Rodzinny, przestronny i komfortowy Peugeot 508 to doskonały samochód na długie podróże. Postanowiliśmy sprawdzić, jak sprawdza się w praktyce. Nasza trasa będzie wiodła z Warszawy, przez europejskie stolice – Budapeszt i Zagrzeb aż do południowej granicy Chorwacji, do Dubrovnika. Całość to blisko 2000 kilometrów, przez niziny, góry i chorwackie wybrzeże. Wyprawa potrwa 5 dni, codziennie chcemy być w innym mieście, aby poczuć przyjemność długich podróży Peugeotem. Czy naprawdę jest tak, jak mówią obietnice w materiałach reklamowych? Naszą podróż zaczynamy przed Kancelarią Premiera, przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Dziewiąta rano, na ulicach polskiej stolicy już duży ruch, a nasz beżowo-złoty Peugeot 508 czeka na załogę testową. Jeszcze pamiątkowe zdjęcie z flagami Polski oraz Unii i samochód rusza w podróż do Budapesztu. Kierujemy się tam, ponieważ już w lipcu Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej, przejmując ją właśnie od Węgier.
Nasz Peugeot 508 wyposażony został w silnik 2.0 HDi o mocy 140 KM. To bardzo dynamiczna jednostka napędowa, zapewniająca optymalne zużycie paliwa. Według producenta w trasie może ono spaść poniżej 5 litrów na 100 kilometrów, co jak na limuzynę klasy średniej, czyli bardzo duży samochód, jest świetnym wynikiem. Wersja, którą jedziemy, jest wyposażona w 6-biegową, manualną skrzynię biegów. Na pokładzie jest również automatyczna czterostrefowa klimatyzacja, elektrycznie sterowane fotele i ułatwiająca podróż nawigacja. Pojemny bagażnik wersji sedan bez problemu mieści wszystkie nasze bagaże. A jest tego sporo – sprzęt fotograficzny, reporterski, ciężkie i duże statywy oraz trochę typowego bagażu podróżnego – to wszystko mieści się bez problemu. Ba, jeszcze zostaje nieco miejsca. Pierwsze, co zwraca uwagę podróżujących, to niezwykle przyjazny kokpit. Czytelne, duże zegary, z czarnymi tarczami i czerwonymi wskazówkami od razu dają do zrozumienia, że siedzimy w samochodzie klasy wyższej. Kierownica, obszyta skórą, jest przyjemna dla rąk i jak później się okaże, nawet bardzo długa jazda nie męczy. To bardzo ważne dla kierowcy. Siedzenia z przodu i z tyłu są bardzo wygodne, a duży rozstaw osi pojazdu powoduje, że nawet czterech wysokich pasażerów podróżuje komfortowo i przyjemnie.
Do wnętrza samochodu i jego wyposażenia jeszcze wrócimy w kolejnych relacjach z podróży, teraz czas na wrażenia z jazdy po polskich drogach. Codzienna rzeczywistość kierowcy, czyli korki, wyboje oraz duży ruch zza szyb Peugeota 508 wyglądają trochę inaczej niż innych aut. Bardziej pozytywnie. Siedząc w tym samochodzie kierowca czuje się pewnie. Samo ukształtowanie wnętrza i doskonałe wyciszenie, które do prędkości 140 km/h skutecznie izoluje od dźwięków zewnętrznych, daje poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Wzmacniane jest ono przez przyjemnie zestrojone zawieszenie. 508 umożliwia dynamiczną jazdę i zwinnie pokonuje zakręty, zapewniając jednocześnie wystarczająco wiele komfortu pasażerom, aby można było np. spokojnie pracować na komputerze. Dla podróżujących biznesmenów, o ile właśnie nie siedzą za kierownicą, rzecz bezcenna. Nie ma w zasadzie takich nierówności, które by wytrącały samochód z równowagi. Wyjeżdżając z Warszawy natknęliśmy się – co było nieuniknione – na gigantyczne korki, spowodowane remontami. W czasie tych przymusowych postojów, które w sumie trwały aż dwie godziny, świetnie sprawdziło się wyposażenie zapewniające rozrywkę i komfort. Na uwagę zasługuje świetna czułość radia, nawet kilkadziesiąt kilometrów od stolicy odbieraliśmy jeszcze lokalne stacje, które w innych autach już w tym miejscu by zanikały. Jakości dźwięku również trudno cokolwiek zarzucić, przygotowany przez JBL system przy dowolnej prędkości zapewniał wysoką jego jakość i przestrzenność. Bardzo skutecznie działała klimatyzacja w trybie automatycznym. Przydatny okazał się oddzielny nawiew na tylną kanapę, a sterownik klimatyzacji radził sobie bardzo sprawnie z często zmieniającym się nasłonecznieniem.
