Kilka dni temu warszawskimi ulicami śmigało sobie Renault Megane, którego cena było kilkukrotnie wyższa, niż wskazywałaby na to wartość samego auta – powiedzieliby złośliwi. Samochód wyładowano dużą ilością drewna opałowego. Z przodu siedzieli dwaj zadowoleni starsi panowie. Ich miny świadczyły o tym, że wiozą bardzo potrzebny im i wartościowy ładunek.
W 2022 roku ceny drewna opałowego podskoczyły o ponad 100% a zbieranie po lasach nawet takich gałęzi wymaga zgód ze strony leśniczego albo zapisania się w kolejkę do oficjalnego źródła. Nic dziwnego, że na twarzach obu mężczyzn błąkał się uśmiech. Udało im się.
Ale co jest właściwie złego w przewożeniu drewna, moglibyście zapytać. I bardzo słusznie, pytanie jest właściwe! Nie ma w tym ani nic złego ani nie jest to czynność zakazana jak na razie przez prawo. Można by mieć tylko wątpliwości co do zastosowania samego drewna. Jeśli owi panowie mieszkają w jakimś mieście z zakazami, na przykład Krakowie, to tam już tego spalania odbywać raczej by nie mogli. Zresztą zakaz palenia drewnem zapewne wcześniej czy później dotrze do każdego domu w Polsce, mówią dobrze poinformowani ekolodzy.
W przewożeniu drewna nie ma też nic złego, nawet jeśli owo drewno to jakieś grubsze pokręcone, ale i pocięte gałęzie, a tak to wyglądało z perspektywy osoby, które owe zdjęcia zrobiła. Gałęziom też należy się podróż w komfortowych warunkach, a francuskie samochody słyną między innymi z tego, że są pod tym względem znacznie lepsze niż ich japońskie czy niemieckie odpowiedniki, zwykle piekielnie twarde i nieprzyjemne (tak, są wyjątki).
Można by nawet pokusić się o twierdzenie, że z japońskimi wyrobami samochodowymi owo drewno w zasadzie też miałoby coś wspólnego, wiele produktów z kraju kwitnącej wiśni ma zawieszenie i układ kierowniczy w odczuciu drewniany, nieprzyjemne, pozbawione jakby czucia i sensu.
No ale wróćmy do owego Megane. Pierwsza generacja, komfortowe – jak na ową generację – warunki przewozu, po złożeniu siedzeń uczciwa pojemność bagażowa. Wersja hatchback, więc obstawiamy około 1200 litrów pojemności, drewna oczywiście nieco mniej, ale suche być musiało, bo auto nie siedzi jakoś specjalnie, nie jest przygniecione z tyłu, lecz sprawnie unosi swój ciężar nad ziemią. Można by więc wywnioskować, że do palenia nadawać się będzie idealnie.
Zima jakoś zelżała, mocno minusowych temperatur spodziewać się nie ma co, więc wygląda na to, że ów zapasik drewnianego paliwa z Meganki na chwilę starczy…
(gwoli sprawiedliwości dodam, że tytuł jest jednak przesadzony i zdecydowanie nie mam racji. Drewno aż tak nie zwiększy wartości auta, bo najtańsze nieuszkodzone Mégane I generacji kosztuje obecnie 3700 zł a najdroższe ponad sześć tysięcy. Ogłoszenia o sprzedaży znajdziecie tutaj.)
Najnowsze komentarze