Na dzisiaj zaplanowano protest pracowników Opla w niemieckich zakładach. Protest organizuje związek zawodowy IG Metall, którego członkowie uważają, że po połączeniu PSA i FCA w Grupę Stellantis ich sytuacja stała się jeszcze bardziej niepewna.
Na dzień dzisiejszy w zakładach Opla w Kaiserslautern i Eisenach (Turyngia) zaplanowano protesty, a pracownicy w Rüsselsheim mają zebrać się w pobliskim Frankfurcie. Tam przewodniczący rady zakładowej Opla Uwe Baum chce opowiedzieć o obecnej sytuacji. W Eisenach w wydarzeniu bierze udział premier Turyngii Bodo Ramelow.
Od chwili przejęcia Opla przez Grupę PSA w sierpniu 2017 roku liczba miejsc pracy w Oplu uległa pewnej redukcji, ale w zamian zostały usprawnione procesy produkcyjne. Połączenie PSA z Fiatem-Chryslerem w celu utworzenia nowej Grupy Stellantis sprawiło, że sytuacja jedynej niemieckiej marki w koncernie stała się jeszcze bardziej niepewna. Opel Grandland produkowany jest we francuskich Sochaux (Alzacja). Zakład w Eisenach do końca roku musi zrobić obowiązkową krótkotrwałą przerwę z powodu problemów z zaopatrzeniem w półprzewodniki. Niedawno pojawiły się plany oddzielenia rzeczywistych zakładów produkcyjnych od niemieckiej grupy Opla. Ponadto pod koniec roku zostanie zamknięta narzędziownia w Rüsselsheim, w której pracuje 260 osób, co ogłoszono przedwczoraj.
Hasłem ogólnoniemieckiego dnia protestu jest „Uczciwa zmiana – społeczna, ekologiczna, demokratyczna”. Zgodnie z zapowiedzią ma ona stanowić przykład aktywnej polityki przemysłowej i sprawiedliwej zmiany w Niemczech jako lokalizacji przemysłowej. Od polityków oczekuje się stworzenia warunków ramowych, które umożliwią sprawiedliwą i zrównoważoną zmianę społeczno-ekologiczną oraz uwzględnią interesy pracowników. Okrągłe słówka, ale chodzi o utrzymanie miejsc pracy i płac. Niestety nie od dziś wiadomo, że koszty pracy w Niemczech są wysokie. Związkowcy obawiają się tym mocniej, że pojawiają się pogłoski o planach przeniesienie części produkcji do Maroka.
Lata nierentownej produkcji aut pod skrzydłami General Motors sprawiły, że pracownicy Opla najwyraźniej przywykli do tego, że nie muszą się wysilać, by otrzymywać wynagrodzenie. W czasie obecnego kryzysu i pod rządami twardej ręki Carlosa Tavaresa ten czas się kończy. Ze swojej strony życzymy marce Opel jak najlepiej, ale w biznesie trzeba się wykazywać rentownością. I kto, jak kto, ale jakże solidni w polskim pojmowaniu świata Niemcy, powinni to doskonale wiedzieć…
Krzysztof Gregorczyk; zdjęcie: archiwum
Najnowsze komentarze