Ile kosztuje naprawa samochodu po wjechaniu w dziurę i co można faktycznie zrobić w takiej sytuacji?
Stan polskich dróg na przestrzeni ostatnich nastu lat uległ ogromnej poprawie, korzystamy z coraz lepszej sieci autostrad i dróg szybkiego ruchu co tylko poprawia komfort i bezpieczeństwo jazdy. Wciąż jednak, także w dużych miastach – jak Łódź – znajdziemy dziesiątki ulic pułapek. Jedna z nich zaczaiła się, złośliwie, na mojego Peugeota 508.
Łódź to nie tylko Piotrkowska ale i dziury, dziurawice oraz wyrwodoły
Łódź, którą znacie zapewne z ulicy Piotrkowskiej, to jedno z najbardziej zakorkowanych miast w nasze, kraju. Pozostaje w nieustającym remoncie – i dobrze, kiedyś dzięki temu będziemy korzystać z rozwiniętej, nowej infrastruktury. Niektóre istotne arterie nie były remontowane od dekad, czego nie odczują chyba tylko posiadacze hydropneumatyków. Reszta cierpi a i tak wszyscy ryzykują, o czym świadczyć może duża liczba uszkodzonych opon, felg czy elementów zawieszenia. Dziury, wyrwy, zagłębienia, porzucone elementy konstrukcyjne. Ech… Polska.
„Panie, u nas drogi są super”
Według stanu prawnego, finansową odpowiedzialność za dramatyczny stan nawierzchni i uszkodzenia pojazdów ponosi zarządca drogi. Żeby jednak uzyskać owo odszkodowanie trzeba sporządzić solidną dokumentację a najlepiej wezwać patrol policji który sporządzi notatkę ze zdarzenia, która jest wartościowym dowodem dla niedowierzających łódzkich urzędników. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, gdy jak człowiek zgłaszasz uszkodzenie a oni na to „Panie, gdzie tam, u nas drogi są super, równiutkie i gładkie, przecież żeśmy wyremontowali ze trzy ulice!”.
Ale wpadka!
No ale rzeczywistość bywa jednak nieco bardziej skomplikowana. Kilka dni temu miałem wątpliwą przyjemność podróżować jedną z zapomnianych przez władze łódzkich ulic i przy skromnej prędkości 40 km/h wpaść w wyrwę w jezdni. Powiecie „Twoja wina” i macie rację. Na swoje marne usprawiedliwienie dodam tylko, że niestety, godziny szczytu i duży ruch nie pozwolił mi na zjechanie na przeciwległy pas i jej ominięcie – na hamowanie także było już za późno, zważywszy na miejski autobus jadący tuż za zderzakiem.
Przyjedziemy proszę pana, oczywiście, za 7 godzin
Po telefonie do służb mundurowych dowiedziałem się od przemiłej Pani policjantki, że mają tysiące ważniejszych spraw niż jakiś uszkodzony pojazd na dziurawej drodze. Oczywiście może przyjąć zgłoszenie, jednak uprzejmie uprzedza że trochę trzeba będzie poczekać na przyjazd patrolu – dopytana przyznaje że czas oczekiwania to około 6-7 godzin. Czas to pieniądz, więc w tej konkretnej sytuacji wolałem skorzystać ze swojej polisy AC – proces likwidacji zajął niespełna dwa dni od zgłoszenia – środki za naprawę otrzymałem po przedstawieniu ubezpieczycielowi faktury za naprawę.
Co uszkodziłem?
Niepozorna wyrwa w asfalcie dla Peugeota 508 zakończyła się na pierwszy rzut oka przedziurawioną oponą i pękniętą sprężyną. Dalszy rozmiar zniszczeń odkrył warsztat podczas rozbiórki zawieszenia. Poza sprężyną – która pękła w połowie – żywot zakończył amortyzator i górne mocowanie kolumny McPhersona.
Słony rachunek
Najtańsza była naprawa opony, bo kosztowało mnie to tylko 50 zł. Ze względu na bezpieczeństwo i komfort eksploatacji konieczna była wymiana jednak elementów z drugiej strony samochodu, w efekcie mój 508 otrzymał nowe elementy resorujące i mocowania z przodu – co zakończyło się rachunkiem na 2200 zł, w niezależnym ale znającym się na rzeczy warsztacie. Porównywalna usługa wraz z częściami w ASO kosztowała by ponad 4 tysiące zł.
Sprężynowy problem
Co ciekawe, problemem okazała się dostępność sprężyn dobrej jakości. Części wątpliwej jakości z Chin są dostępne od ręki, natomiast szereg dużych hurtowni motoryzacyjnych na dzień dzisiejszy nie mogła zaoferować nic markowego. Problem dotyczy wszystkich marek, bo jeden ze sprzedawców uraczył mnie ciekawą i długa opowieścią jak to dzisiaj trzeba czekać na różne części. Rok nie wyrok szanowny panie.
Sam proces wymiany zajął kilka godzin. Na sam koniec 508 musiał kontrolnie przejść proces ustawiania zbieżności – co ciekawe specjalista nie wykrył nieprawidłowości – dodatkowy koszt 300 złotych.
AC czy urzędnicy?
Ze względu na okoliczności skorzystałem z własnej polisy AC. Nie jest to optymalne wyjście – drogi są ubezpieczone, idą na to pieniądze z naszych podatków, warto więc stworzyć dokumentację zdjęciową, bo każdy ma dzisiaj aparat w telefonie, uzyskać notatkę z policji lub straży miejskiej a ostatecznie od jakiegoś świadka lub dwóch i występować o zwrot kosztów. I za każdym razem jak widzicie dziurę, to ją zgłaszać na piśmie (e-mailem) do urzędników. Za coś te pieniądze w końcu biorą….
Najnowsze komentarze