Rozdział I
Najpierw małe podsumowanie. Istniejemy już 28 miesięcy. W tym czasie udało nam się pozyskać liczne grono zagorzałych zwolenników francuskiej motoryzacji – zarejestrowało się Was w naszym serwisie ponad 3200 osób. To spore grono internetowej braci w tych niełatwych dla francuskich aut czasach…
W ciągu 28 miesięcy opublikowaliśmy blisko 1700 newsów w kilku różnych kategoriach. Większość z nich cieszy się ogromną popularnością – czytacie je regularnie, oceniacie, komentujecie… Bierzecie też aktywny udział w publikacjach na naszym forum – napisaliście przeszło 13 tysięcy postów! I nawiązaliście nowe znajomości…
Co nas czeka w tym roku? Myślę, że dalszy intensywny rozwój. Być może wprowadzimy nowe kategorie newsów. Na pewno postaramy się brać udział w Waszym lokalnych inicjatywach. Postaramy się sponsorować Wasze przedsięwzięcia. I mamy nadzieję, że spotkamy się w dużym gronie na Pikniku z Motoryzacją Francuską, który powinien nam się w nowym roku udać :-)
Rozdział II
A czego możemy się spodziewać w ujęciu bardziej ogólnym? Niestety – na pewno szeregu podwyżek, którymi uderzą w nas nasze ukochane tanie tanie państwo, ubezpieczyciele itp. Celowo nie piszę o rafineriach, petrochemiach, ajentach stacji benzynowych, bo przecież wpływ na podwyżkę cen benzyny będzie miała przede wszystkim akcyza. A za nią stoi nasze tanie państwo właśnie. W gruncie rzeczy tanie państwo załatwi nam również podwyżkę składek OC – niby na refinansowanie skutków wypadków drogowych, czyli leczenie ofiar. Tak się jednak zastanawiam, czy przypadkiem już teraz nie do tego zobowiązani są ubezpieczyciele. Wszak idea polis OC niejako przenosi z kierowców odpowiedzialność materialną za ich czyny na drodze właśnie na wystawców polis. Nie na darmo na każdym takim papierku pojawia się suma gwarancyjna. A że ubezpieczyciele nie płacą (z reguły) za leczenie ofiar? Cóż – po wypadku mało kto chce się sądzić z wielkimi firmami. I nie z powodu braku ochoty, czy potrzeb, ale raczej z przeświadczenia o bezsensowności takich działań – wszak niełatwo jest uzyskać odszkodowanie, które przecież ofiarom się należy!!! My za to płacimy! A ubezpieczyciele przyzwyczaili nas do tego, że refinansują (i to z kombinacjami – a to bez VAT, a to bez tego, a to bez tamtego) jedynie naprawy pojazdów. Leczeniem nikt się nie przejmuje.
Boję się jednak jednego – że kasa tak chętnie pobrana od kierowców znowu pójdzie nie wiadomo, gdzie. Już nieraz tak było i pewnie jeszcze się powtórzy. Służba zdrowia jest studnią bez dna – ile kasy by im nie dać, tyle wezmą i dalej będą marudzić, że im mało. I nie dlatego, że mają ogromne potrzeby, że zapewnienie opieki medycznej na odpowiednim poziomie kosztuje koszmarne pieniądze. Raczej dlatego, że pieniądze są wykorzystywane nieefektywnie, że tak naprawdę nie są właściwie rozliczane, że wyciekają nie tam, gdzie powinny! Wszyscy o tym wiedzą, niektórzy o tym pokątnie opowiadają, ale wszyscy się boją naruszyć obowiązujący układ sił w służbie zdrowia. A mnóstwo w nim patologii…
Podatek drogowy wrzucono kiedyś w cenę paliwa. Teraz mówi się o kolejnym podatku – na poziomie 200 zł rocznie. Do tego akcyza w paliwie. VAT też swoje do ceny wnosi. OC nam podniosą, choć od dawna powinni płacić podjęte zobowiązania z tego, co pobierają. Wszak to wcale niemałe pieniądze! Ileż jeszcze mamy utrzymywać my – kierowcy?
