Wśród kierowców rosną obawy przed wprowadzeniem szczegółowych kontroli działania układów oczyszczania spalin. Czy słusznie?
Jednymi z popularniejszych, bo najtańszych, sposobów „naprawy” samochodu w Polsce jest wycinanie filtrów DPF, zaślepianie zaworów recyrkulacji spalin i „wyłącznie całej tej ekologii” w postaci systemów AdBlue. Wyspecjalizowane warsztaty przeżywają prawdziwe oblężenie. Jest to możliwe, bo w naszym kraju nikt nie kontroluje szczegółowo składu spalin ani stanu tych urządzeń w czasie przeglądu. Jednak wprowadzenie do CEPiKu obowiązkowego oznaczenia normy Euro może to zmienić i to w nieodległej przyszłości.
Po polskich drogach poruszają setki tysięcy jeśli nie miliony używanych aut, które już dawno nie spełniają żadnych norm emisji spalin. To efekt niskiej zamożności społeczeństwa. Mając w perspektywie naprawę lub wymianę czegoś za kilka tysięcy złotych lub wyłączenie jakiego układu za tysiąc, ludzie wybierają tańszą opcję. Jednak obawy co do kontroli stanu tych rozwiązań w samochodach nie są bezpodstawne.
W przededniu wyborów takie tematy są niewygodne dla polityków i nikt z nich nie przyzna się do prowadzenia prac w tym kierunku, bo oznaczałoby to odpływ wyborców. Po wyborach jednak może się to zmienić a władza w Polsce nie raz i nie dwa udowadniała, że potrafi negatywnie zaskoczyć – co pokazuje choćby sprawa gwałtownie rosnących cen prądu – ludzi płacących horrendalnie wysokie rachunki za użycie pomp ciepła czy wreszcie niedawne doniesienia o podatku od paneli słonecznych.
Zobacz: Inspiracje do podróży samochodem – Europa, Ameryka Południowa, Azja, Nowa Zelandia, Australia.
Już wkrótce nie wjedziemy starszymi samochodami do większości miast. Strefy Czystego Transportu, które mają magicznie poprawić jakość powietrza, będą pojawiać się jak grzyby po deszczu. Tu jednak nikt nie będzie fizycznie kontrolował, zakaz wjazdu obowiązuje na podstawie normy emisji spalin, jaką deklaruje producent samochodu. Co się jednak stanie, gdy Stacje Kontroli Pojazdów otrzymają od ustawodawcy – w tym przypadku rządu – obowiązek badania poprawności działania układów redukcji szkodliwych substancji w spalinach? Nie jest to wcale trudne technicznie ani kosztowne a takie nowe obowiązki mogłyby zostać wpisane do ustawy wraz ze wzrostem opłaty za przegląd, co pozwoliłoby sfinansować zakup urządzeń kontrolnych.
Jaki byłby efekt wprowadzenia takich regulacji? Wzrost cen używanych samochodów na pewno, wzrost kosztów utrzymania używanego auta – co byłoby na rękę producentom, których silne lobby stoi przecież za wprowadzaniem Stref Czystego Transportu i zapewne wzrost kradzieży aut na części, co już dzisiaj zaczyna być zauważalnym problemem.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów. Zalety, wady, pomiary, spalanie.
Na razie jednak obowiązku kontroli „tej całej ekologii” nie ma i nikt oficjalnie nie zapowiada zmian, wymogi w zakresie emisji spalin obowiązują więc tylko teoretycznie. Jak długo jeszcze?
Najnowsze komentarze