Są kraje, w których remont ulic i związane z tym korki, liczone są jako straty dla gospodarki. Dlatego wszelkie zamknięcia bardzo się ogranicza, dbając o szybkie tempo prac i realizację ich w godzinach nieuciążliwych dla ruchu ulicznego. Z kolei w naszym kraju wydaje się, że czas kierowców i zmarnowane paliwo nikogo nie obchodzą. Remontujemy do upadłego.
Remonty ulic są niezbędne a niekiedy wręcz konieczne. Niekiedy trzeba położyć nową nitkę wodociągu, wyremontować linię przesyłową gazu, położyć nowe przewody elektryczne i naprawić zniszczony asfalt. To zupełnie normalne. Nienormalne jest jednak przeciąganie tego wszystkiego.
Analizując zapisy specyfikacji istotnych warunków zamówienia, stanowiących podstawę przetargów, trudno tam znaleźć coś na temat czasu. Zwykle liczy się koszt lub gwarancja. A czas? Jakby nikogo nie obchodzi. A przecież realizacja remontu drogi nie musi trwać wieczności. Są odpowiednie technologie i rozwiązania, które pozwalają zrobić to znacznie szybciej. Jak szybko? Nawet w kilka godzin.
Praca wygląda wtedy trochę inaczej: najpierw jest dość długi etap planowania, obejmujący analizę najszybszego wariantu danego remontu, później wszystko szczegółowo się rozpisuje na czynności i zasoby, przygotowuje niezbędne materiały i elementy przed wejściem. Prace rozpoczyna się z większą liczbą osób i kończy tak szybko jak to możliwe. Dotyczy to i remontów i budów. Nawet w przypadku dużych i drogich inwestycji takich jak mosty można zdecydowanie ograniczyć czas realizacji poprzez przygotowanie wszystkiego wcześniej w postaci częściowo złożonych elementów i złożenie tego z klocków już na miejscu.
Ale nie w Polsce. U nas jak już drogowcy wejdą na jezdnię to są tam długo. Pracują w tempie, które można określić z punktu widzenia kierowcy jako niespieszne. Ile razy na remontowanych odcinkach dróg widać smętnie i wolno poruszających się kilku pracowników, którzy przynajmniej na pierwszy rzut oka wcale się nie spieszą?
Nie musi tak być. Nie trzeba tego robić tak wolno. Wystarczy zmienić metodologię planowania, sposoby działania i pracy oraz rozliczeń. Liczyć czas remontu jako stratę i ją minimalizować. Bo zablokowanie ruchu jest stratą: czasu i pieniędzy. Jest stratą dla gospodarki. I nie można tego faktu ignorować, nawet jeśli urzędnicy znajdą milion wymówiek by próbować.
Być może w Polsce powinien też powstać system oceny pracy urzędników od dróg. Coś na wzór tego, jaki jest na lotniskach. Przejeżdżasz w korku koło remontu i oceniasz. Jak użytkownicy dróg będą niezadowoleni z tempa prac, to urzędnik wylatuje. Motywacja by znacząco wzrosła, prawda?
Najnowsze komentarze