwa nie – nowociapackie państewko produkuje najlepsze samochody. A to że oklejają cactusa płytą pilśniową żeby w ich mniemaniu nie wyglądał aż tak bardzo jak przyćpany chińczyk wyruchany w dupę przez nosorożca w rui”. Że o nieznajomości ortografii nie wspomnę.
Paru artystów wkleiło też linki do artykułu niejakiego Złomika. Człowiek to młody, ale o ciekawej wiedzy. Cenię go, choć nie znamy się osobiście, ale i domniemywam, ze – delikatnie mówiąc – za mną nie przepada. Nie boli mnie to, jego problem. Warto jednak pamiętać, że przez wiele lat ów Pan pisywał dla „Motoru”. Już w czasach, gdy i to pismo zeszło do poziomu „Auto Świata”, choć akurat jego teksty generalnie bywały rzetelne i mające jakiś tam ładunek wiedzy. Bo pisał z reguły o samochodach używanych. Nie zmienia to jednak faktu, że współpracował z mainstreamowymi fotogazetkami, trudno więc dziwić się, że identyfikował się ze środowiskiem krytykowanym przez nas na naszym wortalu.
Ciekawie wygląda też to, co napisał mastapepe: „W tym przypadku raczej dziwkami firm motoryzacyjnych. Kiedyś z jednym gadałem. Taka sytuacja.
– Producent podał, że pali 5/100.
– A ile pali naprawdę?
– Przynajmniej 7.
– To co? Napiszesz o tym?
– A skąd! Napiszę, że nie udało się osiągnąć spalania podanego przez producenta.
Mówił, że w Polsce nie ma dziennikarzy, którzy by mogli pisać prawdę wprost nawet jak widzą takie rzeczy bo producent podziękuje za współpracę, nie będzie dawał samochodów na testy i po biznesie (albo po dziennikarzu)”. Tu dodam, że w testach podajemy faktyczne spalanie średnie uzyskane przez nas i potwierdzamy to zdjęciami. Fakt – są to dane z komputerów pokładowych, ale o ile one mogą przekłamywać? O ile w ogóle przyjmiemy, że przekłamują.
A teraz dla równowagi kilka komentarzy, które bardzo mi się spodobały i utwierdziły w przekonaniu, że w tym kraju jeszcze nie wszyscy mają zryte mózgi:
oscar38: „a najlepsze w niemieckiej prasie motoryzacyjnej ze na temat wad aktualnego modelu nie dowiesz sie nic. Natomiast jak sie pojawi nowy model, to te wady od razu jak za dotknieciem czarodziejskiej różdzki pojawiaja sie. Przy czym oczywiscie nowy model poprawia je wszystkie tworząc nowy IDEALNY samochód”.
sir-greg: „francuskie marki mają bardzo dużo łatek doszytych i chyba ten wpis ma podkreślić problem obiektywności w gazetach”.
Norskee: „najlepsze jest to, że przez prucie dupy Januszostwa i fanboyów niemieckiej motoryzacji mamy do wyboru zajechanego i leciwego już golfa, dosłownie przetyranego już przez 3 Hansów, młodego Jurgena i dwóch Sebastianów za „XYZ zł” albo „niekupujesiesamochodownaF” od pierwszego właściciela, z pełną książką serwisową i o 4-5 lat młodszego za te same „XYZ zł”. Tak mniej więcej wygląda aktualna sytuacja na rynku. Dopóki sytuacja się nie zmieni i dysproporcje zostaną zachowane, nie spojrzę nawet na niemiecki samochód(no jeszcze przy Skodzie by mi powieka drgnęła, bo tymi Sebki za bardzo nie jeżdżą i jeszcze jako tako da się coś znaleźć w cenie, która nie okrawa o absurd). Jak widzę ceny zajechanych passerati z magicznym przebiegiem 170k(+300k) o niewiadomym pochodzeniu, historii i książce wypisanej jednym długopisem i pomyślę, że jeszcze ludzie to kupują za takie pieniądze, to można się tylko popłakać. Jasne, można lubić niemieckie samochody i nimi jeździć, ale płacenie za używany samochód, za ten sam rocznik jakieś 40+% więcej z nieznaną historią vs krajowy z pełną historią to jest jakiś słaby żart, a jednak jest to na porządku dziennym”.
