Elektryczne, miejskie, dwumiejscowe – to cechy Renault Twizy, samochodziku pokazanego na okładce „Top Gear” datowanego na czerwiec br. Oczywiście autko to nie zajmuje jakiegoś poczesnego miejsca przegrywając w walce o nie z Mercedesem SLS, ale cieszymy się, że pojawiło się w tym miejscu. Nie jest to może demon umiłowanej w „TG” prędkości, ale z pewnością przyszłość motoryzacji. Obawiam się bowiem, że przed samochodami elektrycznymi nie uciekniemy, ale coś mi też mówi, że staną się one za jakieś dwie dekady zupełnie innymi pojazdami, niż są dziś…
„Top Gear” nr 06 z VI.2013
Wydawca: Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.
Stron: 140 (z okładką)
Cena: 8,90 zł
Koszt 1 strony: blisko 6,4 grosza
Warto kupić? Tak
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, Peugeot, Renault Citroen
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: Berlingo, DS3, DS4, DS5, DS Wild Rubis, Jumper, Numero 9, 205, 206, 207, 208, 301, 306, 309, 3008, Clio, Fluence, Kangoo, Scenic, Thalia, Twizy, Vel Satis
Citroëna Jumpera wspomniano króciutko na stronie 6.
Mimo, że materiał poświęcono BMW X4, to nie zabrakło w nim wzmianek o samochodach francuskich. Przede wszystkim o gamie DS Citroëna, w której wspomniano modele zarówno już produkowane (DS3, DS4, DS5), jak i wciąż jeszcze koncepcyjne (Numero 9, Wild Rubis), ale też o dwóch autach Renault – rewelacyjnie przyjętym przez rynek Scenic’u, jak i kontrowersyjnym, ale pięknym (moim zdaniem) Vel Satisie. A wszystkiego tego szukajcie na stronach 18-19.
Krótka wzmianka o Peugeocie 208 pojawiła się na stronie 30. w relacji z poznańskich targów motoryzacyjnych.
Niewielki, naprawdę malutki teścik Citroëna Berlingo XTR znajdziecie na stronie 42. Auto jest świetnie wyposażone, ale i kosztuje niemało, za to ma system Grip Control dbający o maksymalną możliwą przyczepność na różnego rodzaju nawierzchniach. W tekście wspomniano też Peugeota 3008.
Kolejna strona przynosi już nieco większy tekst poświęcony najnowszej wersji Renault Clio. Pod maską testowanego samochodu pracował trzycylindrowy silnik 0.9 TCe osiągający 90 KM i 135 Nm. Autko wygląda bardzo atrakcyjnie, ale na taką jednostkę napędową zdecydują się raczej klienci poszukujący oszczędnych silników. Redaktor Horodecki docenił ubytek masy w stosunku do Clio III, ale też zabiegi, które skutecznie pozwoliły obniżyć realne spalanie – w teście Clio z tym silnikiem potrzebowało niespełna 6 litrów na każde 100 km, poza miastem, ale przy jeździe zgodnej z przepisami, potrafiło zejść do poziomu 4,5 litra! A wszystko to przy bardzo kulturalnej pracy i dobremu wyciszeniu jednostki napędowej. Również zawieszenie dobrze radzi sobie z wieloma polskimi nierównościami, a przy tym pracuje cicho. Radzi sobie dobrze także z krętymi drogami. Autor skrytykował jedynie układ kierowniczy.
Peugeot 208 wystąpił w roli rywala testowanego na stronie 48. Forda Fiesty.
A już na stronie 49. znajdziecie dwa krótkie opisy Peugeota 301. Pierwszy dotyczy wersji z benzynowym trzycylindrowym silnikiem 1.2, a drugi – z dieslem 1.6 HDi. Pochwalono niewielką masę i jeszcze niższą cenę samochodu w pierwszym wariancie. Autko okazało się też całkiem oszczędne, a zastrzeżenia może budzić jedynie praca silnika do czasu, zanim nie osiągnie właściwej temperatury roboczej. Za to nie można się specjalnie przyczepić do osiągów – tak mały silnik w niemałym przecież samochodzie okazał się całkiem sensownym pomysłem.
