W dziedzinie absurdów i głupich zakazów Polska jako kraj jest chyba światowym rekordzistą. Kiedyś, gdy budowano drogi szybkiego ruchu a niekiedy nawet zwykłe drogi, pobudowano przy nich piękne spore zatoczki, które spragnionym wypoczynku podróżnym umożliwiały zaparkowanie, wyjście z auta i rozprostowanie kości. Może mniejszą potrzebę takiej przerwy mają posiadacze francuskich aut z ich komfortowymi zawieszeniami, ale stanąć niekiedy trzeba. Niestety głupi urzędnicy wymyślili zakaz wjazdu. Po co?
Przerwa w podróży, która się dłuży? Tak, od czasu do czasu warto się zatrzymać, wyjść, przewietrzyć się, wypić i zjeść co nieco, a nawet pójść za potrzebą. W takim to celu zbudowano kiedyś przy drogach za ciężkie pieniądze ładne zatoczki. Były one chętnie wykorzystywane przez kierowców, ale do czasu.
Pewnego razu na wszystkich zatoczkach pojawiły się zakazy wjazdu i surowe objaśnienia, że owe miejsca są wyłącznie dla odpowiednich służb. „Nie dotyczy służb kontrolujących i pojazdów kontrolowanych” możemy przeczytać na niektórych z nich. Zatoczki owe nie są zajęte jednak przez dzień i noc, ale czas kilka godzin w tygodniu, a czasem wcale. Czasem stanie tam policja, czasem straż graniczna, a niekiedy inspekcja ganiająca kierowców aut dostawczych. Poza tym cisza i spokój.
Mam więc taki racjonalizatorski pomysł dla owych tak słabo wykorzystanych a zapłaconych jednak z moich także podatków miejsc: dopiszmy na owych tabliczkach, że zakaz obowiązuje tylko w czasie kontroli a poza tym można tam spokojnie wjechać. Wszystkim będzie lepiej – a nikt nie straci.
Najnowsze komentarze