Długi czas oczekiwania na zapisanie się na wizytę do serwisu marek koncernu Stellantis, w tym Citroën, DS Automobiles, Fiat, Jeep, Opel i Peugeot, w Polsce wynika z kilku przyczyn. Nie wszędzie tak jest, ale na razie sytuacja nie ulegnie raczej poprawie.
Do naszej redakcji zgłaszają się Czytelniczki i Czytelnicy, którzy informują o długim czasie oczekiwania na wizytę do serwisu. W skrajnych przypadkach jest to nawet kilka tygodni. O przyczynę kolejek zapytaliśmy u źródła.
Pracownicy serwisów, z którymi rozmawialiśmy w tym tygodniu, zgodnie przyznają, że problem istnieje. Powodem kolejek jest znaczące ograniczenie ilości ASO w Polsce, które miało miejsce w ostatnich dwóch latach. Wszystko zaczęło się po połączeniu koncernów PSA Peugeot Citroën oraz FCA Fiat Chrysler i stworzeniu koncernu Stellantis. Plan Dare Forward, który ogłosił Carlos Tavares, zakładał redukcję kosztów sprzedaży o 50%. To oznaczało m.in. zmniejszenie ilości dealerów.
Zobacz: wiadomości motoryzacyjne. Codziennie
W Polsce proces ten rozpoczął Roberto Matteucci. Z dedykowanych salonów marek Citroën, DS Automobiles, Fiat, Jeep, Opel i Peugeot zaczęto robić tak zwane Domy Stellantis. Miejsca, które do tej pory obsługiwały jedną lub dwie marki, nagle zaczęły obsługiwać kilka. Jednocześnie część mniejszych dealerów otrzymała wypowiedzenia a nie wszyscy chcieli pozostać tylko jako serwis w sieci.
„Obserwujemy duży wzrost obciążenia naszego serwisu. Po tym, jak większość dealerów w naszym rejonie zakończyła współpracę ze Stellantis, czas oczekiwania na wizytę wynosi, w zależności od miesiąca, nawet kilka tygodni” – mówi nam jeden z pracowników dealera na północy kraju.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów
Sytuacji nie da się poprawić z dnia na dzień. Restrukturyzacja sieci sprzedaży to jedno, a budowa nowych punktów jest zupełnie oddzielnym procesem.
„Budowa autoryzowanego serwisu jest bardzo kosztowna. Nie chodzi tylko o budynki i ludzi, ale też cały proces szkoleń, zakupu oprogramowania i sprzętu, otrzymywania autoryzacji a nawet oznakowania. Same szyldy i totemy mogą kosztować setki tysięcy złotych! Mało kto chce w to inwestować, biorąc pod uwagę, że pracy jako nieautoryzowany serwis nie brakuje. Nie narzekamy na brak zainteresowania, wręcz przeciwnie. Kalendarz mam wypełniony do połowy lutego” – mówi nam kierownik jednego z byłych serwisów Stellantis.
Koncern jest świadomy wydłużonego czasu oczekiwania na serwis, bo klienci to zgłaszają. Efekty działań, które podejmuje zobaczymy jednak najwcześniej za kilka miesięcy. Na razie warto umawiać się z większym wyprzedzeniem.
Najnowsze komentarze