Krzysztof Gregorczyk od 20 lat pisze o francuskich samochodach. Citroën, Peugeot i Renault to jego ulubione marki. Obecnie w domowym parku ma Renault Kadjara, Peugeota 807 i Citroëna C2. Opowiada o tym jak to się wszystko zaczęło i jakie ma plany na przyszłość.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z francuską motoryzacją?
Jak chyba każdy chłopak w moim wieku, dorastający w czasach socjalizmu, od najmłodszych lat ekscytowałem się zobaczywszy na drodze jakiś zachodni samochód. W monotonnej codzienności złożonej z Fiatów 126p, 125p, Syrenek, Wartburgów, Warszaw, Żuków, Nysek i Trabantów zobaczenie Mercedesa, Opla, BMW, Peugeota czy Citroëna, zwłaszcza na Lubelszczyźnie, wcale nie było częstym przypadkiem i urastało do roli wydarzenia! Kiedy już stałem się bardziej świadomym „połykaczem” literatury i czasopism (w tym „Młodego Technika”), moją uwagę zwróciły marki francuskie. Były u nas wówczas jeszcze bardziej egzotyczne od niemieckich, a do tego wyglądały jakoś inaczej. A ja zawsze wolałem to, co niestandardowe, nietuzinkowe, inne… Kiedy więc przyszedł czas kupowania pierwszego samochodu, w salonie, przeanalizowałem oferty w interesującym mnie i dostępnym cenowo segmencie. Wybór był jasny – to będzie samochód francuski! I tak się stało. Auto było akurat wyjątkowo „normalne”, za to ponadprzeciętnie (w swojej klasie i czasach) bezpieczne, bo miało w standardzie poduszkę powietrzną kierowcy. Jako jedyny wówczas samochód segmentu B na polskim rynku. Kupiłem Citroëna Saxo.
Dlaczego powstało Francuskie.pl?
Dlaczego? O to pewnie lepiej byłoby zapytać naszego wydawcę, bo to on powołał tę stronę do życia. Poznaliśmy się kilka lat wcześniej w Klubie Cytrynki, niesamowitym tworze, który zrzeszał miłośników Citroënów. W pewnym momencie Jędrzejowi przestała wystarczać klubowa forma i postanowił zrealizować pomysł o stronie internetowej dla miłośników wszystkich francuskich marek samochodowych. Nie miała to być konkurencja dla Klubu Cytrynki czy innych działających wówczas klubów a serwis informacyjny, mocno sprofilowany. Takiego wydawnictwa na polskim rynku medialnym wówczas nie było. Po paru latach działania rozpoczęliśmy też testowanie samochodów – importerzy docenili nasze zaangażowanie i nasze teksty i zaoferowali nam auta z parków prasowych.
Dziś nasz serwis jest „dorosły” – kończy 18 lat. Od wielu już lat nie ma dnia, żeby nie pojawiały się na naszych łamach teksty. Wraz z rozszerzeniem zespołu redakcyjnego tych materiałów nierzadko jest po kilkanaście dziennie. Podchodzimy do tematu kompleksowo starając się zapewniać informacje z całego świata, czasem z bardzo egzotycznych dla Polaków krajów.
Jak to się stało, że trafiłeś do francuskie.pl i zostałeś redaktorem naczelnym tego portalu?
Dość szybko po powstaniu Francuskie.pl dołączyłem do redakcji – zawsze lubiłem pisać, a do tego potrzebowałem odskoczni, odreagowania od pracy zawodowej, która potrafi być stresująca. Bardzo lubię swój zawód i swoją pracę, ale czasem trzeba zrobić coś, co pozwoli się odstresować.
Podsyłałem swoje teksty, które pojawiały się na łamach Francuskie.pl. Z czasem tych tekstów było coraz więcej. W pewnym momencie objąłem funkcję redaktora naczelnego, chociaż nigdy nie miałem ambicji rządzenia – jeśli już, to wolę służyć drobną radą, albo czuwać nad merytoryką publikacji, wprowadzając drobne korekty.
Czym dzisiaj, na co dzień, się przemieszczasz? To samochód francuski?
Nie może być inaczej. Prywatnie zawsze miałem wyłącznie samochody francuskie. Zresztą ja się do aut bardzo przywiązuję, ciężko mi się z nimi rozstać, więc tak naprawdę nie miałem ich tak wiele. Najpierw było wspomniane Saxo, ale po dzwonie spowodowanym przez pijanego kierowcę Fiata 126p sprzedałem resztki i kupiłem drugiego Citroëna Saxo. Po kilku latach intensywnej eksploatacji (pokonywałem wówczas do 50.000 km rocznie) przesiadłem się na Xantię II. Wygodny samochód. Jego przeszłość – jak się okazało – nie była całkiem różowa, ale jeździł dzielnie i nigdy nie zdarzyło się, żeby nie dowiózł mnie do założonego miejsca docelowego. Miałem dwie drobne usterki związane z hydropneumatyką, obie usunięte niewielkim kosztem w ASO w Lublinie. Teraz mamy Xantię w redakcji.
