Rosnące ceny samochodów to zarówno wynik inflacji oraz pogarszającej się koniunktury gospodarczej jak i celowe działanie producentów. Bo ich strategia zakłada teraz produkować mniej, sprzedawać drożej, osiągać większą marżę. Dotyczy to wszystkich koncernów, wyjątków nie ma. I wiele osób zauważa zmianę, mówiąc „oni chcą sprzedawać coraz drożej”. Takie są fakty.
Jak dzisiaj produkuje się samochody? Jedna platforma dla wielu modeli i marek, ograniczony wybór silników, niewielkie różnice we wnętrzu. Samochody różnicuje się wielkością, stylizacją nadwozia. Pomiędzy klasami aut (masowe i premium) różnice dotyczą materiałów i designu oraz obsługi. Ale pod tą całą otoczką wiele części i podzespołów jest dokładnie tych samych.
Strategia podnoszenia ceny wygląda w ten sposób, że produkuje się więcej samochodów droższych, w droższych segmentach. Za crossovera czy SUVa można wziąć więcej i producenci biorą więcej a nawet dużo więcej. Kompakt kosztujący 100 tysięcy zł w wersji SUV będzie kosztował 150. 50% wzrostu ceny za trochę blachy i przesunięcie nadwozia w górę?
Wymyślono jeszcze jeden trik – oprogramowanie i dane. Niektórzy, tak jak BMW, zaczęli pobierać opłaty w abonamencie za funkcjonalności samochodu, które są wbudowane, ale ich aktywacja jest zdalna. Zapłacisz, to masz. Dane, które produkujemy jeżdżąc, trafiają na serwery firm samochodowych i są analizowane, pakowane i sprzedawane. Sprzedaje się nasze zwyczaje, przyzwyczajenia. Reklama ma być spersonalizowana, skuteczna, więc firmy na to idą. Dokąd to wszystko zmierza?
Duże zyski firm motoryzacyjnych są osiągane kosztem klientów. Wyciągając więcej pieniędzy z naszej kieszeni koncern motoryzacyjny powoduje kilka zjawisk negatywnych, o których dzisiaj nie myśli. Po pierwsze zostaje nam mniej, więc wydajemy mniej w innych Dzbranżach. Po drugie zaczynamy myśleć o tym, że samochód jest za drogi i albo przestajemy kupować nowe auto, albo kupujemy jakiś tańszy model. Po trzecie, niektórzy myślą o rezygnacji z samochodu. A po czwarte… zaczynamy szukać alternatyw.
I tutaj kryje się pewna pułapka. Ta strategia nie uwzględnia konkurencji… z Chin. Kraj ten jest producentem ogromnej ilości tanich samochodów, w tym elektrycznych. Czy ludzie, którzy do tej pory kupowali europejskie samochody, nie przerzucą się w pewnym momencie na takie bardzo tanie autka do jazdy gdzieś na krótszych dystansach? Chińska kopia Twizy z zamkniętymi drzwiami kosztuje $2000, prostego SUVa można kupić już za $10.000. Co się stanie, gdy Europejczycy stwierdzą, że samochody tradycyjnych producentów są zdecydowanie za drogie i pójdą w stronę bardzo tanich aut chińskich? Ich import jest możliwy na własną rękę.
Oczywiście ma to całą masę wad, ale cena… jest bezkonkurencyjna. Strategia producentów z Europy może wydawać się atrakcyjna dla inwestorów, ale gdzieś jest granica wyciągania pieniędzy. Dochody ludności tak szybko nie rosną.
Jest jeszcze jedna kwestia. Nasi Czytelnicy często piszą w komentarzach, że Europa może też iść drogą … kubańską. Czyli zamiast nowoczesnej motoryzacji ludzie zaczną przedłużać w nieskończoność życie samochodów używanych. Wtedy największą wartość zyskałyby auta proste, które da się łatwo serwisować i naprawiać. I takie zjawisko… powoli widać. Dacia osiąga na rynku wtórnym najwyższe wartości rezydualne. Powód? Jest tania w eksploatacji i serwisowaniu, prosta w budowie.
Motoryzacja zmienia się na naszych oczach, ale te zmiany nie idą chyba tam, gdzie powinny. Myślenie o wielkich zyskach zamiast uważna analiza oczekiwań klientów powoduje, że pojawia się coraz większy rozdźwięk między możliwościami zakupowymi a ofertami firm. Efekt nietrudno przewidzieć. Spadek sprzedaży a potem… Oby Europa nie stała się takim amerykańskim Detroit!
Najnowsze komentarze