Dawno dawno temu, za siedmioma górami siedmioma lasami, czyli bardzo, ale to bardzo daleko, po Francji krążyły bibliobusy. Były to specjalnie zmodyfikowane autobusy, które zamieniono na biblioteki. Pełniły bardzo ważną rolę.
Po II wojnie światowej Francja bardzo szybko podnosiła się zniszczeń i rozwijała w tempie, które znacznie wyprzedzało rozwój infrastruktury. Władze były świadome, że społeczeństwo musi podnosić swoje kwalifikacje a nowopowstający dzielnice miast powinny mieć dostęp do książek, młodzież i dzieci do lektur a nauczyciele do materiałów pedagogicznych. Wtedy właśnie wymyślono ideę bibliobusów. Jest to historia fascynująca, bowiem francuscy włodarze miast zabrali się do sprawy bardzo profesjonalnie.
Najpierw zbadano potrzeby poszczególnych aglomeracji i wsi. Zanim wypuszczono pierwszy autobus pojawili się naukowcy, którzy zbadali profil socjologiczny i potrzeby odbiorców. Metodami naukowymi wyznaczono miejsca, gdzie bibliobus będzie się zatrzymywał i w jakich godzinach będzie dostępny. W większości wypadków to się sprawdziło a jeśli nie, to na bieżąco wprowadzano poprawki.
Zobacz: historia marki Citroën. Związki z Polską, Andre Citroën
Bibliobus mieścił najczęściej 2-3 tysiące książek. W środku przypominał prawdziwą bibliotekę, jednak aby książki nie spadały z półek, przygotowano specjalną konstrukcję, gdzie tomy znajdowały się na pochylonych półkach. Podłogę wyłożono piankowym dywanem, który wyciszał kroki a sufit i ściany pomalowano na kolor słoniowy. Dla zapewnienia światła w dachu bibliobusu montowano okna a oprócz tego oświetlenie elektryczne.
Zobacz: wiadomości na temat marki Citroën. Aktualności, codziennie
Ogrzewanie było realizowane za pomocą promienników zasilanych propan-butanem. Dzięki temu biblioteka mogła pracować także zimą. Dodatkowy prąd, niezbędny dla pracy oświetlenia, czerpano z kilku akumulatorów zlokalizowanych przy jednostce napędowej, zasilanych z instalacji samochodu w czasie gdy silnik pracował.
Zobacz: testy samochodów marki Citroën. Pomiary, opinie, spalanie
Przy wejściu, mając do dyspozycji niewielkie biurko i odpowiednie dokumenty, siedział pracownik mobilnej biblioteki. W jego pracy wspierał go również asystent. Skrupulatnie wyliczano 42 godziny pracy tygodniowo (razem z nadgodzinami). Takie osoby traktowano jako pracowników biblioteki. Kierowca był z kolei zatrudniony w referacie drogowym danego miasta.
Zobacz też: Renault w służbie rozwoju czytelnictwa
Wypożyczenie odbywało się za opłaceniem symbolicznego abonamentu i okazaniem dokumentu tożsamości lub karty podatkowej. Autobus parkował w danej dzielnicy od godziny do dwóch – co wystarczało dla obsłużenia klientów.
Na zdjęciu powyżej widzicie duży bibliobus Citroën 60 DIP z nadwoziem Heuliez. Pojazd się nie przemęczał, były to głównie jazdy po mieście i podmiejskich okolicach. Efektywny czas pracy kierowcy za kółkiem wynosił zwykle nie więcej niż 3-4h dziennie.
Najnowsze komentarze