Segment B-crossoverów, jest obecnie jednym z najbardziej konkurencyjnych na rynku. Każdy producent ma tu swojego przedstawiciela. Pojazdy coraz częściej wyposażone są we wszelkie możliwe wersje napędowe. Nie inaczej jest z nowym Renault Captur, którego kupimy zarówno z silnikiem benzynowym, benzyną i LPG, a także jako ładowalną hybrydę. Czy warto wybrać wersję plug-in mimo wyższej ceny? Na to pytanie odpowiada Project Car w teście.
Nowy Renault Captur bardzo przyjemnie prezentuje się na zewnątrz. Producent zastosował LED-owe światła w kształcie litery C oraz charakterystyczne dla segmentu crossoverów plastikowe osłony dolnej części nadwozia. Po zajęciu miejsca we wnętrzu pozytywnie zaskakuje przestrzeń dla pasażerów oraz materiały wykorzystane do wykończenia wnętrza, zwłaszcza jeśli porównamy je z ofertą konkurencji. Górna część deski rozdzielczej jest wykonana z miękkiego tworzywa, podobnie jak boczki drzwi, do tego dochodzi miła w miła w dotyku tapicerka oraz elementy z ekologicznej skóry. Podczas jazdy kierowca ma do dyspozycji 10,25-calowe wirtualne zegary oraz duży, pionowy wyświetlacz na desce rozdzielczej.
Napęd Renault Captur E-Tech składa się z trzech silników. Benzynowy motor o mocy 92 KM połączono z elektryczną jednostką o mocy 67 KM. Układ wspomaga drugi silnik elektryczny o mocy 32 KM, który pełni rolę generatora-rozrusznika. Zaletą hybrydowej wersji jest liniowe przyspieszenie przy niskich prędkościach oraz jazda w bezemisyjnym trybie elektrycznym. Podczas testu akumulator o pojemności 9,8 kWh pozwolił przejechać na jednym ładowaniu 40 km, co jest bardzo dobrym wynikiem. Spalanie po pokonaniu kilkuset kilometrów wyniosło zadowalające 6,2 l/100 km.
Renault Captur z silnikiem benzynowym o mocy 140 KM kosztuje w polskich salonach dealerskich ok. 90 tys. zł. Wersja hybrydowa typu plug-in o mocy 160 KM jest o prawie 35 tys. zł droższa. Czy różnica jest uzasadniona i czy warto dopłacić do hybrydy? Zobaczcie w teście.
Najnowsze komentarze