Ceny na Orlenie a co za tym idzie na wszystkich stacjach benzynowych w kraju rosną. O kwocie 5,99 zł za litr, która była niedawno, możemy już zapomnieć. Powstaje pytanie gdzie jest granica cenowa.
Nie można niestety wykluczyć, że podwyżki będą bardzo duże. Cena baryłki ropy jest mocno uzależniona nie tyle od rzeczywistych kosztów jej wydobycia co polityki a sytuacja na świecie nie sprzyja stabilizacji. Sytuacja na Ukrainie oraz w Izraelu, groźne pomruki dobiegające z państw arabskich czy Turcji a więc włączanie się w konflikt nowych graczy, to czynniki sprzyjające wzrostowi cen.
Zobacz: Wiadomości motoryzacyjne. Codziennie
W tej sytuacji nasz narodowy monopolista czyli Orlen (dostarcza paliwo na większość stacji w Polsce), nie mając już potrzeby ręcznego sterowania przedwyborczego, będzie stosował algorytm cenowy, który aż za dobrze znamy z przeszłości – każde, nawet najdrobniejsze wahania ceny ropy w górę równały się podwyżkom. Dlatego nie można wykluczyć, że na stacjach zobaczymy nawet 10 zł za litr, chociaż byłaby to sytuacja skrajna i zabójcza dla naszej gospodarki oraz portfeli. Pylony cenowe są na to gotowe, mają już w znakomitej większości cztery pozycje na wyświetlaczach.
Zobacz: Testy nowych i używanych samochodów
Jeśli sytuacja na świecie się nieco uspokoi to możemy spodziewać się poziomu nieco poniżej 8 zł za litr, bo rzeczywiście – jak pisze Orlen w swoich kolejnych oświadczeniach – ceny w Polsce były utrzymywane zwykle nieco poniżej poziomu tych na Zachodzie. Na razie, jeżdżąc po stacjach, można zauważyć codziennie podwyżki, 5-10 groszy na litrze każdego dnia. Wzrost cen jest stopniowy, ale tanio już nie będzie.
Kto nie posłuchał apeli polityków i zatankował na zapas – wygrał i zarobił. Kto posłuchał i nie tankował, kto uwierzył zapewnieniom, że podwyżek nie będzie, ten przekonał się po raz kolejny jak gorzką pigułką może być zaufanie do oficjalnych komunikatów i oświadczeń.
Najnowsze komentarze