Potem nabyłem Citroëna C2 dla żony – wdzięczne miejskie autko, które jest u nas do dziś. Niewiele później kupiłem trochę unikatowego Peugeota 807. Auto z benzynowym silnikiem V6 (nieoferowanej w Polsce) i automatyczną skrzynią biegów, w 6-miejscowej wersji Pullmann, którym początkowo jeździł prezes Peugeot Polska, a później jeden z dealerów marki. Mam tego minivana do dziś.
W zasadzie planuję go sprzedać, bo już nie potrzebuję samochodu na sześć osób, ale jakoś nie mogę się zebrać, by o tej sprzedaży pomyśleć. Aktualnie naszym podstawowym samochodem jest Renault Kadjar. Wdzięczne auto, które świetnie spisuje się w roli samochodu rodzinnego, niedużo pali i nie sprawia żadnych problemów serwisowych.
Są osoby, które zarzucają Tobie i Twoim redakcyjnym kolegom i koleżankom stronniczość, twierdzą, że testy są zwykle pozytywne dla francuskich aut, że za mało je krytykujecie. Jak to jest naprawdę?
Nasz serwis z natury jest stronniczy. Czy w magazynach prasowych typu „BMW Trends”, albo „Volkswagen Trends” (chyba się jeszcze ukazują) ktoś oczekuje krytycznych opinii? U nas i tak pojawia się wiele materiałów czy ocen obnażających to, co nam się w samochodach francuskich nie podoba. To, że je bardzo lubimy nie znaczy, że nie potrafimy do nich podejść z dystansem. Nie ma na naszych łamach testu, w którym znalazłyby się same pochwały opisywanego auta. A że cenimy sobie wiele francuskich rozwiązań? Przykładem jest słynny i-Cockpit® u Peugeota, którego jestem wielkim fanem!
Nie rozumiem, jak można nie umieć właściwie ustawić sobie fotel i kierownicy, by móc wszystko widzieć. OK, być może istnieje taka sylwetka, czy takie gabaryty, które na to nie pozwalają, ale znam wielu polskich dziennikarzy motoryzacyjnych i w zasadzie żaden z nich nie odbiega wymiarami od szeroko pojętej normy. Ja mam 181 cm wzrostu i za duży brzuch (ważę 105 kg), a od debiutu pierwszej generacji i-Cockpitu® przybrałem na wadze, ale wciąż bez trudu znajduję właściwą pozycję. Moja mniej więcej 163-centymetrowa starsza córka, drobniutka i szczuplutka, też nie ma z tym problemu.
Kiedy człowiek zrezygnuje z pewnych – czasem niewłaściwych – przyzwyczajeń, to nagle okazuje się, że wszystko gra. Nie rozumiem kierowców – zwykle w dość określonych markach samochodów – prowadzących w pozycji praktycznie półleżącej. Pozycja za kółkiem jest ważna i powinniśmy promować w tej kwestii właściwe zachowania, właściwe postawy. i-Cockpit® niejako to wymusza. Tutaj ustawiając fotel tak, jak we wspomnianych przeze mnie przypadkach, faktycznie niewiele się będzie widziało. Ale od dziennikarzy oczekuję większej rzetelności i elastyczności. My jesteśmy nie tylko otwarci na francuskie rozwiązania – my je faktycznie cenimy, dlatego łatwo nam jest je akceptować.
Dużo osób docenia Twoje przeglądy prasy. Są niekiedy mocno stronnicze, krytykujesz w nich opinie o francuskich samochodach. Czy koledzy z innych redakcji nie mają ci tego za złe? Znacie się zapewne z wielu spotkań i wyjazdów?
Być może mają, ale nikt nigdy nie powiedział mi tego wprost. No, może tylko jeden, ale to było raczej żartobliwe i nie odniósł się bezpośrednio do przeglądów. Rozumiem, że to może być dla kogoś z lekka frustrujące, ale z drugiej strony przecież wszyscy wystawiamy się w pewnym sensie na ostrzał Czytelników. A ja jestem też odbiorcą mediów motoryzacyjnych. Za to cenię sobie ogromną niezależność.
Nikt mi nie może niczego nakazać, bo piszę dla przyjemności. Na życie zarabiam w innym sposób. Ta niezależność pozwala nam na realizację ciekawych przedsięwzięć i wyjazdów np. na targi motoryzacyjne. Finansujemy to wszystko z reklam, a środki te są przeznaczane na utrzymanie serwisu i pokrycie kosztów wyjazdów na targi czy wsparcie zlotów i spotkań, których odbywa się w Polsce bardzo dużo – staramy się w tym brać udział. Może właśnie to budzi największe zdziwienie u przedstawicieli innych mediów?
Niedługo 20. rocznica powstania Francuskie.pl. Planujecie jakieś świętowanie?
Co roku w urodziny naszego dziennika wspieramy wybrany dom dziecka finansowo i nie organizujemy żadnych większych obchodów czy uroczystości. Coś jednak szykujemy, uchylę więc rąbka tajemnicy, że 20 rocznica będzie okazją, żeby spotkać się w gronie Czytelniczek i Czytelników.
Najnowsze komentarze