W środowisku miłośników szewronów od wielu lat krążyły pogłoski o tym, że Peugeot po przejęciu marki Citroën wcale nie darzył jej sympatią a cała operacja miała na celu nie tyle uratowanie producenta co ograniczenie możliwości konkurowania. Dotarliśmy do ciekawych informacji, które rzucają pewne światło na tą sprawę.
W czerwcu 1974 r. Michelin, wtedy główny akcjonariusz Citroëna od czterdziestu lat oraz Peugeot rozważali możliwość połączenia Peugeot i Citroëna. Pozwoliłoby to nie tylko na łatwiejsze przezwyciężenie kryzysu przez Citroëna, który znajdował się wówczas w poważnych tarapatach finansowych, ale również umożliwiłoby stworzenie francuskiej grupy motoryzacyjnej. W 1975 roku doszło do pełnego i skutecznego przejęcia Citroëna. Konflikt pojawił się już w momencie połączenia.
Nieoficjalnie wypowiedział się na ten temat jeden z byłych menadżerów Peugeot, który przyznał, że przynajmniej na średnim szczeblu kierowniczym „panowała co najmniej niechęć, jeśli nie otwarta wrogość” wobec owej wewnętrznej konkurencji. Przejawiała się ona w różny sposób, rzadko w sposób otwarty i bardziej dotyczyła atmosfery współpracy, która „bywała napięta i bardzo trudna”. Starano się jednak nie komunikować tego na zewnątrz i raczej ukrywano owe zjawiska przed mediami.
Citroën nie miał łatwo a w całej sytuacji nie pomagała nieco samobójcza rywalizacja rynkowa, bowiem obie firmy były postrzegane bardzo często dla wielu swoich modeli jako bezpośrednia konkurencja. Modele bliźniacze walczyły ze sobą o tego samego klienta we Francji na rynkach zagranicznych. Łatwo sobie wyobrazić walkę na wyniki sprzedaży i obwinianie „konkurencji”, prawda?
Co legło u podstaw tego konfliktu? Jedna z przyczyn to rozwiązania techniczne: „Historycznie Citroën był zawsze bardzo zaawansowany i dlatego ich inżynierowie patrzyli niekiedy z pewnym rozbawieniem na rozwiązania stosowane w Peugeot”. To budziło zrozumiałą niechęć a zarząd firmy nie do końca potrafił tym zjawiskom zapobiegać.
Atmosfera nieufności a niekiedy niechęci „przetrwała w korporacji bardzo długo. Podsycali ją menadżerowie pamiętający czasy połączenia”. Nawet dzisiaj „echa tej dawnej rywalizacji można odczuć, chociaż już w niewielkim stopniu” wśród starszych pracowników, których jednak jest w Stellantis coraz mniej.
Do tematu wrócimy.
Najnowsze komentarze