Jak daleko może sięgać niezadowolenie klienta? Wszystko zaczęło się od łuszczącego się paska rozrządu w modelu 308 z silnikiem 1.2 PureTech. Pan Bartłomiej, nie widząc chęci współpracy ze strony Peugeot Polska oraz dealera, założył na facebooku grupę skupiającą klientów, którzy czują się oszukani przez producenta.
Zakup nowego samochodu to prawie jak obietnica komfortowej i bezawaryjnej jazdy, ale jak pokazuje przypadek Pana Bartłomieja, nie zawsze wygląda to tak, jak to sobie wymarzyliśmy. Dwa Peugeoty 308 z rocznika 2015 napędzane silnikiem 1.2 PureTech 130, które wziął w leasing na swoją firmę, miały identyczną awarię łuszczącego się paska rozrządu. Usterka, która należy do znanych wad PureTecha nastąpiła w styczniu 2018 roku. Warto zaznaczyć, że pojazdy nie osiągnęły przebiegu 160 tys. km, przy których producent zaleca wymianę rozrządu.
Peugeot początkowo nie uwzględnił reklamacji 308. Dopiero po ponad miesiącu przepychanek z dealerem, wymianie telefonów i maili, aż do ogłoszenia akcji serwisowej związanej właśnie z paskiem rozrządu, pojazdy trafiły do ASO na koszt producenta. Wydawałoby się, że od tej pory wszystko będzie w porządku, ale był to dopiero początek problemów ponieważ serwis dopuścił się niedopatrzenia podczas wymiany rozrządu. Nie wykonano dokładnej kontroli silnika.
Po przejechaniu 1000 km, jedno z „naprawionych” aut zaczęło wariować, czego głównym objawem był nagły spadek mocy silnika. Samochód ze 120 km/h zwolnił do niecałych 40 km/h i to w dodatku podczas wyprzedzania. Znacznie wzrosło również zużycie oleju. Samochód potrzebował 1.2-1.5 litra… tygodniowo. ASO Peugeota doradziło, aby spisać stan licznika a następnie przyjechać do serwisu, gdy znów zapali się lampka kontrolna informująca o potrzebie uzupełnienia oleju. Sytuacja powtórzyła się po 5 dniach. Po ponownej wizycie w serwisie wydano wyrok: poważna awaria silnika. Wymianę jednostki wyceniono na ponad 30 tys. zł, ale Peugeot nie zamierzał już pokryć kosztów naprawy. Dlaczego?
Silnik… po prostu się zużył?!
„Wymieniłem 8 pism z Peugeot Polska i PSA Finance, czyli leasingodawcą, odbyłem 11 rozmów telefonicznych z PSA i 19 z Peugeot Polska” – wylicza Pan Bartłomiej, miał jednak wrażenie, że nikt nie traktował sprawy poważnie. Tłumaczenie, że silnik „naturalnie się zużył” w przypadku 2-letniego samochodu z przebiegiem 107 tys. km wydawałoby się nawet zabawne, gdyby nie chodziło o realną sytuację i prawdziwy komentarz Peugeota. W końcu zaoferowano gest handlowy w wysokości 10 tys. zł za naprawę, ale do zapłaty wciąż zostawało ponad 20 tys. zł.
Przez wiele miesięcy nie udało się uzyskać żadnej pomocy. W grudniu 2018 roku Pan Bartłomiej sprowokował Peugeota do reakcji wstrzymując się z zapłatą raty leasingu. Dopiero wtedy „coś się ruszyło”. Zaproponowano odkupienie pojazdu za cenę 15 tys. niższą od wartości rynkowej, ale pod warunkiem zamówienia nowego pojazdu. Klient odebrał to jako kpiny i wyraz lekceważenia sprawy. W końcu Peugeot wysłał po auto windykatora. Po zapoznaniu się ze sprawą i sprawdzeniu, kto tak naprawdę jest w tej sprawie poszkodowany, ten jednak odstąpił od konfiskaty pojazdu. Miesiąc później pojawił się kolejny. Tym razem nie miał już żadnych skrupułów i przed terminem zapłaty 3 zaległych rat leasingowych, zabrał samochód. Tydzień później auto zostało… sprzedane.
Prawie 18 tys. zł do zapłaty
Pod koniec czerwca 2019 roku Peugeot wysłał list, w którym domaga się zapłaty 17.785 zł. Nie znajdując żadnej uzasadnionej odpowiedzi na pytanie: skąd wzięła się tak wysoka kwota należności, Pan Bartłomiej zwrócił się do Peugeota. W odpowiedzi uzyskał wyliczenie: 3 raty leasingu, czyli w sumie 12.726 zł (mimo iż rata wynosiła 1504 zł), opłata za rozliczenie leasingu w wysokości 1230 zł, odbiór pojazdu (1476 zł), koszty transportu wynoszące 1537 zł oraz wycena pojazdu w wysokości 270 zł.
Pan Bartłomiej nie zgodził się na zapłatę i wysłał pismo, w którym domagał się zwrotu 8 czynszów leasingu za okres, w którym auto stało unieruchomione, a jego firma poniosła z tego tytułu stratę. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. PSA Finance zgłosiła się w lutym 2020 roku, ale bynajmniej nie z ofertą pokrycia strat, ale z żądaniem zapłaty 23.980 zł bez wyjaśnienia skąd wzięła się taka kwota.
Pan Bartłomiej przyznaje, że naprawdę kochał swoje auto i aż serce pękało mu, gdy patrzył jak stoi na placu Novum Motors w Bydgoszczy. Teraz próbuje walczyć o swoje prawa i zachęca innych do tego samego. Utworzył nawet Grupę na Facebooku skupiającą klientów, którzy czują się oszukani przez Peugeot Polska. Zgłosiły się już inne osoby z przypadkami dotyczącymi zarówno samochodów, jak i obsługi klienta w polskich serwisach i salonach dealerskich marki Peugeot.
Na razie producent nie odniósł się do całej sprawy. Gdy tylko uzyskamy komentarz, wrócimy do tematu.
Najnowsze komentarze