Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis, udzielił wywiadu, w którym bardzo ostro krytykuję Europę za to, że ludzi nie stać na nowe samochody i brak ochrony rynku przez chińską ekspansją.
Na rynku przybywa nowych producentów. Widać to było na Paris Motor Show w przypadku wielu chińskich marek. Jak pan się z tym czuje?
Z naszego punktu widzenia nie ma żadnych niespodzianek. Spodziewano się chińskiej ofensywy. Europa sprowokowała tę sytuację. To będzie ciężka walka, bo oferują modele w bardzo konkurencyjnych cenach. Aby na to odpowiedzieć, musimy być również konkurencyjni, zjednoczeni i jeszcze bardziej wydajni. Ale jesteśmy gotowi, bo od 2014 roku inwestujemy w elektryfikację. Niemniej jednak musimy nadal dążyć do produkowania i rozwijania baterii oraz surowców do ich produkowania w Europie. Europa musi, podobnie jak USA, ustanowić atrakcyjne ramy, aby podążać w tym kierunku.
Dlaczego Stellantis opuścił Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA)?
Opuściliśmy ACEA i stworzyliśmy Forum Wolności Mobilności, ponieważ zdaliśmy sobie sprawę, że decydenci nie słuchają przemysłu samochodowego. W ostatnim czasie dostęp do mobilności uległ zmniejszeniu. Jest coraz mniejsza swoboda poruszania się, ponieważ klasy średniej nie stać na samochody. I to nawet w krajach demokratycznych, gdzie wolność jest najważniejsza… Musimy więc zadać sobie właściwe pytania i rozpocząć publiczną debatę. Czy naprawdę chcemy, aby mobilność dostępna? A może nie? Czy chcemy oddać wolność mobilności w ręce chińskich producentów, którzy sprzedają pojazdy elektryczne po bardzo niskich cenach?
Politycy muszą zająć jasne stanowisko w tych podstawowych kwestiach! Musimy przestać ograniczać korzystanie z samochodów, które albo stały się zbyt drogie, albo stały się bezużyteczne na skutek nowych przepisów, ponieważ powoduje to upadek rynku i wielu miejsc pracy.
Jakie rozwiązania pan proponuje?
Jeśli Europa nie chce, by jej przemysł samochodowy zniknął do 2035 roku, musi być chroniony. Cła importowe na chińskie pojazdy powinny być ustalone do 2035 roku. Następnie bariery te muszą zostać zniesione, ponieważ europejscy producenci muszą znaleźć rozwiązania, aby być konkurencyjni na całym świecie. Nie odmawiamy konkurencji. Chcemy tylko równych szans w rywalizacji z chińskimi firmami. Po drugie, musimy znaleźć rozwiązania pozwalające zwiększyć wielkość sprzedaży i uniknąć pogłębiania się podziałów społecznych. Klasa średnia musi być w stanie kupić czystszy, bezpieczniejszy samochód. Moim zdaniem to rozwiązanie jest już na rynku: to lekka hybrydyzacja.
Potrzeba 20 lat, aby przejść od 80% produkcji energii elektrycznej opartej na paliwach kopalnych do 80% energii elektrycznej produkowanej przez energię odnawialną. Aby zbudować odpowiednią sieć ładowania, potrzeba 10 lat. Ile czasu zajęło stworzenie pojazdów elektrycznych? 5 lat. Powinniśmy więc byli pracować najpierw nad produkcją zielonej energii elektrycznej, potem nad siecią, a następnie dopiero nad pojazdami w pełni elektrycznymi. Bo gdzie jest energia odnawialna? Gdzie jest wydajna infrastruktura do ładowania? A przecież pojazdy elektryczne są już rozwinięte. Europa zrobiła wszystko wstecz, zmuszając przemysł samochodowy do tak szybkiej produkcji pojazdów elektrycznych.
Jeśli Europa nie będzie chronić swoich producentów i nadal będzie podejmować tak wiele ryzyka, pozostawiając swój rynek całkowicie otwarty, zwłaszcza dla chińskich producentów, doświadczymy tego samego, co przemysł lotniczy. Bo jeszcze 15 lat temu wszyscy cieszyliśmy się z tanich lotów. Fajnie było pojechać na wycieczkę po Europie i polecieć tam i z powrotem za 150-200 euro. Problem? Tanie linie lotnicze zabiły tradycyjne linie lotnicze. I teraz te tradycyjne linie lotnicze oferują loty po znacznie wyższych cenach, bo nie mają wyboru. Jeśli chcemy uniknąć tego scenariusza w europejskim sektorze samochodowym, musimy działać bardzo szybko, chroniąc europejskich producentów do 2035 roku, czyli roku przejścia na 100% elektryczność – podsumował Carlos Tavares.
źródło: 20minutes Francja, skróty redakcja
Najnowsze komentarze