Za nami kolejny atak zimy. Coraz rzadszy, ale wciąż nic zaskakującego w naszym kraju, w naszej strefie klimatycznej. Kolejny atak i kolejne ofiary – w rowach znowu wylądowały samochody, są ranni, czasem ktoś poniesie śmierć. Polskie drogi wciąż są dość niebezpieczne. A w przypadku wielu wypadków i kolizji słyszymy od przedstawicieli policji, że kierowca „nie dostosował prędkości do warunków”. To się zrobiło nudne.
Powtarzane jak mantra stwierdzenie, że „nie dostosował prędkości do warunków” w moim odczuciu jest już szablonem językowym. Tekstem, który jest wyświechtany, jak marynarka na łokciach bezżennego wiejskiego elegancika po czterdziestce. Stosuje się ten tekst bardzo często, wręcz bez opamiętania. A może to nie do końca tak?
A może to drogowcy nie dostosowali drogi do warunków? Co roku zima w Polsce zaskakuje drogowców. Co roku okazuje się, że mamy za mało sprzętu, a opady śniegu paraliżują kraj – korkują miasta, zrywają linie energetyczne, zabierają nam miejsca parkingowe. Aż dziwne, że nikt jeszcze nie wpadł na pomysł pobierania od przyrody kasy za zajmowanie miejsc parkingowych. Generalnie rzecz biorąc drogi w trakcie opadów śniegu, ale często i po ich ustaniu, są w żałosnym stanie. Często pokryte śniegiem, z czasem zlodowaciałym, stanowią nie tylko utrudnienie dla kierowców, ale i śmiertelne niebezpieczeństwo dla pieszych!
Co więcej – nie chodzi tylko o śnieg. Masa dróg w Polsce ma wyrwy. Można w nich uszkodzić oponę, zawieszenie, a gdy popada, to takich dziur często nawet nie widać! W efekcie – jeśli w pobliżu prowadzi chodnik – oprócz ewentualnych szkód w samochodzie można jeszcze ochlapać pieszego, a to też jest karalne! I nie, nie powinno się wtedy mówić, że kierowca „nie dostosował prędkości do warunków” – można jechać i 30 km/h, a w takim uszkodzeniu nawierzchni „załatwić” sobie samochód albo wodą z takiej dziury zniszczyć komuś ubranie.
W naszym kraju zbyt łatwo obarcza się winą za wszystko kierowców i jednocześnie równie łatwo zdejmuje się odpowiedzialność ze wszystkich innych uczestników ruchu i osób na ów ruch mających wpływ. W tym drugim przypadku mam na myśli zarządców dróg i drogowców. Zarządcy czasem stosują debilne oznaczenia lub nie dbają o jakość nawierzchni czy oznakowania (znaki zarośnięte krzakami na przykład, co się zdarza, na szczęście dość rzadko). Drogowcy kiepsko wykonują swoją pracę, o czym nierzadko informują nas media – idiotycznie wykonane drogi, chodniki, przejścia, debilnie postawione barierki. Być może projektanci i wykonawcy stosują się do warunków określonych w przetargu, ale czy ktoś tych ludzi zwolnił z myślenia?
Łatwo jest zrzucić wszelkie obowiązki na kierowców. To my mamy myśleć za pieszych, to my mamy uważać na nieoświetlonych rowerzystów poruszających się ulicami i drogami, to my mamy dostosowywać prędkość do warunków. Szkoda, że nikt tak naprawdę nie rozlicza drogowców z tego, by te warunki do jazdy nam stworzyć.
Rokrocznie zima drogowców zaskakuje, choć mamy już naprawdę dobre prognozy pogody. Niestety to oni nam warunków do jazdy nie tworzą. Bo im, drogowcom, przepisy pozwalają na zapewnienie przejezdności dróg kilka godzin po ustaniu opadów. To idiotyzm. Jeśli śnieg padał będzie przez dwa tygodnie, to drogowcy części dróg nie będą odśnieżać przez czternaście dni? Pomijając autostrady i drogi ekspresowe, na których odśnieżanie odbywa się także w czasie opadów.
To jest jakaś paranoja! Najwyższy czas zmienić przepisy, bo aura potrafi płatać nam różne figle. Odwykliśmy już trochę od naprawdę śnieżnych i zimnych zim, ale tym trudniej nam się żyje, gdy spadnie śnieg, a drogowcy siedzą w ciepłych bazach, albo w domowych pieleszach. Niestety kraj musi funkcjonować niezależnie od warunków atmosferycznych. Bo czasem to naprawdę nie kierowca „nie dostosował prędkości do warunków”, tylko ktoś temu kierowcy nie stworzył warunków do korzystania z dróg. Za korzystanie z których kierowca ów płaci niemałe pieniądze w postaci całego szeregu podatków, opłat i innych danin. A w zamian dostaje z reguły tylko kolejne zakazy, ograniczenia i… opłaty. I nieśmiertelny zarzut, że „nie dostosował prędkości do warunków”.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze