Peugeot 207 z roku 2006 to miejski hatchback, który może być dobrym wyborem. Cenowo pozycjonowany jest oczywiście nieco niżej od następcy, ale to 207ka przecież ma kontynuować legendę serii 20x. A zadanie to niełatwe – poprzednie modele 205 i 206 sprzedały się w ponad pięciomilionowych ilościach egzemplarzy i każdy z nich już za życia został legendą klasy, którą reprezentował.
Model 207, który trafił do salonów przed kilkoma miesiącami, był drugim samochodem Peugeota, który otrzymaliśmy do testów. Pierwsza była 107ka – autko wybitnie miejskie, ale napędzane żwawym benzynowym silnikiem. Do naszej redakcji trafił egzemplarz naprawdę dobrze wyposażony. Zresztą co tu dużo ukrywać – przyzwyczailiśmy się szybko do faktu, że otrzymujemy na testy samochody z mocno ponadprzeciętnym wyposażeniem. Kiedy jednak z parkingu Peugeota odbieraliśmy 207kę, to baliśmy się, czy nie zostawimy rys na progach – tak nam szczęki poopadały! Testowa 207ka przerosła nasze najśmielsze oczekiwania! Tak naprawdę mało można było do tego samochodu dołożyć!
Ale do wyposażenia wrócimy za chwilę. Skupmy się na pierwszym wrażeniu. Model 206 był (ciągle jest!) bardzo oryginalnym stylistycznie samochodem z ponadczasowym nadwoziem. Co więcej – przestronnym, choć raczej tylko na przednich fotelach. Ergonomicznym (za wyjątkiem średnio zlokalizowanego przycisku świateł awaryjnych). Nieźle wyposażonym. Dobrze się prowadził. Miał mnóstwo zalet i niewiele minusów. Jako, że 207ka jest bezpośrednim następcą legendarnej 206ki – spodziewaliśmy się sporego kroku naprzód, zwłaszcza tam, gdzie 206 z lekka niedomagał. Niedomagał, ale takie były czasy, gdy go konstruowano. Od tamtej pory autka klasy B urosły i to znacznie. Nie ominął ten proces także modelu 207.
Na szczycie konsoli środkowej, a w zasadzie w centrum podszybia – duży wyświetlacz przekazujący – w zależności od wybranego trybu pracy – szereg różnych informacji. Służy za panel informacyjny i centrum zarządzania systemem audio (radio, CD), wyświetla opcje możliwe do ustawienia w zakresie ustawień wielu urządzeń, przekazuje informacje graficzne (za dźwiękowe odpowiada brzęczyk) z radaru cofania i – oczywiście – wyświetla dane pochodzące z satelitów przetworzonych przez pokładową nawigację. Niestety mapa Polski (w zasadzie środkowej i centralnej Europy) ma kiepściutkie pokrycie naszego kraju. Najlepiej prowadzi przez Warszawę, ale są spore miasta wojewódzkie, przez które potrafi poprowadzić tylko wzdłuż dróg krajowych. Za to umożliwia skalowanie i to w dużym zakresie – można obejrzeć kawał Europy, albo tylko kilkaset metrów bezpośredniej okolicy. Działa dobrze, widzi zakręty pod właściwym kątem, a i punkty użyteczne podczas podróży też potrafi wskazać – ku naszemu niemałemu zaskoczeniu. O takich oczywistościach, jak programowanie trasy, czy wyszukiwanie adresów nawet nie wspominamy – to normalka. Gdybyż tak mapa była dokładniejsza (w sensie: opisana) – byłoby po prostu rewelacyjnie. Z obecną mapą – w Polsce wydaje się to zbędnym gadżetem :-(
Mała niespodzianka. Ruszyliśmy, a w pośladki ciepło. Nie zauważyliśmy w pierwszej chwili, że mamy fotele z podgrzewaniem. Zima za pasem – naprawdę sympatyczny gadżet! I – co nie mniej istotne – nie kosztuje jakichś kosmicznych pieniędzy. Fotele oczywiście w naszej wersji ustawiane były ręcznie, ale nie mieliśmy żadnych kłopotów z dostosowaniem ich do wszystkich naszych testowych kierowców. Siedziska wydają się może odrobinkę za krótkie, ale jesteśmy raczej wysocy, więc mamy tu inne oczekiwania, niż kierowcy o wzroście przeciętnym. Za to oparcia są znakomite, a zagłówki szerokie i można je ustawić odpowiednio dla kierowców wysokich.
Samochód może być dodatkowo kontrolowany w zakresie ciśnienia w oponach. Taki gadżet mieliśmy w testowym aucie. Kosztuje to jednak aż 3000 zł (fakt – razem z ESP), niemniej jednak wolelibyśmy samo ESP. Czujnik co trochę (ale zawsze po odpaleniu silnika; w czasie jazdy – nigdy) sygnalizował za małe ciśnienie w kołach tylnej osi. Było to o tyle irytujące, że sprawdziliśmy ciśnienie i to nie jakimś amatorskim manometrem z supermarketu, tylko prawdziwym – w zakładzie wulkanizacyjnym. Było w normie! Mimo to dopompowaliśmy troszeczkę powietrza. Efekt był taki, że czujniki zasygnalizowały, że mają za mało powietrza w kontrolowanych przez siebie tylnych oponach… Gadżet taki więc uznaliśmy za zbędny – szkoda na niego kasy. Lepiej już – naszym zdaniem – zamówić ESP w komplecie ze światłami kierunkowymi (za 33oo zł) – wpływ na bezpieczeństwo będzie większy.
