Kiedy do naszej redakcji trafia jakiś samochód z litrowym silnikiem turbo, to możemy z dużą dozą pewności powiedzieć, że w komentarzach pod artykułem rozpęta się pandemonium. Ilość krytycznych komentarzy przekroczy wszelkie normy, a komentujący nie dadzą się przekonać żadnymi argumentami.
Postanowiliśmy przyjrzeć się, jakie zarzuty są stawiane małym silnikom. Pierwsza grupa argumentów to kwestie nazwijmy to techniczne, wśród nich spalanie, trwałość, dynamika. Druga grupa to porównywanie z innymi silnikami: diesla, większymi benzynami. Trzecia to już coś na pograniczu myślenia życzeniowego i silnikovoodoo. Do tej ostatniej grupy można by zaliczyć wszelkie wtręty na temat kosiarek, kartonów od mleka oraz ogólna niechęć do nowoczesnej motoryzacji.
W pierwszej grupie zarzutów pojawiają się przede wszystkim sprawy dynamiki. To nie może jeździć, to się toczy, tym się nie da wyprzedzać – pisali komentujący pod naszym testem Joggera 1.0 110 KM. Wygląda jednak na to, że nikt z komentujących nie jeździł jednak takim samochodem, swoje opinie opierają na doświadczeniach z innymi jednostkami napędowymi lub innymi modelami i markami. To dość zastanawiające, bo oczywiście można mieć krytyczną opinię o jakimś rozwiązaniu nie znając go, ale czy potępianie wszystkiego w czambuł prowadzi do jakiegoś rozwoju i zmian w życiu? Niekoniecznie.
Sprawy spalania też zajmują uwagę komentujących. Widząc, że Jogger 1.0 110 KM spalił pod pełnym obciążeniem (6 osób, 2 rowery na dachu) ponad 10 litrów paliwa na 100 kilometrów na autostradzie piszą, że to dużo. Być może rzeczywiście nie jest to mało, ale mówimy o załadowanym aucie, które jedzie 140 km/h+, napotykając jakiś tam opór powietrza. Która ciężko załadowana turbo-benzyna spali mniej? Tylko pytanie, czy ktoś kto chce oszczędzać i jeździ na co dzień autostradami na pewno wybierze Joggera z benzyną?
Co do trwałości to również jest ciekawie. Skąd dzisiaj mamy wiedzieć jaka będzie rzeczywista trwałość tej jednostki? Żaden z tych silników nie przejechał jeszcze wystarczającej liczby kilometrów i trzeba polegać na zapewnieniach producenta, czekać, lub zerknąć do innych podobnych modeli w ogłoszeniach. Silniki 0,9 TCE dojeżdżają do 300 tysięcy kilometrów i więcej. Czy to przekona opornych? A z drugiej strony co dzisiaj nabywcę nowego Joggera interesuje duży przebieg – on bierze nowe auto, gwarancję nawet na 5 lat i nie raczej nie wnika w to, co będzie za 10 lat, prawda?
Bardzo ciekawe są porównania – znowu bez jazdy tym autem – do innych silników. Szczególnie argumenty o silnikach wolnossących są tutaj ciekawe. Mamy w redakcji kilka wolnossących jednostek napędowych, choćby V6 w XMie czy 1.8i w Xantii i jednak ta mała turbo-benzyna sprawia wrażenie żwawszej, dynamiczniejszej, szybszej. Komentatorzy piszą też o dieslach: że mają większy moment obrotowy, że mniej palą. Zgadza się, ale Jogger diesla w ofercie nie ma i mieć nie będzie. Diesel umarł i nie żyje. Nie będzie go już w ofertach – chyba że ktoś wymyśli tani sposób na pozbywanie się pyłków i tlenków azotu ze spalin. A na to się nie zanosi.
Silnikovoodoo ma się też w naszym kraju świetnie, widzimy z komentarzy. W ogóle mamy w Polsce niesamowitą ilość posiadaczy ziemskich, których latyfundia są tak duże, że posiadają kosiarki z ogromnymi silnikami – chciałoby się napisać. Gdzie tam 50 cm3, gdzie tam 125 cm3. Nasi „landlordzi” mają tak wielkie kosiarki, że muszą w nich instalować litrowe silniki o mocach znacznie przekraczających 100 KM. „Moja kosiarka ma większy silnik” to jedna z ulubionych klisz zwolenników silnikovoodoo. Są też miłośnicy picia mleka, bo wiedzą, że karton ma litr (zapominając o dwulitrowych).
A trochę już poważniej: wiele osób do nowinek technicznych podchodzi ostrożnie, z dużą dozą nieśmiałości lub inaczej mówiąc nieufności. Mają pełne prawo, bo nie wszystko w motoryzacji się udaje i niekiedy po latach dowiadujemy się, że jakieś rozwiązania są gorsze niż inne. I można w pełni zrozumieć sceptyków, ale też warto dostrzec drugą stronę – przy wszystkich podnoszonych wadach małe silniki mają swoje zalety. I za kilka lat, kiedy pierwsza fala kilkuletnich używanych aut dotrze do Polski, ogłoszenia roić się będą od 1.0 w Dacii po 1.3 w Mercedesach. Tak dzisiaj wygląda świat motoryzacji.
A za dziesięć lat będziemy dyskutowali o pojemności akumulatorów a nie pojemności silnika. Bo świat się zmienia i pędzie do przodu, czy sekta silnikovoodoo tego chce czy nie. Takie jest życie.
Najnowsze komentarze