Silnik 2.0 HDi to według producenta jednostka dynamiczna, ale jednocześnie ekonomiczna. Wszyscy uczestnicy wyjazdu zgodnie stwierdzili, że 140 koni pod maską jest na polskie drogi rozwiązaniem optymalnym. W zasadzie w żadnym momencie nie czuliśmy braku mocy. Co do spalania, to w trybie mieszanym – 50% miasto, 50% trasa, włączając w to jazdę w korkach w Warszawie, wynosiło ono średnio 6,7 litra/100 kilometrów. Później systematycznie spadało. Tuż za granicami Polski ruch znacznie zmalał. Jeszcze winiety, krótka przerwa na porządkowanie wnętrza samochodu i jedziemy dalej. Przejazd przez Czechy trwał niecałe pół godziny. Tutaj mogliśmy sprawdzić jak pięćsetósemka radzi sobie w ciasnych zakrętach na górskiej drodze. Warto w tym miejscu podkreślić stabilność, z jaką porusza się ten samochód po zakrętach, dając wrażenie prowadzenia raczej auta sportowego, niż limuzyny. Pewność prowadzenia jest niesamowita. Gdyby nie ograniczenia prędkości, chciałoby się jechać o wiele szybciej. Wąskie drogi szybko się skończyły i pojawiła się autostrada na Bratysławę. Ustawiamy tempomat i z przepisową prędkością 130 km/h jedziemy na południe. Chwilowe spalanie spadło do 5,5 litra na 100 kilometrów, momentami malejąc jeszcze bardziej. Taki wynik w tak dużym samochodzie naprawdę zasługuje na uznanie. Przy tej prędkości w samochodzie jest bardzo cicho, można rozmawiać bez podnoszenia głosu. Naszym celem jest Budapeszt, czeka nas blisko 400 kilometrów jazdy autostradą. Nie martwiliśmy się o tankowanie, licznik zasięgu pokazywał w tym momencie zasięg aż 1100 kilometrów do przejechania.
Sobota to dobry dzień, żeby poruszać się po słowackich drogach. Ruch umiarkowany. Podróż do stolicy Słowacji minęła na podziwianiu krajobrazu i słuchaniu słowackiego radia. Język słowacki jest momentami podobny do polskiego, jednak w naszych uszach brzmi dość zabawnie, bo wiele wyrazów jest zdrobnionych. Na przykład SMS to esemesek. Nie sposób zachować powagę. Za Bratysławą kierujemy się znakami na Budapeszt. Dzisiaj to już ostatnia część naszej podróży. Czas jeszcze przetestować naszą nawigację, która na Węgrzech będzie dla nas nieocenioną pomocą. Bez problemu znaleźliśmy miejsce naszego noclegu i przez labirynt budapesztańskich uliczek dojechaliśmy do hotelu. Jednak zanim odstawiliśmy naszą 508-kę na zasłużony spoczynek, pojechaliśmy jeszcze do centrum Budapesztu na nocne zwiedzanie stolicy. Po raz kolejny nieocenioną pomocą okazała się nawigacja, która zaprowadziła nas do najważniejszych zabytków tego pięknego miasta. Peugeot zwiedził więc Wzgórze Gellerta, przejechał się naddunajskim bulwarem, by w końcu zaparkować w zatoczce, otoczony tłumem spacerowiczów. Nocą bardzo urokliwe okazały się jego dodatkowe zewnętrzne światła, którymi nas żegnał, gdy szliśmy na zwiedzanie miasta.
Od początku podróży przejechaliśmy już prawie 900 kilometrów. Spalanie średnie, to 6,5 litra oleju napędowego na 100 kilometrów. Załoga Peugeota 508 po spędzeniu blisko 11 godzin w samochodzie nie przejawia oznak zmęczenia. Przed nami długie zwiedzanie Budapesztu…
Najnowsze komentarze