Nowoczesne silniki diesla niestety nie są tak pancerne jak konstrukcje jeszcze z lat 90-tych. Pogoń za wyśrubowanymi normami emisji wymaga na producentach stosowanie rozbudowanych systemów oczyszczania spalin – także z dodatkiem AdBlue w roli głównej – które często potrafią przyprawić o szybsze bicie serca, bynajmniej nie z zachwytu.
Kilka miesięcy temu opisywaliśmy perturbacje związane właśnie z modułem dawkującym AdBlue w Peugeocie 508 I generacji 2.0 BlueHDi. Kilkukrotne chemiczne czyszczenie filtra cząstek stałych, kalibracja całego układu – wszystkie zabiegi przynosiły poprawę dosłownie na chwilę. Na domiar złego układ był bardzo wrażliwy na temperatury zewnętrzne. W autoryzowanym serwisie tradycyjnie nie wiedzieli co jest przyczyną, zgodnie z ich wiedzą jedynym sposobem naprawy jest wymiana całego zestawu za kilka tysięcy złotych – choć jak sami mechanicy przyznawali, problem najpewniej wróci. Dwa tysiące złotych później zapadła decyzja o systemowym wyłączeniu aplikatora dodatku AdBlue. Elektronik w kilka godzin modyfikując oprogramowanie pozbył się jakichkolwiek jego śladów – w efekcie przez ostatnie 14 tysięcy kilometrów nie pojawił się żaden problem z AdBlue czy filtrem cząstek stałych.
Na chwilę obecną eksploatacja 508 BlueHDi z wyłączonym AdBlue wygląda tak samo jak diesla HDi – z filtrem cząstek stałych starszej generacji. Aby utrzymać filtr FAP w pełnej sprawności wystarczające są cykliczne dłuższe podróże autostradami. Przy okazji ostatniej wymiany filtrów i oleju mechanik sprawdzał komputerem diagnostycznym stan zapełnienia filtra, wynik na poziomie 21% jest całkowicie akceptowalny.
Pozostaje jeszcze kwestia samej jazdy oraz zużycia paliwa po zażegnaniu problemu z AdBlue. Pod względem dynamiki i sposobu oddawania mocy praca dwulitrowego diesla nie uległa zmianie. Nadal moc i elastyczność są więcej niż wystarczające, także z pełnym obciążeniem na pokładzie. Zmianie uległo za to zużycie paliwa. Poprzednio, przed rozpoczęciem cyklu problemów z AdBlue, zużycie oleju napędowego podczas jazdy autostradowej oscylowało wokół 5,4-5,6 litra na sto kilometrów. Dziś spalanie w warunkach autostradowych wynosi 5,8-6,3 litra na setkę, jest to różnica zauważalna – którą przynajmniej według mnie warto płacić za spokój
Warto pamiętać, że modyfikacje tego typu powodują, iż samochód nie spełnia norm emisji spalin określonym w dokumentach dopuszczenia na rynek i może nie przejść w przyszłości przeglądu technicznego.
Najnowsze komentarze