Tak, wiem, zwariowałem. Mieszkając w Polsce zakochałem się w Citroënie. Ta miłość trwa prawie od początku mojego życia a ponieważ jest prawdziwa, to nie tylko się nie kończy ale wręcz rośnie. Po prawdziwa miłość trwa całe życie.
Dlaczego wspominam na początku o tym, że mieszkam w Polsce? Duża naszego społeczeństwa dziwnym trafem upodobała sobie marki nijakie, smutne albo wręcz śmiertelnie nudne. Nie będę o nich pisał, ani wymieniał ich nazw, ale jak można jeździć autem, które ma w sobie nawiązania do kształtu niemieckich hełmów albo stylistycznie, silnikowo i zawieszeniowo nijakim tworem japońskiego pochodzenia który kłamie w nieestetycznych reklamach z Zientarskim, że się sam ładuje. Nie, to nie dla mnie.
Moja przygoda z Citroënem zaczęła się w dzieciństwie, bo miałem w rodzinie dalekiego wujka, który jeździł Citroënem CX. Kontakt z takim samochodem w siermiężnej szarej komunie pod koniec lat siedemdziesiątych był jak wizyta w promie kosmicznym. I miłość od pierwszego wejrzenia. Przez wiele lat nie mogłem sobie pozwolić na taki zakup, ale gdy tylko była okazja odwiedzałem rodzinę, siadałem za kierownicą, szukałem informacji. W końcu, wiele lat później, CX trafił w moje ręce. W strasznym stanie, w Polsce mało kto wiedział jak to naprawiać, ale był.
Uczyłem się na nim wszystkiego aż przyszedł moment na Citroëna XM. Doskonale pamiętam jak odbierałem go od sprzedawcy ze Szczecina, do którego jechałem kilkanaście godzin pociągiem. Przejechałem tym samochodem całą Polskę, podekscytowany i szczęśliwy że jest mój. W latach dziewięćdziesiątych był to kolejny prom kosmiczny. Mam go do dzisiaj. Miłość rosła.
Dzisiaj mam kilka Citroenów. Nie mają wspaniałem historii, nie są jakimiś szczególnymi wersjami, mają za to rozsądne przebiegi i dają mi ogromną radość z jazdy. Jest 2CV, CX, XM a do tego C4 Cactus pierwszej generacji. Może dojdzie kiedyś DS, o ile będzie mnie jeszcze stać na taki zakup, bo drożeją w oczach.
Dzięki Citroënowi poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi. Zarazili mnie takim pozytywnym szaleństwem, zapałem, pasją. Nie znam żadnej innej marki, która by wywoływała takie uczucia a jednocześnie gromadziła tak ciekawych, pozytywnych ludzi. Nie należę do żadnego klubu, ale poznałem ich setki.
I na koniec chciałem jeszcze wam napisać, że zauważyłem iż mało kto w Polsce chyba zdaje sobie sprawę jak bardzo Citroën jest bliski Polsce i Polakom, jak bardzo powinien być bliski. Tu to wszystko się zaczęło, to stąd Citroën miał owe zębate koła, to u nas tak wielu ludzi było związanych z tą firmą, setki jeśli nie tysiące Polaków w Citroënie pracowało praktycznie od samego początku. Może trochę żal, że sama marka zdaje się o tych korzeniach nie pamiętać, ale od czego jesteśmy my, zakochani w Citroënie.
tekst: pan Roman, czytelnik Francuskie.pl