Jeśli zaś chodzi o odmianę z dieslem, to jest to dokładnie ten sam egzemplarz, który ja testowałem zimą. Uznano go za nader komfortowy samochód, zwłaszcza jak na cenę oczekiwaną przez Peugeota, bo wyposażenie jest całkiem sensowne, a choć cena zbliża się dość niebezpiecznie do 60.000 zł, to za to 301-ka odpłaci się rzadkim tankowaniem oleju napędowego. Przypominam, że ja zimą uzyskałem średnio 5,3 l/100 km, a wiosną chłopaki z „Top Gear” zeszli poniżej 5 litrów! W teście pochwalono też elastyczność zespołu napędowego.
Peugeot miał wiele legendarnych samochodów, ale wśród tych dostępnych dla zwykłego zjadacza chleba nie sposób nie wymienić 205-tki, zwłaszcza w wersji GTi. Do tego samochodu nawiązuje aktualny model walczący w segmencie B – 208 GTi. Raport z jazd takim autem po krętych korsykańskich drogach znajdziecie na stronach 82-86, a zaraz po nim traficie na ekscytujący materiał poświęcony właśnie 205-tce GTi. Oba teksty zdecydowanie trzeba przeczytać, bo barwnym językiem opisuje to, co jest kwintesencją obu tych aut.
W pierwszym materiale nie zabrakło wspomnień legendarnych sportowych modeli 205, 206 i 207. Dzisiejsze miejskie autko Peugeota z literkami GTi na tylnym słupku jest jednak bardziej ucywilizowane. Zdaniem Autora zabiło to nieco przyjemność z jego prowadzenia, ale nie bardzo, w czym pomogła niewielka masa (1.150 kg!) i mocny silnik (200 KM). „Cywilizacja” pojawić się musiała – względy bezpieczeństwa i ekologii są nieubłagane. W efekcie auto stało się mniej bezpośrednie, mniej bezkompromisowe od swojego legendarnego poprzednika. Ale i tak zasłużyło, zdaniem Paula Horrella na miano najlepszego hot hatcha bieżącego roku.
Drugi materiał, to wręcz laurka dla 205-tki GTi uznanej za najlepszego hot hatcha lat 80.XX wieku. I coś w tym jest. Ale jest tam też coś innego – wzmianki o 306 GTi oraz o 309-tce, które to modele posłużyły za dawców niektórych części dla odrestaurowanej i wzmocnionej do 198 KM 205-tki GTi, którą opisano w artykule.
Naczelny polskiej edycji „Top Gear” przetestował na warszawskich ulicach Renault Twizy. To elektryczne autko może nie do końca pasuje do polskiego klimatu, ale za to wciśnie się niemal wszędzie, zrobi to po cichu i w dodatku za nieduże pieniądze. Niestety żeby je kupić, przyszykować trzeba kwotę niemal jak za miejski samochód z jego licznymi zaletami. Twizy oferuje gokartowe wrażenia z jazdy, co nie ucieszy miłośników francuskiego komfortu, ale ci popatrzeć powinni raczej w kierunku również elektrycznych wersji Kangoo i Fluence, które również wspomniano w artykule.
Citroëna wspomniał James May w swoim komiksowym wyjaśnianiu, do czego służyły (i jeszcze służą) tzw. „kocie oczka” na drogach. Znajdziecie to wszystko na stronach 130-131.
Szybkie porównanie dwóch 208-ek – 82-konnej i 156-konnej – znajdziecie zaś na stronach 132-133. To kolejny, ale wzbogacony odcinek zapisu testu długodystansowego miejskiego hatchbacka z kroczącym lwem na masce. Stwierdzono, że w mieście specjalnie nie czuć różnicy między tymi dwoma jednostkami napędowymi, za to jeśli jeździcie poza miastem, to lepiej zainwestować w mocniejszą wersję, która znacząco ułatwi wyprzedzanie. Wynika to ze specyfiki polskich dróg i ich zatłoczenia.
I to już wszystko, co o naszych ulubionych samochodach napisano w szóstym tegorocznym numerze „Top Gear”.
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze