Weź samochód elektryczny o aerodynamice kwadratowego pudła, rozpędź do 130 km/h i ponarzekaj, że zużywa dużo prądu i nie da się nim zbyt dużo przejechać. Taką logiką kierował się najwyraźniej redaktor Mikołaj Adamczuk, gdy pisał swój test Citroëna e-Berlingo. Samochód mu się bardzo podobał, ale wydźwięk artykułu jest wielce krytyczny, bo autor mógł, moim zdaniem, popełnić kilka błędów w swoich założeniach.
Po pierwsze założył prawdopodobnie, że Citroën e-Berlingo jest samochodem uniwersalnym i do wszystkiego. Że elektryk równie dobrze sprawdzi się w mieście jak i na trasie a napęd elektryczny, przy wszystkich jego zaletach, da mu to samo, co napęd spalinowy. A tak przecież nie jest. Elektryczne osobowe Berlingo doskonale będzie się czuło na drogach miejskich, wyjedzie chętnie pod miasto, ale – podobnie jak każdy elektryczny dostawczak – nie jest przeznaczony na długie trasy i autostrady. Jeszcze nie dzisiaj. Czysta fizyka panie redaktorze, użyteczna pojemność akumulatora i ciężar auta wpływają na zasięg. Te dane można łatwo znaleźć na stronie producenta.
Po drugie oczekiwał chyba od samochodu elektrycznego, że da się nim długo jechać z wysokimi prędkościami. No niestety nie, dzisiejsze elektryki jeżdżą cicho, sprawnie przyspieszają, ale nie są autami, którym można jeździć z dużymi prędkościami. Opór powietrza jest zbyt dużo i zasięg będzie topniał błyskawicznie, im większy samochód próbuje tak podróżować. Nie ma więc co narzekać na duże zużycie prądu! Taka cecha, szczególnie przy kształcie Berlingo, który daje tak wiele przestrzeni nad głową, którą się pan zachwycał.
Po trzecie i chyba najważniejsze. Nikt przy zdrowych zmysłach i świadomie nie kupi elektrycznego samochodu typu MPV do ciągłego przemieszczania się po trasach. Co innego rodzinny wypad raz czy dwa na pół roku, w czasie wakacji. Wtedy można pojechać (zachowując jakąś rozsądną prędkość) i przeżyć to częstsze ładowanie na trasie. Ale oczekiwanie, że będzie to samochód do długich przejazdów? No nie, jednak nie. Na trasy nie ma nic lepszego niż niskie nadwozie, dużo lepsze niż MPV czy SUV. Na przykład taki Peugeot 508, z którym swoje dramaty przeżywał pana redakcyjny kolega.
Możliwe, że samochody elektryczne są dzisiaj takim dyżurnym chłopcem do bicia. Łatwo je krytykować, działając zgodnie z wytycznymi różnego rodzaju specjalistów od zasięgów w sieci i SEO, pod publiczkę, uzyskiwać duże zasięgi – tak, to się niewątpliwie sprawdza. Elektryki mają niewątpliwie wiele wad, szczególnie w polskich warunkach z uwagi na nasze możliwości finansowe lub jak kto woli ich brak.
Samochody elektryczne podlegają też ciągłej ewolucji. Na rynku pojawiają się nowe modele, nowe technologie, większe baterie. I warto te zmiany dostrzec, docenić i obserwować. Bo, wbrew legendom i mitom, do nas też ta elektromobilność wcześniej czy później dotrze. A właściwie dotarła niepostrzeżenie i powoli zmienia obraz naszego kraju.
Blisko połowa Polaków mieszka przecież w domach. Część z tych osób już dzisiaj zastanawia się, jak uniezależnić się od drogiego paliwa – stąd rosnąca popularność instalacji offgrid, szukanie tanich magazynów energii, kombinowanie z małymi elektrykami, rosnąca sprzedaż używanych elektryków. To wszystko się dzieje – może nie masowo, może nie w sposób szalenie widoczny, ale na forach i grupach dyskusji na ten temat mnóstwo.
Panie redaktorze, niech pan się nie dziwi, że przy 45 kWh użytecznej pojemności akumulatora ma pan mały zasięg w elektrycznym Berlingo. Fizyka jest nieubłagana, więc planując trasę, niech pan uwzględni ładowarki. Życie stanie się prostsze.
Komentowany tekst autorstwa Mikołaja Adamczuka przeczytacie tutaj.
Najnowsze komentarze