W ten weekend miałem okazję przejechać ponad tysiąc kilometrów po naszych autostradach i drogach szybkiego ruchu. I chociaż niekiedy spotykałem pędzących na złamanie karku kierowców, to większość jedzie jakoś spokojniej. To wynik pogody czy może zmiana zwyczajów na drodze?
Warszawa – Katowice, do przejechania kilkaset kilometrów. Gęsty ruch na początku, potem od Łodzi też nie ma lekko. Pomijając bardzo duży ruch ciężarówek, nie jest nerwowo. Kierowcy jadą spokojnie, bez poganiania wyprzedzają, nie ma uporczywego mrugania światłami czy wymuszania. Jakby wszyscy pogodzili się z tym, że kiedyś tam się dojedzie a te kilka minut nie jest warte stresu. Trafił się jeden w starym samochodzie premium, co próbował z lewej, prawej, przyspieszał, hamował w końcu chciał nawet wyprzedzać poboczem, ale odpuścił.
Katowice – Kraków jechać szybko się nie da, bo ruch tutaj niemożliwy a droga ciągle remontowana. Też nie ma jakiejś większej nerwowości, jakieś drobne wyścigi dopiero przed bramkami, jakby ta pozycja w kolejce miała jakikolwiek sens. Dziwne. Potem długa trasa z powrotem po nocy, pogoda idealna, warunki doskonałe i ani jednego, dosłownie!, ścigającego się. Kulturalna jazda 140 km/h+.
Bardzo spokojna podróż na trasie Gdańsk – Poznań. Tu trochę autostrady ale w większości trasa szybkiego ruchu. Niesamowicie, że w Polsce można ustawić tempomat na 120 km/h i jechać prawym pasem z jakimś wyprzedzaniem od czasu do czasu. Równe odstępy, pełna kultura. Prawie jak na zachodzie, ale pewnie przez to, że dzisiaj niedziela.
Skąd te zmiany? Co takie się stało? Paliwo za drogie, temperatura nie sprzyja czy może zwyczaje kierowców powoli się temperują? A może to wakacyjny nastrój, który pryśnie jak mydlana bańka gdy wrócimy wszyscy do pracy po swoich urlopach?
Bezpiecznej drogi!
Najnowsze komentarze