Oto typowy widok na polskich drogach. Znak ograniczenia prędkości do 70 km/h a tuż za nim, w odległości niecałych 50 metrów, znajduje się kolejny znak, tym razem ograniczający prędkość do 50 km/h. Jaki to ma sens? Dla kierowcy żaden. Czyżby więc chodziło o pieniądze? Nie jest to wykluczone.
Za drogi krajowe w Polsce odpowiada Generacja Dyrekcja Dróg i Autostrad. Najwyraźniej nie radzi sobie zbyt dobrze, bo znaków stawia bez liku i bez sensu bardzo dużo. W tym konkretnym przypadku, pokazanym na zdjęciu, znaki dzieli około 50 metrów, które samochód jadący z prędkości 70 km/h pokonuje w kilka sekund. Nie prościej byłoby postawić jeden znak, zamiast dwóch?
Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad myśli zapewne, że nie. Takich miejsc, jak pokazane wyżej, znajdujące się na odcinku Koszalin – Bydgoszcz, jest bardzo dużo. Nad sensem praktycznym takiego oznakowania nie ma się co zastanawiać, bo go po prostu tutaj nie ma. 50 metrów drogi z zakazem wyprzedzania, bez żadnych skrętów, nic. Sens musi być więc gdzie indziej. W pieniądzach.
Ktoś te znaki stawia, ktoś konserwuje, ktoś na tym zarabia. Układ urzędniczy, który tym wszystkim steruje, musi mieć jakiś interes w mnożeniu znaków, oczywiście zasłaniając się kolejnymi przepisami i wytycznymi, żeby nie być oskarżonym o przekraczanie uprawnień i niedopełnienie obowiązków.
W Polsce nie ma niestety partii kierowców, która dbałaby by o to, aby takie absurdy usuwać z dróg i dbać o czytelność oznakowania. Nadmiar znaków prowadzi bowiem do zjawiska znieczulenia na nie. Kierowca przestaje widzieć to co mu chce przekazać zarządca drogi, bo znaków jest po prostu za dużo. Polska przypomina pod tym względem motoryzacyjny dziki zachód. Bez ładu, bez składu, byle dużo.
Potrzebna jest wielka ogólnopolska akcja uporządkowania dróg i znaków, tak aby było bezpieczniej i mniej kosztownie dla podatnika. Bo w końcu zarówno etaty urzędników z zarządu dróg jak i owe znaki finansujemy my wszyscy. I nawet jeśli owe znaki są w budżecie nawet niewidoczne, to od czegoś trzeba zacząć. Od drogowych absurdów jest najłatwiej.
Nie ma i nie będzie ani wytłumaczenia, ani usprawiedliwienia dla marnowania publicznych pieniędzy. Jeśli ktoś ich nie szanuje, to sam nie zasługuje na szacunek. W przypadku pokazanym powyżej wystarczy siedemdziesiątkę usunąć. Jeden znak mniej, kilka tysięcy w kieszeni. Dość tych absurdów!
Najnowsze komentarze