Podczas jazdy również towarzyszyło nam poczucie bezpieczeństwa. Zawieszenie nie zachowywało się niestabilnie, choć do najbardziej komfortowych zaliczyć go nie można. Jest raczej sprężyste, ale z niezłym tłumieniem, nie męczy więc podróżujących nim osób. Dobrze z nim współgrają fotele o dobrze dobranej twardości – mają raczej sportową charakterystykę, ale nie pozbawiają nas typowo francuskiego komfortu.
Miejsca na nogi dla pasażerów siedzących z tyłu zabraknąć nie powinno, choć koszykarzy tam raczej nie sadzajcie. Jak to w autku klasy B – nawet podrośniętym – nie da się z tyłu przewieźć trojga dorosłych pasażerów zapewniając im komfort, ale na krótkich dystansach takie podróże są możliwe i nie będzie to nawet jakąś specjalną katorgą. Lepiej jednak nie sadzać tam za dużo ludzi. Bo nawet wsiadanie do trzydrzwiówki jest jednak okupione pewną niewygodą, choć Peugeot oferuje szerokie drzwi i fotel nie tylko odchylany, ale i przesuwany do przodu. Pasażerowie z tyłu mają do dyspozycji niemalże płaską kanapę z niemalże płaskim oparciem. To powoduje, iż siedzący ewentualnie pośrodku pasażer nie ma problemów z utrzymaniem równowagi i nie balansuje ciałem, by nie polecieć na bok na któregoś z sąsiadów.
Kanapa jest oczywiście dzielona, co umożliwia powiększenie bagażnika. A ten – choć wyściełany ciemną, praktyczną wykładzina i wyposażony w siatkę mocującą – nie jest niestety zbyt szeroki – nadkola nieco zmniejszają jego funkcjonalność w zakresie przewożenia szerokich przedmiotów. Ale to tylko w wyjątkowych wypadkach – w praktyce rzadko się wozi takie rzeczy samochodem miejskim.
Ale wróćmy za kierownicę. Radio sterowane spod jej koła (na pierwszy rzut oka kilka wielofunkcyjnych przełączników może przerażać) gra bardzo przyzwoicie. Dodatkowo wyposażono je w funkcję automatycznej regulacji głośności względem aktualnej prędkości auta. To przydatny gadżecik – nie musicie się odrywać od prowadzenia auta, gdy Wasza prędkość wzrasta, a więc uwaga skupiać się powinna na tym, co dzieje się wokół Was.
207ka, którą mieliśmy przyjemność testować, dość ochoczo reagowała na pedał przyspieszacza. Nie był to wprawdzie bolid Formuły I, ani nawet auto klasy WRC, niemniej jednak w zdecydowanej większości sytuacji drogowych Peugeot oferował wystarczające przyspieszenia i to w zasadzie na każdym biegu.
Peugeot 207 kosztuje (wg cennika) minimum 40.800 zł. Za wersję testową trzeba było zapłacić:
- cena podstawowa za wersję Sporty 1.6 110 KM 3d – 55.900 zł
- lakier metalizowany – 1.500 zł
- alarm i superzamek Thatcham – 1.300 zł
- ESP+czujnik ciśnienia w oponach – 3.000 zł
- klimatyzacja automatyczna – 6.000 zł
- dyfuzor zapachów – 200 zł
- nawigacja z radiem i zmieniarką CD na 5 płyt – 9.000 zł
- czujnik cofania tył – 1.200 zł
- dach panoramiczny – 1.750 zł
- siedzenia przednie podgrzewane – 800 zł
łącznie 80.650 zł. To niemało. Za te pieniądze jednak otrzymacie powyższe dodatki i to, co w trzydrzwiowej wersji Sporty 1.6 110 KM jest w standardzie: - progresywne wspomaganie kierownicy
- trzy zagłówki tylne
- centralny zamek
- szyby przednie regulowane elektrycznie
- lusterka wsteczne elektryczne i podgrzewane
- cztery poduszki powietrzne i cztery airbagi
- 16-calowe alufelgi
- światła przeciwmgielne
Jak widać – wyposażenie jest całkiem atrakcyjne, choć 80 tysięcy złotych też atrakcję pewną stanowi… My byliśmy zachwyceni poziomem wyposażenia tego auta, acz pieniążki, jakich Peugeot za owo wyposażenie oczekuje są niebagatelne. Pamiętajmy wszak o tym, że to wyrośnięte, ale jednak auto klasy B – typowo miejskie, którym czasem wyskakuje się gdzieś za miasto. Podobała nam się za to jedna rzecz – praktycznie tak samo wyposażoną 207kę testowali chłopaki z „Top Gear”… ;-)
Samochód testowali dla Was: Krzysztof Gregorczyk i Jędrzej Chmielewski.
Zdjęcia: Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze