Byliście kiedyś w Bieszczadach? My właśnie wróciliśmy z kilkudniowego pobytu, pełni wrażeń, górskich widoków i motoryzacyjnych inspiracji. Szczególnie zapadli nam w pamięć nasi dzielni stróże prawa. Nie z powodu mandatów, bo jeździmy zgodnie z przepisami (zwykle), ale z powodu niezwykłej metody łapania kierowców. Chociaż w zasadzie można ona i zwykła? Chodzi o suszenie w krzakach.
Na zdjęciu powyżej widzicie patrol policji na drodze pomiędzy miejscowościami Majdan a Cisna. Jest tu ograniczenie do 50 kilometrów na godzinę, bo teren jakby z rzadka zabudowany. Radiowóz, który dziwnie stoi w poprzek jezdni tak naprawdę właśnie cofał w wąską, zasłoniętą krzakami drogę za zakrętem. Idealne miejsce na suszenie.
Policji na bieszczadzkich drogach nie było widać przez cały długi weekend a przydaliby się choćby by regulować ogromnym ruchem. Jednak gdy polskie sierpniowe świętowanie się skończyło, to radiowowozy zaczęły się mnożyć niczym grzyby po deszczu. Jednak drogówki nie uświadczysz w miejscach naprawdę niebezpiecznych, za to między Majdanem a Cisną za krzakami? Owszem.
Niektórzy mówią, że wystarczy jeździć zgodnie z przepisami, by mandatu uniknąć. Zgoda, zdecydowanie tak trzeba robić. Czemu jednak na długich kilometrami odcinkach, gdzie zagrożenie jest żadne lub minimalne, jest pięćdziesiątka, a policjanci ukrywają się po krzakach? Na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź: brakuje zdrowego rozsądku a celem działań nie jest bezpieczeństwo, tylko nabijanie kasy z mandatów…
Najnowsze komentarze