le-waq: „a już szczytem jest to, że Skoda potrafi wygrać z Mercedesem jednocześnie zarzekając się że Skoda nie ustępuje Mercedesowi, a w niektórych kategoriach przewyższa (cena, wnętrze i bagażnik xD )”.
Madotsuki: „ok, ale AŚ próbuje udawać że jest obiektywne, strona poświęcona wyłącznie samochodom francuskim na samym początku mówi ci czego masz się spodziewać”.
11marion: „ale mają rację. Fakt, że są lekko stronniczy, z drugiej strony – skoro strona jest o autach francuskich to o jakich mają pisać jak nie o autach francuskich? Przynajmniej nie ściemniają po której stronie są. A taki AutoŚwiat jest niby o wszystkich, ale pozytywy poczytasz głównie o VAGu…”.
ZmutowanaFrytkownica: „kiedyś sporo czytałem AŚ i w każdym teście gdzie był golf vs inne auta… zawsze wygrywał golf :D Jak nie było vw… to wygrywała skoda. Przestałem to czytać, nudne to się robiło jak w każdym teście wygrywał vag”.
Dr-Livingstone: „Co do testów to raz o mało co nie wygrała Megane. Było blisko to uj?@#li punkty że niby nie da się regulować podświetlenia wyświetlacza i dlatego Golf Najlepszy został. To później ludzie zasypywali ich mejlami gdzie i jak się w Megane ustawia poziom podświetlenia zegarów xD”.
StasiuOko: „@wojtoon zaczyna się dyskusja rodaków o motoryzacji. Jak zwykle merytorycznie i kulturalnie. Niech zgadne: jesteś właścicielem jakiegoś przepierdzianego Niemca: tam oczywiście nic się nie psuje”.
Znowu Dr-Livingstone: „Z grupy VAG tylko skodą jeździłem. Ta kierownica to jak z jelcza jakiegoś ogromna, silnik klekotający jak bocian, a o jeździe w zakrętach to szkoda gadać. Dużo nie jeździłem bo to służbowe. Prywatnie sam jeżdżę japońcem ale myślę zmienić za jakiś czas Na Lagunę III coupe albo Megane III w coupe bo bardzo mi się podoba ich awangardowa stylistyka”.
Czy też zauważyliście, że nasi oponenci używają języka mało parlamentarnego? Że są nader często chamscy, nietolerancyjni i de facto to oni najchętniej zakazaliby ruchu aut francuskich, a zwolennicy naszych tez i teorii zachowują się zauważalnie bardziej kulturalnie?
Przewidziałem to poniekąd w moich felietonach pisanych od ładnych paru lat. Ale nie – nie jestem prorokiem. To po prostu obserwacje. Dodam jeszcze, że znam masę ludzi jeżdżących samochodami różnych marek. Są tam również użytkownicy Škód i Volkswagenów. Często to fajni ludzie. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że buractwo i chamstwo gnieździ się w produktach koncernu VAG. Bo łykają wszystko bezkrytycznie, nie muszą myśleć (proces dla takich osobników bolesny), a własne zdanie mają, ale się z nim nie zgadzają ;-)
Ludzie nie bojący się wyrażać własnego zdania odmiennego od opinii bezmyślnej tłuszczy decydują się na auta inne, np. na francuskie. Żeby to stwierdzić nie trzeba być prorokiem. Ale miło, że ktoś we mnie takowego dostrzegł. Od razu dodam – religii żadnej tworzyć nie będziemy. Uzasadnienia nie podam, żeby nie wywołać kolejnej wojny ;-)
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze