André Citroën był człowiekiem o niezwykłej energii i pasji do pracy. Nie miał skomplikowanej metody zarządzania, przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Był wszędzie jednocześnie – nie tylko w swoim biurze, ale i w halach produkcyjnych. Jego codzienność to ciągły ruch i nadzór nad każdym aspektem działalności fabryki.
Obecność wśród pracowników
Każdego dnia pojawiał się w biurze około 9:15, pracował tam do południa, po czym ruszał w tournée po zakładach, sprawdzając postępy i dbając o sprawny przebieg produkcji. Szczególnie w okresach modernizacji i instalacji nowych linii produkcyjnych – czyli praktycznie przez cały czas – jego wizyty w fabrykach były nieuniknione. Po południu powracał do biura, by dopiero późnym wieczorem opuścić teren zakładów. Często koło siódmej, ósmej wieczorem.
Jednym z charakterystycznych elementów jego stylu zarządzania były niespodziewane spacery po warsztatach. Często, napotkawszy w korytarzu któregoś ze znanych mu współpracowników, rzucał spontaniczne: „Chodźmy się przejść!”. Taka prośba oznaczała intensywną wędrówkę przez hale Javel i Grenelle. Choć niektórzy narzekali na ten nieoczekiwany wysiłek, większość ceniła możliwość spędzenia czasu sam na sam z „Patronem”. To była rzadka okazja, by posłuchać go i zobaczyć jego sposób myślenia w praktyce.
Wzbudzał szacunek, nawet w czasach protestów
Przejścia Citroëna przez fabryki budziły respekt, ale i strach – zawsze dostrzegał to, co inni chcieliby przed nim ukryć. Mimo to nigdy nie zrezygnował ze swoich wizyt, nawet w czasach napięć i strajków. Choć nie był postawnym mężczyzną, jego inteligencja i charyzma sprawiały, że nikt nie śmiał go obrazić ani zagrozić mu. Pracownicy darzyli go szacunkiem, nawet w najbardziej „czerwonych”, czyli lewicujących częściach fabryki.
Spotkania z elitami
Citroën uwielbiał także oprowadzać po swoich fabrykach gości z najwyższych sfer. Wizyta kogoś o wysokiej pozycji była dla niego okazją do pokazania potęgi jego przedsiębiorstwa.
W 1926 roku, gdy atmosfera wśród robotników była wyjątkowo napięta, postanowił oprowadzić po zakładach księcia Walii, przyszłego Edwarda VIII. Współpracownicy byli przerażeni, obawiając się, jak pracownicy zareagują na wizytę arystokraty. Citroën jednak pozostawał niewzruszony i uspokajał, że nic złego się nie wydarzy – i rzeczywiście, miał rację. Wizyta odbyła się z najwyższą kurtuazją.
Najnowsze komentarze