Za wycieraczką Peugeota 205 w wersji Roland Garros, widywanego w Katowicach i okolicach, od pewnego czasu pojawiały się karteczki z odręcznym napisem „kupię ten samochód” i podanym numerem telefonu. Właścicielka nie chciała się rozstawać z pojazdem, w końcu był wygodny i niewiele palił, ale wiedziała, że kiedyś będzie musiała sprzedać Peugeota. Moment nadszedł, gdy żaden z mechaników nie potrafił poradzić sobie z naprawą, a koszty przerosły możliwości właścicielki.
„W niektórych warsztatach mechanicy nie chcieli go już naprawiać i przestali odbierać ode mnie telefony.” – opowiada pani Maria. Właścicielka Peugeot 205 w wersji Roland Garros otrzymała pojazd w 2014 roku od swojej przyjaciółki, za symboliczną kwotę 500 zł. Peugeot z 1992 roku zastąpił Fiata Uno i służył zarówno do jazdy na co dzień, jak i na dłuższych trasach m.in. podczas wyjazdu na wakacje nad morze. Na liczniku ma aktualnie 233 tys. km.
Jedna z licznych limitowanych edycji Peugeot 205 otrzymała plakietki Roland Garros, nadwozie w kolorze butelkowej zieleni, podnoszone elektrycznie szyby oraz otwieraną górną część zadaszenia. Siedzenia ozdobiła tapicerka łącząca białą skórę z kraciastym materiałem. 205-tka zachwycała nie tylko wyglądem, model był komfortowy, zwinny w mieście i niewiele palił, ale w końcu zaczął się psuć. Pani Maria jeździła od mechanika do mechanika, była wielokrotnie w warsztatach w Sosnowcu, Mysłowicach i Katowicach, ale obok napraw były też pseudo naprawy, które rodziły tylko kolejne problemy z samochodem.
„Auto zapewniało mi nieustanną „rozrywkę” i zaprzątało myśli” – mówi właścicielka. ”Ile czasu upłynie do następnej naprawy? Co padnie tym razem? Rodzina robiła złośliwe zakłady, ile dni mój Peugeot pojeździ bezawaryjnie. Byłam 4 razy holowana, w tym najbardziej dla mnie hardcorowo – z Rudy Śląskiej do Mysłowic. Trasa biegła wzdłuż A4 i częściowo po autostradzie. Tak, wiem, że nie wolno… Innym razem w Krakowie w Nowej Hucie wieczorem, jakiś uczynny pan pchał auto spory odcinek drogi, żeby wreszcie zapaliło. Gdy byłam w Poznaniu zrobiło się zwarcie, spaliły żarówki i stopiły jakieś kabelki a zimą na obrzeżach Sosnowca „poszła” nagle cała elektryka. Stałam na poboczu nie mając nawet świateł awaryjnych. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać swoje przygody, ale kiedy auto jeździło, było absolutnie cudne i niepowtarzalne! Poza tym, nie bez przyczyny Peugeot 205 zajął 2 miejsce w plebiscycie Europejskiego Samochodu Roku 1984!” – opowiada pani Maria.
Wizyta w ASO i kolejne koszty
Skutki kolejnej wizyty w warsztacie w maju 2019 roku u niesolidnego – jak się potem okazało – mechanika spowodowały, że została podjęta decyzja o oddaniu auta do naprawy w autoryzowanym serwisie Peugeota. Dwie naprawy jesienią ratowały m.in. alternator, wymieniono łożyska oraz uszczelkę pokrywy głowicy. Ostatnio, podczas trzeciej wizyty w ASO pani Maria usłyszała, że trzeba rozebrać silnik, koszty są wysokie, a co dalej – nie wiadomo.
Naprawa pojazdu pochłonęła już ok. 13 tys. zł, a sytuacja finansowa nie pozwala pani Marii na dodatkowe koszty. W końcu właścicielka zdecydowała się odpowiedzieć na wszystkie propozycje kupna, które od pewnego czasu pojawiały się na szybie. Część potencjalnych nabywców nie odezwała się w ogóle, a jedyny zainteresowany zaproponował kwotę niższą niż wartość auta na złomowisku.
Pani Maria zdaje sobie sprawę, że chociaż Peugeot odpala, to jego stan nie jest dobry. Mało tego, ma pordzewiałe progi, (mimo, iż były wymieniane ok. 2 lata temu przez jednego z mechaników-partaczy…), a przednie fotele pochodzą z innego samochodu, ponieważ poprzednie mocno się kruszyły. Przywiązanie do 205-ki oraz świadomość posiadania ciekawego egzemplarza nie pozwala właścicielce oddać samochodu na złom. Być może pojawi się ktoś, kto da 205-tce nowe życie.
Auto ma opłacone OC do 22 sierpnia 2020, a przegląd jest ważny do 9 sierpnia 2020 roku. Opony nowe całoroczne Barum zostały kupione w grudniu 2018 roku. Pod samochodem znajduje się koło dojazdowe.
Najnowsze komentarze