Kiedy zbliżają się jakieś święta, to na myjniach samoobsługowych i tych ręcznych, kolejki. A już szczególnie dzień przed Wielkanocą, znaczy się dzisiaj. Najpierw szturmem do kościoła, by poświęcić skromne w tym roku dary na stół (jajeczko obowiązkowe!) a potem pędem na myjnię. Co się takiego dzieje? To jakiś przymus?
Auto na święto musi być piękne, pachnące i czyste. Na jednej z lepszych myjni w pewnym dużym mieście (lepsza, to znaczy taka, że można płacić kartą i jeszcze ma pianę, którą można najpierw solidnie oblać samochód, by zmiękczyła brud), kolejka na 15 aut, a co chwilę dojeżdżają nowe, a potem ze smętną miną odjeżdżają. Nie tankuje w zasadzie nikt, za to każdy przejęty myślą o myciu.
A ja się tak zastanawiam – nie można po prostu myć nie tylko od święta? Ja wiem, że nasze ulice brudne, ale jak jadę gdzieś do sąsiadów, poza naszą granicę, to mam wrażenie, że wszystko jakieś takie czystsze. Auta też. A tutaj, tuż przed Wielkanocą, wielki szturm na myjnie, chociaż pogoda niekoniecznie dopisuje i może padać. Nic nie szkodzi, odpowiadają mi w myślach kierowcy – ma być czysto.
Może zmienić naszą rzeczywistość co by było gdybyśmy myli te swoje blaszane rumaki częściej? Wysupłali te 10 zł, żeby chociaż w tygodniu szybko przelecieć wodą pod ciśnieniem przez nadwozie? Nie trzeba by stawać w kolejkach, nie trzeba by czekać godzinę albo dłużej, aż te 15 aut przejedzie przede mną, umyje się i odjedzie? Świat byłby odrobinę piękniejszy?
Tylko mam prośbę, aby w te sprawy nie mieszali się politycy – żadnych nakazów i zakazów. Raczej dobry zwyczaj wśród kierowców, niż mandat, ok?
Najnowsze komentarze