AdBlue to płyn, który używany jest w samochodach z silnikiem diesla do redukcji emisji tlenków azotu. Bez niego samochody nie mogą legalnie poruszać się po drogach. Niedobór składników do ich produkcji powoduje poważne problemy.
Samochody ciężarowe są krwioobiegiem gospodarki. Brak możliwości zatankowania AdBlue spowoduje, że nie będą mogły legalnie wyjechać na trasy, a to oznacza problemy z zaopatrzeniem. Tymczasem składniki do produkcji tego płynu importowane są z Chin, ale tam zaczyna mocznika zwyczajnie brakować. To może oznaczać kłopoty dla kierowców i firm. Skąd te problemy?
Okazuje się, że składniki używane do produkcji AdBlue są wykorzystywane również w nawozach rolniczych. Rosnące ceny nawozów spowodowały interwencje rządów na rynkach lokalnych. Ochrona rolnictwa jest priorytetem, bowiem jeśli ceny nawozów będą nadal rosły w tym tempie, żywność również drastycznie podrożeje. Problem z cenami nawozów jest ogólnoświatowy i widoczny także w Polsce. To przeciwko nadmiernemu eksportowi, windującemu ceny, protestowali niedawno rolnicy. Ich protest związany był bezpośrednio z kosztami produkcji rolniczej.
152 mln ton. Największymi producentami mocznika w Polsce są Grupa Azoty Zakłady Azotowe „Puławy” S.A. oraz Grupa Azoty Zakłady Chemiczne „Police” S.A. Produkcja ta jest jednak szybko wchłaniana przez rolnictwo, które z roku na rok potrzebuje coraz więcej nawozów. Przy rosnących cenach spora część wytworzonego mocznika idzie na eksport, bo wysoki kurs euro premiuje właśnie ten sposób sprzedaży. Dla przemysłu samochodowego zostaje, jak widać, za mało.
Jednym z krajów, który zablokował eksport mocznika, są Chiny, główny producent amoniaku, wykorzystywanego do produkcji mocznika. W 2013 roku kraj ten odpowiadał za 33% światowej produkcji tego składnika, w tym czasie Polska wytwarzała zaledwie 2,6%. Z tego powodu Chiny są tak ważnym elementem światowego systemu dostępności AdBlue.
Na świecie problemy z AdBlue widoczne są coraz wyraźniej. Australijscy przewoźnicy ostrzegają na przykład, że brak tego płynu może sparaliżować branżę transportową. To oznaczałoby poważne kłopoty z dostawami towarów. Australia jest mocno uzależniona od importu z Chin w wielu dziedzinach.
Produkcja AdBlue jest zagrożona, a jego ceny będą w najbliższym czasie rosnąć. Obecnie za 1000-litrowy zbiornik trzeba zapłacić nieco ponad 4,2 tysiąca PLN, jednak cena detaliczna jest dużo wyższa. Litrowe opakowania potrafią kosztować między 8 a 15 PLN. Polscy kierowcy sobie „radzą” wstawiając emulatory AdBlue, czyli programowo oszukując komputer samochodu, że płyn tam jest. To jednak rozwiązanie nielegalne, a do tego szkodliwe i dla ludzi, oddychających tlenkami azotu ze spalin i dla układów samochodu.
Nie jest wykluczone, że brak AdBlue przyspieszy prace nad rozwojem napędów elektrycznych. Już dzisiaj dostępne są przecież lekkie samochody dostawcze. Elektryczne wersje takich samochodów jak Citroën Berlingo, Peugeot Partner, Jumpy czy Expert można bez problemu kupić. Problemem pozostaje jednak głównie wysoka cena oraz dostępność odpowiedniej infrastruktury. W Polsce może to zmienić program wsparcia budowy stacji ładowania oraz dopłaty do zakupu elektryków, funkcjonujące jako rządowy program pod nazwą Mój Elektryk.
Najnowsze komentarze