Wczoraj po Polsce krążyły nieprawdziwe informacje o możliwych problemach z paliwem, a na stacjach benzynowych tworzyły się gigantyczne kolejki. Ludzie przyjeżdżali z ogromnymi zbiornikami i tankowali nawet po tysiąc litrów benzyny. Niektóre stacje, aby uniknąć wykupienia paliwa, podwyższyły ceny. Dzisiaj sytuacja powoli się stabilizuje, ale koncern Orlen podjął decyzję o wprowadzeniu limitu tankowania.
Zgodnie z wprowadzonymi zasadami, można zatankować maksymalne 50 litrów paliwa i to tylko do zbiornika samochodu. Nie ma możliwości napełniania kanistrów ani żadnych innych zbiorników i pojemników. Wszytko to w reakcji na zachowania niektórych klientów, którzy zachowywali się mało racjonalnie, wykupując paliwo w ogromnych ilościach.
Władze państwowe zapewniają w oficjalnych komunikatach, że nie ma żadnego powodu do paniki. Po wczorajszym szturmie na stacje dzisiaj sytuacja się powoli uspokaja, chociaż wprowadzenie limitu zakupu benzyny i oleju napędowego nie uspokoi raczej nastrojów. Pozwoli jednak działać sprawniej sieci dystrybucji i funkcjonowaniu rynku hurtowego. Jednym z efektów szturmu klientów na stacje benzynowe jest jednak bolesna i odczuwalna podwyżka cen paliw, zarówno w hurcie jak i w detalu. Na części stacji cena zbliża się już do sześciu złotych za litr (na Lubelszczyźnie małe, niezależne stacje oferowały paliwo nawet po 7 zł za litr!), a według informacji, które otrzymaliśmy z rynku hurtowego, cena ta może jeszcze wzrosnąć.
Według naszej oceny, sytuacja na rynku paliw powinna wrócić do normy w ciągu kilku najbliższych dni. Trudno jednak przewidzieć zachowanie się cen – te, z powodu wzmożonego popytu przy podobnym poziomie podaży – mogą nadal iść w górę.
Najnowsze komentarze