Felix i Gabriel wzięli udział w 4L Trophy 2024 jako jedna z ponad tysiąca załóg. Po powrocie z Maroka opowiedzieli nam o emocjach, przygodach i trudnościach, jakich doświadczyli jeszcze przed startem oraz podczas rajdu. Jak Renault 4L sobie poradził sobie na pustyni?
4L Trophy to organizowany od 1997 roku humanitarny rajd studencki, w którym startują wyłącznie Renault 4-ki. Z jednej strony jest to wielka przygoda a z drugiej ogromne przedsięwzięcie charytatywne, które wspomaga Czerwony Krzyż oraz fundację Enfants du Désert dostarczając wsparcie dla lokalnych szkół. 1150 załóg, którym udało się ukończyć rajd dostarczyło aż dziewięć ton darowizn i artykułów spożywczych. Stanowi to równowartość osiemnastu 4L! Produkty, które przywiozły małe Renault pozwolą na przygotowanie 15.000 posiłków potrzebującym.
Zobacz także: Co nowe Renault 4Ever Trophy ma wspólnego z R4 z 1962 roku?
Rajd wystartował 15 lutego z Barritz we Francji i 10 dni później zakończył się w Marakeszu. Uczestnicy pokonali dystans ok. 6000 km. Felix i Gabriel, którzy wzięli udział w 4L Trophy egzemplarzem z 1985 roku z numerem 1350 nigdy nie zapomną tej przygody.
Jaka atmosfera panowała podczas 4L Trophy? Czy uczestnicy sobie pomagali, czy raczej rywalizowaliście?
Atmosfera była niesamowita. Poznaliśmy mnóstwo nowych ludzi i jesteśmy pod wrażeniem pomocy, jaką uzyskaliśmy. Na ponad 1300 załóg połowa miała doświadczenie z naprawą samochodów i znała się na mechanice a druga połowa, podobnie jak my, podchodziła do tego wszystkiego w bardziej amatorski sposób. Ci, którzy się znali, za każdym razem zatrzymywali się i pytali, czy potrzebna jest pomoc lub części, jak tylko zauważyli, że Renault 4L stanął na poboczu lub miał jakiś problem. Podczas cięższych etapów wspólnymi siłami pchaliśmy samochody. Panowała atmosfera wzajemnej pomocy.
Załoga, która znalazła się w pierwszej 10-ce rajdu pomogła naprawić ok. 170 samochodów(!), ale wsparcie w ramach możliwości udzielały wszystkie załogi. Wieczorem podczas biwaków, w miejscach, w których spaliśmy można było podejść do każdego z pytaniem lub prośbą. Gdy tylko czegoś potrzebowaliśmy każdy uczestnik pomagał jak tylko mógł.
Jak Renault 4L radzi sobie na pustyni?
Nie ukrywam, że Renault 4 nie jest samochodem dostosowanym do trudnych warunków, jakie panują na pustyni dlatego bardzo dużo samochodów ulegało różnym awariom, właściwie ciągle coś się psuło. Przed wjechaniem na piach wypuściliśmy troszkę powietrza z opon co sprawiło, że łatwiej pokonaliśmy trudniejsze odcinki. Nasze Renault 4L poradziło sobie zaskakująco dobrze. Nie mieliśmy zbyt wiele usterek mechanicznych, ale bez awarii się nie obyło.
Jakie przygody i usterki Wam się przydarzyły?
Jeszcze przed rozpoczęciem rajdu, 150 kilometrów za Paryżem pękła nam chłodnica. Wybuchła na środku autostrady. Myśleliśmy, że to koniec i w ogóle nie wystartujemy w 4L Trophy. Na szczęście, w bardzo ślamazarnym tempie i oczywiście bez chłodnicy, udało nam się dojechać do mechanika, który wymienił uszkodzoną część. Bardzo spóźnieni, ale ostatecznie dotarliśmy do Biarritz.
Nasza druga chłodnica, która miała w ogóle się nie psuć również się przegrzewała i pod koniec rajdu zaczęła przeciekać dlatego co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać.
Do tego odpadła nam rura wydechowa, ale kiedy jeździ się po kamieniach i piachu zdarza się to bardzo często. Rura szurała po ziemi a następnie odczepiła się i musieliśmy ją zdjąć. Od wibracji na pustynnych drogach odpadł nam jeszcze bagażnik. Myśleliśmy, że będziemy musieli się poddać, ale z pomocną mechaników, na środku pustyni okleiliśmy bagażnik taśmą klejącą i wykorzystaliśmy zapięcie.
Na tym nie koniec przygód z samochodem. Ostatnia niespodzianka to uderzenie kołem w kamień, co spowodowało wygięcie prawego trójkąta koła. Renautl 4L trochę skręcał w prawo, ale tak naprawdę mieliśmy duże szczęście. Odrobinę mocniejsze uderzenie najprawdopodobniej spowodowałoby złamanie trójkąta i musielibyśmy zrezygnować z rajdu. To są główne usterki, które mielimy. Do tego dochodzą jeszcze przecieki oleju i dokręcanie od czasu do czasu pewnych elementów auta.
Jak znosiliście długie dystanse i wielogodzinną jazdę Renault 4L?
Mieliśmy momenty, w których musieliśmy bardzo długo jechać. Pierwszego dnia z powodu usterki musieliśmy się cofnąć, aby dokonać naprawy. Jechaliśmy 25 godzin z rzędu, ale mieliśmy system: prowadziłem na zmianę z Gabrielem po 3 godziny. Kiedy jeden prowadził drugi spał lub odpoczywał, aby nabrać energii. Prowadzenie przez tak wiele godzin ciągiem stanowiło ogromne wyzwanie, ale było warto. Niezwykłe widoki i przygoda, jaką jest udział w rajdzie 4L Trophy powodują, że zapomina się o wszelkich trudnościach podróży. Po prostu jedzie się dalej. Nie pamiętam, żebyśmy byli niezadowoleni, czy źli z powodu trudności. Pozytywne nastawienie, muzyka, wspaniała atmosfera i miejsce, w którym się znaleźliśmy pozwalały na przetrwanie i czerpanie z długich dystansów przyjemności.
Czego Wam najbardziej brakowało w Renault 4L podczas rajdu?
Najbardziej brakowało nam dodatkowych modyfikacji samochodu. Przez usterki i problemy, jakie mieliśmy przed wyjazdem nie udało nam się dołożyć elementów, które dodawałyby więcej komfortu. Nie mieliśmy żadnych wskaźników temperatury a tym samym nie wiedzieliśmy kiedy samochód się przegrzewa dlatego cięgle zatrzymywaliśmy się sprawdzaliśmy, czy wszystko jest w porządku.
Silnik nam się przegrzewał dlatego musieliśmy jechać z włączonym ogrzewaniem na full, co sprawiło, że robiło się gorąco. Pustynia i ogrzewanie – wiadomo jak jest :)
Nie mieliśmy dobrych świateł dlatego prowadzenie w nocy stanowiło utrudnione zadanie a i fotele nie należą do najprzyjemniejszych, ale z rzeczy, których najbardziej nam brakowało to zdecydowanie klimatyzacja ;)
Jeśli chodzi o części zamienne, narzędzia i jedzenie to nie brakowało nam niczego, bardziej elementów wygodowo-estetycznych samochodu.
Co w czasie rajdu było najtrudniejsze?
Myślę, że najtrudniejsze było zaufać Renault 4L. Cały czas musieliśmy być przygotowani na to, że samochód może się w każdej chwili zepsuć. Zwracać uwagę na obroty i sprawdzać, czy silnik się nie przegrzewa, analizować i słuchać, który dźwięk jest normalny, a który nie. Czasami wpadaliśmy w lekką paranoję, bo słyszeliśmy dźwięki, które są dla 4L naturalne a myśleliśmy, że Renault się nam psuje. To uczucie niepewności okazało się najbardziej wymagające.
Prowadzenie Renault 4L nie jest takie jak prowadzenie nowego samochodu, gdzie człowiek skupia wyłącznie na jeździe. Skupialiśmy się na tym, co może się zepsuć i myślę, że to była największa trudność podczas tego rajdu – sprawdzanie co się może ulec awarii i uważanie na wszystko.
Jak wspominacie moment przekazania materiałów pomocowych dla lokalnych szkół?
To był bardzo piękny moment widzieć, że rajd to nie tylko przyjemności, ale też pomoc dla lokalnych dzieci i że to co robimy ma jakieś znaczenie i daje coś więcej. Bardzo dużo dzieci pojawiło się na biwaku graliśmy z nimi w piłkę i uprawialiśmy inne sporty. Przekazaliśmy wszystkie materiały szkolne, które wieźliśmy i zobaczyliśmy jak dużo tego wszystkiego jest. Świadomość, że ten rajd robi wiele dobrego dla tych dzieci daje wspaniałe uczucie. Dzięki materiałom, które przywieźliśmy dzieci będą miały lepsze warunki do życia a ich szkoła stanie się przyjemniejszym otoczeniem niż dotychczas.
Co teraz stanie się z Renault 4L?
To jest pytanie, które sami zadajemy sobie z Gabrielem. Renault 4L na razie jest w Madrycie, gdzie studiuje Gabriel więc on się nim zajmuje. Samochód znajduje się w garażu, który wynajęliśmy. Są dwie opcje: albo zatrzymamy Renault i wykorzystamy w kolejnych rajdach lub innych przedsięwzięciach albo sprzedamy auto. Za pieniądze uzyskane w ten sposób zafundujemy sobie kolejną przygodę.
Jeśli zapadnie decyzja o sprzedaży, stanie się to najprawdopodobniej za kilka miesięcy, ponieważ wtedy zaczyna się większe zapotrzebowanie na ten model ze względu na kolejną edycję 4L Trophy. Mogłaby skorzystać z niego inna załoga w przyszłym roku.
Jak podsumujesz udział w rajdzie 4L Trophy?
Przeżycie tego rajdu to czysta przyjemność i spełnienie naszych marzeń. To była niesamowita przygoda przejechać przez Saharę w towarzystwie ludzi, którzy byli mili i zawsze chętni do pomocy. Piękne widoki sprawiały, że 2 tygodnie trwały niczym 2 miesiące. 4L Trophy to niesamowite przeżycie, którego nigdy nie zapomnę.
Najnowsze komentarze