Przyjęcie projektu przepisów o zaostrzeniu norm emisji spalin w latach 2025 oraz 2030 a także zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od roku 2035 spowodują podwyżkę cen nowych samochodów. W efekcie wzrośnie też wartość aut spalinowych na rynku wtórnym. Do góry pójdą także ceny części oraz usług w warsztatach niezależnych. Prawdopodobnie rynek czeka też gwałtowny wzrost wartości usług wynajmu średnio i długoterminowego.
Konsekwencje przyjęcia przez Unię Europejską rozwiązań, które kończą epokę samochodów spalinowych będzie miało daleko idące konsekwencje zarówno dla rynku jak i dla całego europejskiego społeczeństwa.
Bariery rozwoju elektromobilności są dzisiaj dwojakiego rodzaju: to przede wszystkim czynniki ekonomiczne, a więc niska siła nabywcza społeczeństwa w stosunku do cen samochodów na prąd oraz brak infrastruktury. Nacisk na szybkie wdrożenie aut elektrycznych nie idzie w parze z rozwojem sieci ładowania a wysoki koszt akumulatorów oraz rosnące koszty produkcji nadwozi powodują, że ceny takich samochodów są nieakceptowalne dla nabywców.
Teraz ceny nowych samochodów spalinowych będą znowu rosły – na skutek wprowadzenia wymagań, związanych z normami emisji CO2 oraz tlenków azotu. Producenci będą musieli rozbudować układy oczyszczania spalin oraz spełnić szereg nowych wymagań, bo równolegle Europa dąży do uzyskania pełnego bezpieczeństwa na drogach. W naszych autach pojawiają się kolejne systemy, takie jak automatyczne hamowanie po wykryciu przeszkody czy utrzymanie pasa ruchu – i stają się obowiązkowe. Wszystko to napędza wzrost ceny.
Równolegle rosną koszty pracy a także koszty materiałów – stal, aluminium, tworzywa, wszystko to idzie w górę. Efekt? Najtańsze samochody marki Dacia, czyli model Sandero, zbliżają się do granicy 60 tysięcy złotych (dwukrotnie więcej niż jeszcze kilka lat temu). Za dobrze wyposażony model klasy B trzeba dać 90-100 tysięcy złotych. Co to powoduje na rynku? Zmniejszenie ilości chętnych – a więc spadek sprzedaży z jednej strony, z drugiej zaś wydłużanie życia aut aktualnie posiadanych.
Samochód niepostrzeżenie staje się dobrem luksusowym, drogim, nie dla każdego. Zakup jest dużym obciążeniem dla budżetu, rośnie więc popularność najmu, który może być dla niektórych osób zdecydowanie bardziej dostępny niż zakup. Nie każdemu oczywiście będzie się to opłacać. W najbliższych latach powinna więc zwiększać się oferta najmu na rok, dwa lub trzy lata.
Firmy i osoby prywatne wydłużają też okres eksploatacji posiadanych przez siebie dzisiaj samochodów. To zmniejsza dostępność używanych aut na rynku a będzie ich jeszcze mniej, ponieważ producenci zamierzają zamknąć obieg aut w ramach własnych przedsiębiorstw. Tak robi Stellantis, takie rozwiązania wprowadza już Renault i Dacia. Używane auto będzie odkupywane i trafi do fabrycznego odświeżenia.
Jaki z tego wniosek? W dającej się przewidzieć przyszłości czeka nas wzrost cen i spadek dostępności samochodów. Część osób, które kupowały do tej pory auta, wybierze najem. Auto staje się powoli luksusem.
Najnowsze komentarze