Boję się, że z dodatkowo pobieranych od nas pieniędzy wcale nie będzie powstawała infrastruktura drogowa. Że nie będą refinansowane koszty leczenia ofiar wypadków. Boję się, że ta potężna kasa pójdzie na śliczne medialnie przedstawienia, na populistyczne zagrywki polityków, na kolejne becikowe, które wystarcza na 20 paczek pieluch, które nawet średnio rozgarnięty maluch zasika w ciągu czterech miesięcy, na finansowanie przedsięwzięć, których finansować aparatowi państwowemu zwyczajnie nie wolno. Szuka się jednak najróżniejszych obejść, falandyzuje się prawo, byle tylko zrobić dobrze określonej grupie ludzi. Zwalnianie z podatków, czy też stosowanie nadzwyczajnych ulg dla co poniektórych też jest wydatkowaniem naszych pieniędzy. Niestety – jak się wydaje cudzą kasę, to się to robi lekką rączką. Tylko ileż w końcu można wyciskać z nas – kierowców???
I nie dajmy się oszukać, że Polska buduje drogi, że je remontuje, że mamy autostrady. Tak naprawdę przecież to nie my – to Unia nam to buduje. Nasz udział w finansowaniu takich przedsięwzięć jest mizerny. Zdecydowanie mniejszościowy. A i tak z pieniędzy tych nie potrafimy na dobrą sprawę skorzystać. Pewnie wiecie, co to było PHARE. Skrót wziął się od nazwy Poland and Hungary: Assistance for Restructuring their Economies, czyli pomoc w restrukturyzacji gospodarek Polski i Węgier do poziomu rynkowego. Jak widać – program był początkowo kierowany tylko do dwóch krajów – w tym naszego. Wkrótce rozszerzono zakres beneficjentów, a nazwę zmieniono na Phare. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że mnóstwo kasy przedakcesyjnej poszło do naszego kraju. A gdzie są te pieniądze?
Pojedźcie na Węgry – drugiego z beneficjentów programu PHARE. Zobaczycie, jakie mają autostrady (w dużej mierze niepłatne – wystarczy niedroga winietka). Zobaczycie, jakie mają drogi inne. Myślicie, że wszystko sfinansowali z własnych środków? Nie – przy wielu inwestycjach stoją tablice informujące o tym, że to za unijną kasę powstały określone rozwiązania. A u nas? Wszyscy wiemy, na jakie przedsięwzięcia potrafiliśmy przekazywać unijne pieniądze… I nie były to drogi…
Dobra – na progu nowego roku nie powinienem tak marudzić, nie powinienem być takim pesymistą. Tylko jak tu nie marudzić, jak nie być pesymistą, skoro żyje się w kraju, który się stacza i to bez względu na to, kto jest u władzy? Jedynie szybkość tego staczania jest różna… W tanim państwie, w którym obywatelom miało się żyć dostatniej, zostało tych obywateli sporo mniej, niż na początku ubiegłego roku. W tanim państwie wydaje się publiczne pieniądze na potęgę, ale nie zawsze na cele, które służyłyby ogółowi społeczeństwa, które przecież te wydatki finansuje. A boli mnie to dlatego, że muszę płacić mnóstwo podatków, a w zamian dostaję niewiele, bardzo niewiele. Chciałbym, żeby pieniądze, które oddaję za to, że używam samochodu, szły na poprawę infrastruktury drogowej, na ochronę środowiska, na profilaktykę bezpieczeństwa drogowego. Nie chcę, żeby szły na wymianę rządowych samochodów (choć to też motoryzacja), na rozrzutność rządzących, na nielimitowane przejazdy parlamentarzystów bez ich faktycznego rozliczania z tych wydatków. Chcę, żeby było wreszcie normalnie w tym pięknym kraju!!!
życzę Wam na progu Nowego 2007 Roku.
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze