Stellantis, który bardzo mocno stawiał na sprzedaż internetową, na razie odnotowuje bardzo niskie zainteresowanie tą formą sprzedaży, wynika z informacji jakie przekazała na spotkaniu w Warszawie Beatrice Foucher. Klienci najwyraźniej wolą przyjść do salonu, obejrzeć samochód, odbyć jazdę próbną, porozmawiać o nim, a dopiero sam proces zamówienia niekiedy realizacją przez sieć.
Stellantis ogłosił jakiś czas temu ambitne plany, aby aż 30% sprzedaży odbywało się przez sieć. W ten sposób chciano dać klientom wygodne narzędzie do zamawiania a jednocześnie obniżyć koszty pozyskania i obsługi klienta. W Polsce, w ramach zachęty, dodawano rok gwarancji do takiego zamówienia. Chociaż dokładnych wyników z naszego kraju nie znamy, to prawdopodobnie nie były zachęcające.
Jakie mogą być przyczyny takiego stanu rzeczy? Być może sam sposób takiego zakupu jest nieco zbyt złożony w stosunku do tego co już można znaleźć w sieci, choćby u Tesli (a nawet tam funkcjonują salony). Wielu klientów wyraźnie podkreśla, że zanim podejmie decyzje o zakupie, to chce mieć możliwość przyjścia do salonu i zobaczenia danego modelu, dotknięcia go, przejechania się nim. Ten fizyczny kontakt jest dla wielu osób bardzo ważny, szczególnie gdy mowa o klientach indywidualnych. W przypadku flot auta najczęściej i tak trafiają do nich na testy bezpośrednio a sposób zakupu i negocjacji wygląda często zupełnie inaczej.
Przejście na sprzedaż internetową w Stellantis zapewne się więc opóźni a cały proces owej sprzedaży będzie ulegał ewolucji. Producent zmienia swoje strony internetowe, niedawno nową witrynę uruchomiła marka DS Automobiles – jest bardziej czytelna i przyjazna dla odbiorcy. Do zakupów internetowych dojdziemy zapewne za jakiś czas. A na razie, wiele musiało się zmienić, by wszystko zostało po staremu.
Najnowsze komentarze