Carlos Tavares zapowiedział, że Stellantis będzie nadal ograniczał koszty działalności. Jednocześnie zapowiedział podejmowanie niepopularnych decyzji. Co miał na myśli?
Szef koncernu Stellantis w swoim przemówieniu na Comsumer Electronics Show w Las Vegas dużo mówił o przyszłości, nowych projektach oraz planie Dare Forward 2030. W tych wszystkich zapowiedziach pojawiła się jednak także kwestia likwidacji niektórych fabryk, dalszego ograniczania kosztów dystrybucji oraz zwolnień.
„Jeśli nie zoptymalizujemy naszej struktury kosztów, nie będziemy w stanie pokryć dodatkowych kosztów elektryfikacji” – mówił Tavares. W praktyce oznacza to m.in. zamknięcie niektórych zakładów, tak jak tego w Illinosi, w którym produkowane były samochody marki Jeep. „Nie zawsze przysparza nam to popularności, ale jest to słuszna decyzja Jeśli trzymasz przez znaczny czas zasoby, których nie używasz, narażasz się na kłopoty. Trzeba nieustannie dostosowywać swoje możliwości do potrzeb. Dlatego będziemy podejmować niepopularne decyzje.”
Zapowiedzi Tavaresa oznaczają, że nie będzie zmiany w polityce maksymalnego ograniczania kosztów, która sprawia takie kłopoty m.in. dealerom w Europie. Koncern, który znajduje się nieustannie w reorganizacji, nie zawsze jest w stanie poradzić sobie z bieżącymi wyzwaniami. Jednym z efektów działań Tavaresa są kłopoty z logistyką wyprodukowanych samochodów: dealerzy m.in. we Francji i w Polsce są zachęcani do samodzielnego odbierania nowych aut od producenta, aby przyspieszyć proces realizacji zamówień a przy okazji zredukować koszty importera.
Inflacja, kłopoty z dostawami półprzewodników, żądania płacowe – przemysł samochodowy znajduje się w trudnej sytuacji i nie dotyczy to tylko Stellantis. Jednak czy podejście Tavaresa jest słuszne, będziemy mogli ocenić dopiero w przyszłości. W samym koncernie słychać wiele głosów krytycznych i mówi się też o zmianie szefa koncernu.
Najnowsze komentarze